Ostatni tydzień był bardzo pracowity i urozmaicony. Wydawnictwo powiedziało tak! i książka ma ostateczny (chyba) tytuł; Magiczne rośliny Karpat i Bałkanów. Kończymy też robotę nad trzecią płytą z dźwiękami z tundry. Tym razem będą to zapisy głosów ptaków. Pośród kilku gatunków jakie udało się A. nagrać, są dwa, które kiedyś żyły w Polsce ale dzisiaj mają już tylko status gatunków wymarłych. O siewce złotej już kiedyś pisałem ale znalazłem ciekawe materiały traktujące o drugim z tych - kiedyś naszych - gatunków; pardwie mszarnej. Najbliżej nas pomyka po mszarach na Białorusi i być może zagląda na chwilę gdzieś w rejonie Puszczy Białowieskiej. I kiedy tak zagląda to dziwi się bardzo i jakoś nie chce powracać?! Pardwa mszarna ma widocznie dobrą pamięć; została w Polsce zwyczajnie wybita przez myśliwych i kłusowników, podobnie zresztą jak chroniony tur. Bo w tym kraju od zawsze są dwie równoległe rzeczywistości: słusznych przepisów i omijania słusznych przepisów, ochrony i zabijania, wypierania, rugowania i niszczenia. Oficjele nie mają latać razem a latają, goście od dopalaczy mają zamknięte sklepy a sprzedają, działacze piłkarscy biorą łapówki ale całe państwo pracuje dla nich... Pardwa mszarna jest pięknym ptakiem i jak mogliśmy się w tundrze przekonać, jest też ptakiem bojowym i nieustraszonym. Można byłoby więc liczyć, że może do Polski wróci?! Ale nieustraszoność i bojowość jest niczym w obliczu grubej, stygnącej warstwy mentalnego budyniu zatykającego tchawice. Lepiej trzymać się na dystans i nie babrać w kupie (myśli zapewne pardwa?) bo pióra sobie można obsrać.
Wczoraj zajadaliśmy się doskonałymi figami i zdrowo pośmialiśmy się z budyniowego szołbiznesu w miłym towarzystwie Agi, Przemka i Rafała (Hati). Po słynnej melodeklamacji ostatniego polskiego beatnika - M.Magury Góralskiego, jaką raczył On wydać z siebie w sali Muzeum -manggha-, podczas naszej akcji z mnichami buddyjskimi, Przemek zyskał ponoć pseudo; Moloch! Każdy chciałby się podpisywać XY aka Moloch! Rewelacja...Rafał donosi, że teraz będą się liczyły w branży jedynie vinyle! Jesteśmy gotowi; mamy vinyle małe i duże, do tego dwie paczki po jabłkach pełne starych kaset magnetofonowych. Boję się, że ktoś z tych najbardziej awangardowych i wysublimowanych aka kreatywnych sięgnie po wałki i fonograf. Już widzę (trochę przerażony) nagłówki tzw. dzienników opiniotwórczych: całkiem nowa Patrycja M. na wałku, albo Awaria Wałka, albo Wałki Męskiej Muzyki. Dobrze brzmiałby też zapewne wałek Stańki albo Festiwal Wałków w Mózgu. Miodzio! No i trudno; polegniemy tym razem bo mamy CDR, CD, vinyle, single i kasety ale od wałków trzymamy się z daleka.
Mimo tego, że jeszcze nie na wałku ale znowu jest
nowa Patrycja M. całkiem nieźle rozchodzą się wieści o płycie A. Jokkmokk i ostatnio bardzo staranny materiał opublikował portal
Folk24.
To co wyprawiają Prezes i niejaki poseł Pałys, wykracza daleko poza nawet najszerzej pomyślany scenariusz na tragifarsę i z występów stałego Kabaretu Politycznego bawi mnie już jedynie mimika pana Napieralskiego. Fajansiarski luzik z rezolutnym grymasikiem. Na to się łapią młodzi? Czy rzeczywiście? To może puszczanie baniek nosem i figlarne popuszczanie bąków w stylu PSL? Więc tak sobie myślę; po co by ta pardwa mszarna miała do Polski wracać? Mało ma atrakcji na Białorusi?
A. zapewniła mnie, że mogę bezpiecznie oglądać i słuchać relacji tak zwanej Telewizji Kultura, transmitującej konkurs Chopinowski i galę rozdania nagród. I faktycznie, Leszek Możdżer nie zagrał (bo już swoje zagrał), nie wyskoczył ten patriota z Wrocławia (pewnie komponuje wielką śpiewo-grę opartą o katastrofę pod Smoleńskiem albo uczy się już Miłosza) ale w ocenie muzyki słyszało się;
jej gra jest wielkomocarstwowa bo pochodzi z Rosji i inne, tego typu głębokie, muzykologiczne diagnozy. To tego uczą w akademiach muzycznych? Wzajemne pochwały panów Zdrojewskiego i Dąbrowskiego mogę zrozumieć jako taktyczne; panowie zamieniają się stołkami co jakiś czas. Czy jednak muszą nas brać za świadków tej mizernej komedyjki? A może poseł Pałys coś załatwiał w Filharmonii? Bo takie, mimo kultury wysokiej i tivi K.,odnoszę wrażenie po wysłuchaniu pogaduszek i opinii o tym, że Chopina nie da się nauczyć i trzeba się urodzić z Jego duszą w genach? A może komentatorom chodziło już o in vitro? No więc tak; Rosjanka była znakomita, wałki rozdają karty a pardwa już nie powróci, i tyle!
No comments:
Post a Comment