Friday, February 27, 2009

MA-DO


Worek z dobrymi koncertami się rozwiązał i znowu w Muzeum -manggha- poddani zostaliśmy post -free - jazzowi prosto ... z Japonii. Ma-Do to nazwa kwartetu pianistki Satoko Fuji ale także gra słów : "mado" znaczy po japońsku okno ale sama sylaba "ma" oznacza : "ciszę pomiędzy kolejnymi nutami". No i tak też grali : zmiany tempa, zmiany stylu od noisowych uniesień do ciszy, od solowej improwizacji do zaaranżowanych i zespołowych partii ale zawsze z opanowaniem i rozwagą. To muzyka, którą chętnie słuchamy, bo z jednej strony oryginalna, ale także miejscami dobrze nam znana, bo osadzona w tradycji chicagowskiego AACM. Kupiliśmy płytkę z materiałem zaprezentowanym na scenie (Satoko Fuji / Ma-Do/ Heat Vave NotTwo Records). Płyta nie oddaje siły Ma-Do na scenie ale jest świetna i włączyliśmy ją do kolekcji. Cenię takie granie i szczególnie dobrze mi robią momenty, w których pojawiają się na chwilę zaaranżowane partie zespołowe aby nagle zniknąć i oddać pole indywidualnej improwizacji. W polskim jazzie jest dokładnie na odwrót : improwizacja jest jakby wstydliwa i skracana na rzecz partii wyuczonych na setkach prób. Tak jakby improwizujący bał się, że mu ktoś postawi zarzut, że nie umie grać zespołowo, melodyjnie i miło. A może takich krótkich improwizacji uczą na letnich kursach i w szkołach "jazzu i muzyki rozrywkowej" ? Może brak natchnienia albo to, że u nas więcej prób niż koncertów... W Ma-Do polecam szczególnej uwadze Akira Horikoshi. To perkusista grający w taki sposób, że nawet nasze zatwardziałe serca żywiej zabiły a przekonanie, że nigdy nie spotkamy odpowiedniego perkusisty zostało mocno nadwyrężone.
W południe skończyłem kolejny tekst z serii Instrumenty muzyczne świata, którą już trzeci rok piszę dla słowackiego magazynu Hudba. Tym razem napisałem o flecie shakuhachi, zbudowanym z bambusu. Gra się na nim wspaniałą, medytacyjną muzykę honkyoku, którą niekiedy określa się jako : "szum wiatru w gaju bambusowym". Satoko Fuji i jej ekipa, mimo wszystkich szkół i kursów jazzowych ocaliła ten szum wiatru. To dobre uczucie słuchać trąbki Natsuki Tamury i wiedzieć skąd bierze ten spokój i pewność używania brzmienia oddechu, szelestu i delikatnych poszumów wydobywanych z instrumentu. Te same rejony eksplorował świetny kontrabasista Norikasu Koreyasu. Sama leaderka pokazała jak ciekawym może być poczciwy fortepian i jak bezpretensjonalnie i bez egzaltacji można zastosować niby ograne już sposoby preparowania dźwięku z pomocą techniki slade, arco i kilku innych "patentów" zagranych z sensem i tam gdzie należało. A to zdanie o ciekawym fortepianie nie przyszło mi łatwo, zważywszy, że moje doświadczenia z lekcjami gry na tym potworze omal nie zakończyły się wstrętem do muzyki. Jestem ciągle wdzięczny za cierpliwość moich nauczycielek i ich bezgraniczna wyrozumiałość.
Czekam też na powrót Nataszy i Andrzeja z Sofii. Ich Landrover "disco" właśnie mija Belgrad, tako rzecze ...sms ! I tak sobie myślałem : jakąż to fotką zilustrować te japońsko - bułgarsko - bambusowe klimaty dzisiejszego dnia?! No i przypomniałem sobie, że jest taka! W sierpniu zeszłego roku nad Strumą (bardzo dla mnie interesująca rzeka Bułgarii i Grecji), w geologicznie i kulturowo niezwykłym miejscu, fotografowałem gaj bambusowy (!) z marteniczką przywiązaną do jednej z łodyg tej dużej trawy. Marteniczka to wełniane, biało-czerwone sznureczki lub laleczki , którymi o tej porze roku obdarowuje się w Bułgarii bliskich. Są życzeniem szczęścia, pożegnaniem starego roku, zimy i zapowiedzią wiosny.
I tak się trochę zadumałem : czy taki obraz powoduje, że o świecie myśli się już inaczej niż kiedyś ? Czy może myśląc inaczej o świecie tworzymy przestrzeń, w której pojawiają się nowe obrazy?

No comments: