Sunday, September 28, 2008

Rewolucja

Rano podciągam rolety i sprawdzam widok z okna. Tym razem było lepiej, mgły opadły ( a może się podniosły?) i bez problemu zlokalizowałem dachy klasztoru w Tyńcu, białą wyspę klasztoru Kamedułów na zielonym grzbiecie ponad Wisłą i czerwoną bryłę "zamku" jak mawia Natasza. Ta chwila porannej, nawykowej lokalizacji i logowania się w "realu", tuż przed kawą, jest ważna, może ważniejsza dla poczucia miejsca niż bieganie po Karmelickiej i Krupniczej?! Wszędzie gdzie mieszkałem wcześniej, znajdowałem dobre strony i interesujące miejsca, ale nigdzie nie czułem tego co tutaj. M.Todorowa pisze : " ...dziedzictwo nie jest wieczne, a na pewno nie pierwotne." Trudno się mi rozstać z Jej książką "Bałkany wyobrażone", należy do tych, które powracają. Przygotowuję warsztat na Słowacji, koncert z rejestracją i after party z okazji 10-lecia Karpat i etnobotaniczny event dla 300 osób ale nie wszystko idzie jakbym chciał. Po odwołanej trasie koncertowej w Niemczech przyszła wiadomość, że zaplanowany koncert w Krakowie także się nie odbędzie. Zamykają klub czy coś podobnego, nic osobistego -jak to się mówi w innym świecie - ale szkoda. Wejścia na naszą stronę na myspace układaja się w ciekawy wzór : Cracow, Krosno, Denver, Poznan, Cracow, Los Angeles, Lubania, Mountain View, Glogow, Gdansk, New York, Cracow, Thessaloniki. To sąsiedztwo Lubania ( gdzie to jest?) z Mountain View (wiem gdzie to jest bardzo dobrze!) cieszy mnie najbardziej! Ale czasem , kiedy jest mniej słońca, a mgły ani nie opadają ani też nie podnoszą się w niebo, dopada mnie malutka depra. Ale karma musi się wypalić i to nie dzieje się bez wysiłku.
Wczoraj zrobiliśmy z Anią rajd po centrum Krakowa aby zdobyć trochę fotek do Jej konferencyjnego wystąpienia w Montrealu. Na Rynku było rewelacyjnie : gość z gitarą elektryczną zasilaną ogniwami słonecznymi umieszczonymi na jego własnych plecach, chłopaki z breakdance'owej ekipy Misjonarze Rytmu wywijali pod Adasiem aż miło, turyści pod smokiem i wielki, biały balon obok Skałki... Research i dokumentacja dotyczyła oczywiście przepływu medialnego w przestrzeni miejskiej. W przestrzeni miejskiej o pewnej specyfice, mówiąc prosto : w Krakowie. Bo okazuje sie, że to na Rynku w Krakowie powstał pierwszy w Polsce obszar darmowego, bezprzewodowego dostępu do internetu. Smok jeszcze nie tak dawno zionął ogniem na prośbę wysyłaną sms i ...odpisywał sms! To nie żart, tak to było, ale co dobre trwać w Polsce (a nawet w Krakowie) nie może zbyt długo. Krakowska ekipa Wyborczej weszła już tak głęboko w second life, że nawet nie zauważyła, że mija kolejny rok i ani nie wybudowano kładki przez Wisłę, ani nie usypano plaży, nie poprawiono także kilku śmiertelnych niebezpieczeństw na popularnej trasie rowerowej do Tyńca itd. itd. ale to tematy już ograne, już opisane, już świętowane? To jak za "komuny" : jak egzekutywa partii coś postanowiła to jakby już było zrobione, nawet lepiej niż zrobione! W realu to sobie jakoś poradzimy, jak zawsze. No i już lada moment Zabłocie zagrozi odpływem turystów z Rynku...tak jak wcześniej Kazimierz zagroził! Ale to wszystko fajne jest i jak się wie kto gdzie pisze i co reprezentuje to i pośmiać się można, ot stary - dobry Kraków. Ale nie wszyscy mają to krakowskie poczucie humoru połączone z wielką tolerancją i dystansem, co niektórzy nazywają krakowskim konserwatyzmem. Są zauroczeni wizjonerami z Mazowsza, ostrymi jak brzytwa, bezkompromisowymi jak rewolucja kubańska i artystycznie wyrobionymi jak ciasto na sękacza! Kręci ich wszystko co kryje się w ciemnych i głębokich wąwozach stołecznego city, w tysiącach małych galeryjek i klubów rozsadzanych od wzbierającej rewolucji obyczajowej, mentalnej, artystycznej i ogólnie rewolucji. A celem tej rewolucji jest poprowadzenie teleturnieju, jurorowaniem w programie z serii : zobacz jak p... trzy po trzy albo ogłoszenie, że widziało się już penisa, mimo awarii! No i Pan Panasewicz się zwierzył, że już dorósł! I miło jest tak sobie to pooglądać, docenić doniosłość oświadczeń, zachwycić się i posiedzieć w Botanice nad kawką...

No comments: