Friday, October 29, 2010

KULTURA DŹWIĘKU


We środę, po siedmiu godzinach pracy w biurze, odwiedziłem zaprzyjaźnione studio nagrań i zleciało mi tam sześć następnych godzin. Zleciało, to bardzo trafne określenie tego intensywnego słuchania, wyłuskiwania dźwięków z surowych rejestracji i decydowania czyli brania odpowiedzialności za końcowy efekt. Pracowałem nad nagraniami starszych, znakomitych muzyków z Beskidu Żywieckiego. Już kiedyś o Nich pisałem ale ciągle wracają w naszych rozmowach jako pewnego rodzaju punkt odniesienia. Grają znakomicie i mogą uchodzić za wzór źródłowego, beskidzkiego grania. Beskidzkiego czyli prawdziwie góralskiego, innego autentycznie góralskiego u nas nie ma. Mają jedynie (!?)dudy i skrzypce ale brzmienie niezwykle bogate i jakby płynące od kilku muzyków. Dudy i gajdy mają to do siebie, że grają podwójnie; dron i solowa przebierka, do tego głosy i krótkie przyśpiewki, oczywiście skrzypce z alikwotami i śpiewnymi glissandami jak z muzyki Gudżaratu. Dwaj starsi panowie i 21 tracków po minucie lub troszke tylko dłużej; nieomal jak najszybszy metal... Sprawa oszczędzania energii i niechęci do czczego gadulstwa. W czasie przerwy w nagraniach jakie realizowaliśmy w sierpniu, zagadnąłem o tło dźwiękowe wokół ich domów. Ani chwili wahania i niezrozumienia; oj są oni, są, a jak grają panie oni (to o świerszczach, pasikonikach i drobniejszych szarańczakach) na górskich łąkach! Improwizacja, wyobraźnia, zwięzła forma, pewność treści czyli twarde życie i kultura. Można się uczyć od takich ludzi kultury dźwięku. Utkwił mi w pamięci fragment śpiewanego wstępu; ja na dół a Józek do góry - rozeszlimy sie jak na niebie chmury tak pan Edward śpiewa o tym co się zdarza w życiu ale i we wspólnej grze. Oczywiście nie w filharmonii, tam wszystko cacy musi być i gites. Chyba, że jest skład awangardowy i zaliczone zajęcia z improwizacji, to wtedy się brudzi i zawodzi. Bo przecież filharmonia nie może być daleko za klubami z Kazimierza... ale sorry; jest. Bo filharmonia to gwarantowana kultura dźwięku ale jakby inna, coś taka mechaniczna i wykuta w szkole. Tacy goście nie powiedzą,że; są oni, są i pięknie grają... bo grać mogą ci co mają koncesję. Pasikoniki nie mają, są amatorami?
Jest też książka ; Kultura Dźwięku teksty o muzyce nowoczesnej - fantastyczna "cegła" (blisko 550 stron!) wydana przez słowo/obraz terytoria pod redakcją Christoph'a Cox i Daniela Warnera. Już na początku jest balsam na moje udręczone nerwy, chodzi o to, że u nas mówiąc "sztuka" nie myśli się raczej "muzyka". Wystarczy sięgnąć po książki: Polską sztukę ludową albo z innej beczki; Sztuka współczesna - tu czy tam (raczej tam) i zawsze w tych tomach są jedynie obrazki. Muzyka jakoś nie przychodzi na myśl? A ostatnie kilkadziesiąt lat to jakaś niebywała eksplozja dźwięków i muzyki właśnie, także muzyki z obrazem ale nie samego obrazu przecież! Ale ja się nie znam i widocznie nasze tuzy od sztuki jeszcze nieme filmy oglądają? To sprawa kultury, kultury dźwięku także. Po przeglądnięciu spisu treści serce rośnie: obowiązkowi Cage i Schafer, Brian Eno ale jest i Chris Cutler, muzyka improwizowana, eksperymentalna i dzieło otwarte. Oj zaroi się i u nas od Mądrali aka Wyłączność na Sztukę Prawdziwą. Książka jest z 2004 roku, więc mamy "do tyłu" tylko (?) sześć lat... A w muzyce granej u nas? U nas wszystko już było, już jest niemodne i już w Mózgu się nie mieści. Już nawet Boscy Japończycy, od których znawcy sikali po nogach się nie sprzedają... Kultura dźwięku jakby zaczynała się dopiero tworzyć?
Dziękuję bardzo Januszowi Palikotowi, że popiera takie wydawnictwa jak słowo / obraz terytoria
to nawet skuteczniejsze niż pikiety pod wypasionymi kancelariami wiedzących wszystko pasterzy. Tak bym to raczej widział; książek bali się ci goście zawsze najbardziej. Zachodzi oczywiście możliwość, że objawi się katolicka plądrofonia albo nowa ewangelizacja z pomocą minimalizmu ale... raczej z tego getta dredziarsko-dziecięcego to się już nie wygrzebią. No wiadomo; jeszcze jest Armia ale coś już w prześcieradłach z krzyżami nie biegają? A szkoda, bo ładne to było! Taka kultura dźwięku inaczej.
Na koniec jeszcze przytoczę tekst z ulotki wyborczej pewnego radnego, który chwali się swymi dokonaniami z upływającej kadencji. Podsumowanie dokonań zaczyna od; brałem czynny udział w festynach parafialnych Parafii XY, w festynach osiedlowych, organizowałem uroczystości pod pomnikiem Solidarności, zostałem nominowany do nagrody za serce, zapał i wrażliwość... a w tych wielkich czynach; pomagało mi członkostwo w Klubie Inteligencji Katolickiej i Stowarzyszeniu Rodzin Katolickich przy Parafii XY... To jest radny miasta średniej wielkości a nie przysłowiowego Dziury w Krzakach. Ale może ja się jednak mylę? Tak czy siak jestem naprawdę powalony osiągnięciami i przynależnością! A my tu o kulturze dźwięku jak głupi jacyś?
Na focie owoc czarodziejskiej rośliny, której podobno bali się bardzo benedyktyni - pokrzyk wilcza jagoda Atropa belladonna.
ON # 2(Ogłoszenia Niszowe): 11-14 listopada prowadzimy warsztaty i gramy koncert na Sopatowcu, szykuje się bardzo ciekawie!

No comments: