Monday, March 17, 2008

Tybet


Trochę to przygnębiające ale pewne niekorzystne sytuacje uparcie powracają. Najpierw nasz utwór z pierwszej płyty, nagrany blisko 10-lat temu wywołał nową falę zainteresowania wraz z powrotem konfliktowej sytuacji w Serbii. Przypomnę, że jest to muzycznie dość mocna rzecz a w warstwie tekstowej pojawia się miłosna poezja serbska czytana... przez telefon. Wiersze czytała przez telefon serbska żona naszego gitarzysty, która podczas nalotów NATO na Serbie bała się bardzo o swojego ojca i od czasu do czasu rozmawiała z nim przez telefon. Moje i Ani doświadczenie związane z tym utworem było jak z obrazów Salwadora Dali. My na plaży w Grecji, gdzieś koło Salonik... parasole, zimna cola, ciemne okulary i ciepła błękitna woda... a na horyzoncie sylwetki niszczycieli i innych bojowych okrętów jak wycięte z czarno-popielatej dykty. Trochę straszno ale też jakoś mało realne. Wkrótce okazało się, że całkiem realne. I to wszystko jest w tym jednym bardzo krótkim utworze, jednym z nielicznych w naszym tzw. dorobku, który spełnia wymogi komercyjnego radia...co do długości nagrania. To jest "kawałek" bardziej punkowy niż połowa nagrań Muńka i dlatego w (polskim) radiu nie zagościł.
Po dziesięciu latach wszystko powraca i naprawdę nie chodzi o opowiadanie się za lub przeciw komuś. Chodzi o bezsens powtarzającej się sytuacji, która niszczy ludziom życie, dosłownie i w przenośni. Moja postawa w wypadku tego konfliktu jest bliska myśli Jonasa Mekasa : " Wybrałem kulturę, odrzucając barbarzyństwo, faszyzm i komunizm". Może dorzuciłbym ... i fanatyzm...?!
I po tygodniu czy dwóch powraca nagle sprawa Tybetu. I znowu zdesperowany tłum pod kulami wojska, które jest daleko od domu i "wykonuje rozkazy". Ciała układane pod murami klasztorów, ultimatum władz okupacyjnych, więzienia i drut kolczasty - bo Chiny muszą postawić na swoim?! Sportowcy się zastanawiają, komitety od tzw. "sportu" liczą ewentualne straty, politycy działają różnie ( u nas muszę przyznać, że całkiem dobrze), a my zwykli ludzie pytamy się wzajemnie co mamy robić. Kiedyś też ludzie patrzyli na towarowe pociągi pełne innych ludzi, którzy jechali na śmierć bo : mieli mniej szczęścia ? taki los? przeznaczenie? Bóg tak chciał? taka
Karma? zapisane w genach? Mam mniej więcej tyle lat co sprawa okupacji Tybetu i nic się nie zmienia. Co z wielką mądrością Chin, co z równowagą Energii ? Tak się ją buduje? Pałując kilka dziesiątków lat mnichów i gospodynie domowe. Jeden mędrek z Gazety napisał, że namawiając do bojkotu olimpiady powinniśmy najpierw odrzucić wszelkie produkty chińskie. To podwójna bzdura. Po pierwsze domaganie się ludzkiego traktowania Tybetańczyków i ich kultury nie oznacza walki z Chinami, a po drugie to nie Chiny ofiarowują nam Olimpiadę tylko świat zachodni ofiarowuje swą tradycję Chinom, bo wierzy .... to oczywiście wersja oficjalna i naiwna ale co jest poza nią? No właśnie to: przemoc i głupota. Nie jest wcale takie niezasadne aby się zastanowić czy Chiny rozumieją - inne niż promocyjne - walory i znaczenia Olimpiady. Mam nadzieję, że Yeti się ocknie i trochę popsoci na tej Wielkiej Górze. Swoją drogą to zapalanie znicza olimpijskiego na Górze, która politycznie należy do dwóch innych, sąsiednich krajów jest dwuznaczne. Jakoś nie mogę przypomnieć sobie chińskiej nazwy... a angielską, nepalską i tybetańską pamiętam!? A wy?
Nie czuję nienawiści do Chin i życzę wszystkim udanej olimpiady, chociaż przekonuję się ostatnio do nienowej idei aby olimpiada na stałe zagościła w Grecji. Im więcej podróżuję, tym bardziej podoba mi się Europa...

1 comment:

POLYFEM said...

Dziekuje, Marku, za madre slowa. I rzeczywiscie, oby poza przemoca i glupota, bylo troche wiecej Madrosci. Chocby takiej, naiwnej. Pozdrawiam!