Friday, May 30, 2008

28.05.2008 Nottingham, Anglia

... With a wish to free all beings / I shall always go for refuge to the Buddha, Dharma and Sangha,
until I reach full enlightenment...

Tuesday, May 27, 2008

Nottingham


Wstalismy wczesniej bo dzisiaj przed wykladem spiewali mnisi z klasztoru Tashi Lhunpo. Ten kwadrans przeniosl nas na nasze himalajskie sciezki, czasem tego brakuje. W przerwie poszlismy jesc do wielkiego namiotu z tybetanskim targiem, jadalnia i wystawami fotografii. Chetnych bylo tak wielu, ze musielismy stac dwadziescia minut w kolejce przed wejsciem. Gongi, konchy, misy spiewajace itd. itd. itd. Spotykamy dwoje rodakow w kolejce, po chwili dzwoni z Polski Adam... wszyscy sa w podrozy : wyjazd-przyjazd, to slowa klcze na ten czas.
Pogoda jak z opisu Londynu : drobny deszczyk i mgla.
Miro przy -poczitaczu- obrabia nasze fotki z blokowiska gdzie krecono film o Joy Division, film czarno-bialy to i nasze fotki musza byc takie... a myslelismy dawniej, ze wielka plyta to socjalistyczny epizod polskiej architektury...

Monday, May 26, 2008

Jego Swiatobliwosc Dalai Lama



Przygotowania trwaly trzy lata i udalo sie! Organizatorzy z GB dopieli swego i dzieki nim, takze i my, przez kilka dni mozemy uczestniczyc w spotkaniu z JS Dalai Lama i sluchac Jego zaawansowanych nauk. Wszystko to robi wrazenie, na wszystkich poziomach : od komentarza do jednego z najistotniejszych tekstow (Pattica Sammupada) po wielki namiot z targiem tybetanskim w sercu deszczowej Anglii. Flagi Tybetu wisza w wielu miejscach a ludzi jest tu kilka tysiecy! Podobno w dniu przyjazdu JS studenci chinscy demonstrowali niechec do Niego ale tak sie zastanawiam czy naprawde byli to studenci a jezeli to czy sie zastanowili co robia? W Polsce tez kiedys, niektorzy studenci (wcale nie tak malo ich bylo) demonstrowali swoja niechec do Zachodu i demokracji... Jutro od rana zaczyna sie naprawde ciekawie od spiewow mnichow ze znanego na swiecie klasztoru...Pewnie jeszcze cos do tego dopisze ale musze koniecznie odnotowac, ze jestesmy tu takze dzieki naszym przyjaciolom ze Slowacji.... mieszkaja tu, kilka ulic od wielkiej hali, w ktorej spotkanie z JS Dalai Lama sie odbywa! Zawsze lubilismy Slowacje ale nie moglismy nigdy przypuscic, ze ta siec wzajemnej zyczliwosci bedzie tak dzialala w przyszlosci. To dzieki nim moglismy sie troche pofotografowac w glownej kwaterze Joy Division! Jestesmy wszystkim bardzo, bardzo wdzieczni i nie da sie tego napisac ani wyrazic inaczej niz : GASSIO!

Tate Modern

Londyn robi wrazenie...tym razem moim - numer 1- stal sie wysokosciowiec w ksztalcie pisanki...Podobno to nie jest jajo ale pocisk karabinowy ale kazdy ma prawo do wlasnej interpretacji tego co w przestrzeni publicznej. Pod jajem - ultranowoczesnym budynkiem - zasadzono kilka drzew, ktore przetrwaly wieki : metasekwoje byly pokarmem dinozaurow! Po rajdzie miedzy bardzo starymi i bardzo, bardzo nowymi budowlami dochodzimy do Tate Modern i pochlania nas na dwa dni prawie calkowicie. Duchamp (szyba!) i Picabia, Picabia w oryginalach to jest dla mnie duzo, duzo ciekawsze niz Picasso. Ten ostatni chyba jest troche przereklamowany. Siedem pieter (bo na ostatnim jest niby tylko restauracja ale za to kto tam jada....) miodu dla naszych zlaknionych oczu...W dolnej hali flux zabawy dla dzieci, koncert flux muzyki i tysiac innych atrakcji plus dlugi marsz z mapka pt. street art! Filmujemy, fotografujemy na dwa aparaty i chloniemy.... Wyjatkowo dzisiaj nie odniose sie do Polski, nie bedzie haterstwa i WW. Odpuszczam raz na zawsze! szkoda czasu na dziadostwo i tyle. Sorki za brak czcionek ale pisze w.... Nothingham po sesji fotograficznej w blokowisku gdzie krecono film o Joy Division....tak, to tutaj! O glownym powodzie dla ktorego tu jestesmy napisze w nastepnym odcinku.

Sunday, May 18, 2008

kk

K-wietniowe K-oncerty już za nami... chyba lubie taką intensywność i różnorodność...
Ostatni z trzech kk, w Drukarni i z świetnymi gośćmi, kosztował mnie sporo nerwów ale przy kolacji, około pierwszej w nocy doszedłem do wniosku, że było warto. Tom i Christine wyznali, że bali się trochę przyjęcia podobnego do tego z koncertu w Warszawie. Krakowski Kazimierz nocną porą jest doskonałym miejscem dla wyłuszczenia subtelnych i mało subtelnych różnic kulturowych pomiędzy ... sami wiecie. W nagrodę za ciężką prace pojechaliśmy do Gosi na Sopatowiec aby w czasie długiego weekendu... trochę popracować! Było super! Ania jak zawsze wzmagała się z głosami sympatycznej grupy, ja poprowadziłem spacery etnobotaniczne. Te zajęcia i sound lectures psychogeografia transu cieszy mnie nie mniej niż koncerty. Powoli nadchodzą przesyłki z muzyką zbudowana na moich dronach z Cyber Totem'u. Jest czego posłuchać i zapowiada się naprawdę interesująca jesień.
W mojej "ulubionej" Gazecie Krakowskiej przeczytałem, że : "...głosami jedenastu radnych odrzucono projekt wprowadzenia do porządku obrad oświadczenia potępiającego łamanie praw człowieka w Tybecie..." - to na sesji w UM Nowego Sącza. A z mojego archiwum tej samej gazetki rarytasik "...Jest to logiczne dopełnienie niezwykłego dzieła, rozkwitającego w naddunajskim grodzie, które trudno ogarnąć umysłem, a można pojąć tylko oczami wiary". To piękny tekst z 2001 roku o gazetce pt. " Zwyciężajmy miłością". Mój umysł faktycznie nie może pojąć swobodnego zabierania przestrzeni publicznej na religijne sanktuaria w imię -zwyciężania miłością- wpychaną na siłę do gardła każdemu posiadaczowi zwykłych, chciało by się powiedzieć : normalnych?!), oczu.
I jak tu nie zostać blogowym hatersem gdy się widzi tyle zmian w znaczeniu słów... Poza - miłością- dam inny przykład. Piknik rodzinny dawniej oznaczał, że całe rodziny mogą uczestniczyć w akcji, coś dla taty, coś dla mamy i coś dla dzieci ( albo jakiś inny układ jak ktoś chce). Teraz to oznacza, że podczas jednej imprezy zagra : WW, synowie solo i razem, Osjan, WW z kimś tam itd. To jest teraz piknik rodzinny i funduje go niezaspokojonym warszawiakom Lublin. No i o.k. - jak mówi Ania : nie ciągnie nas na ścianę wschodnią, tylko dlaczego to się nazywa : nowe brzmienia? W Lublinie, gdzie tyle lat działał niestrudzenie OBUH Records, gdzie nasz (już zapomniany przez media...) oskarowy kompozytor Jan A.P. Kaczmarek grywał (osobiście bądź z taśmy) podczas spektakli u Pana Mądzika, a Obywatel GC w pobliskim Kazimierzu ... nawet nie wspomnę wczesnego okresu Budki S. (sorry, jestem już stary i pamiętam coś więcej niż -tango-) i wielu innych ludzi... i tam objawia się NOWE brzmienia?! Pogłupieli ludzie od tego dobrobytu w lessowej krainie?
No dobra, szołbiznes ma swoje prawa i rozumiem to, powodzenia! tylko troszkę przyzwoitości i pokory wobec muzyki. No wiem - idealiści muszą zginąć, jak nie od "miłości" to od "nowości".
Tu otwiera się piękny i wdzięczny temat do dyskusji.... bo jest jeszcze jedno określenie warte analizy : offowy! Oj jest o czym podyskutować!