Friday, June 25, 2010

AHHKA


Taki cytacik: " Most people have heard of Yoik, but we know little about how Yoik was used before Christianity was brought to the Sami people" - Elik Margrethe Wersland (w: " Yoik in the Old Sami Religion, 2006 ).
Ahhka (nazwa tradycyjna) lub Akka (po szwedzku) to legendarny masyw górski, który leży w sercu Sapmi (kraju Samów), za Kołem Polarnym, na północy Szwecji, w pobliżu granicy z Norwegią. Pierwszy raz na jej (jeden z 6 !) szczytów weszło dwóch spacerowiczów dopiero w 1924 roku. Dwa szczyty tej góry mają więcej niż 2000 metrów: Stortoppen - 2016 m n.p.m. i Nordosttoppen - 2010 m n.p.m. i jest 9 górą Szwecji co do wysokości, ale nie w tym rzecz. Na górze zalega kilka lodowców a dotarcie do niej zajmuje trochę czasu. Góra, nazywana także Królową Laponii (The Queen of Lapland) przegląda się w wielkim jeziorze Ahkkasjaure. Obszar wokół Góry jest niezwykły i chroniony trzema (!) parkami narodowymi: Stora Sjofallet, Sarek, Padjelanta. W pobliżu masywu jest miejsce gdzie te trzy parki się spotykają. Obszar zyskał status światowego dziedzictwa Natury (pod nazwą Laponia) i uważany jest za najdziksze miejsce w Europie. Ahhka jest dla Samów saivo świętą górą i miejscem ważnym. Ahhka w Ich języku oznacza boginię lub starą matkę. Wokół niej znajduje się kilka wiosek Samów i letnie pastwiska reniferów ale mówi się też o seide, miejscach kultowych, które pilnują stallo - złośliwi strażnicy. Jeżeli tam nie spotkamy noaidi - samskich szamanów... to nigdzie ich nie ma. Dobry znak na tę podróż to miło opracowany graficznie mój tekst w najnowszym numerze pisma Glissando... o muzyce Samów właśnie. Podobno, spory wywiad z Karpatami Magicznymi lada godzina pokaże się na portalu popupmusic i tam też kilka fotek z Sapmi. Ja już przed wylotem tego nie sprawdzę. No tak, biegnę pakować plecak i do połowy lipca: bez odbioru!

Thursday, June 24, 2010

TerenNowy


Od czasu do czasu dostaję różne płyty od różnych ludzi... Zawsze się cieszę z nowych wydawnictw ale... mam też z nimi kłopot. Polega on na tym, że jako czynny muzyk nie bardzo chcę te płyty recenzować. Wydaje mi się to nie całkiem o.k., mimo, że widzę przecież jak niektórzy muzycy sami sobie recenzują płyty i nie mają z tym kłopotu?! Może czas aby ten problem jakoś rozwiązać? Przyjmę chyba model, w którym jeżeli już coś piszę to znaczy, że się podoba lub jakoś inaczej intryguje. Te inne płyty, będę pomijał... Kilka tygodni temu nadeszła płyta pt. Ambientność... licznego kolektywu TerenNowy.live. O ile dobrze policzyłem, dźwięki zarejestrowało 10 osób! Płyta powstała z fragmentów nagrań koncertowych, przepracowanych studyjnie i bogato opisanych. Samo wyrażenie: ambientność jest już interesujące i ma swego autora. Ekipa jest w części dobrze mi znana z tzw. prehistorii, czyli czasu gdy "off" znaczyło więcej niż sloganik reklamowy dla małolatów. No i jest czego posłuchać! Już mam lekko dość, nacierających ultra awangardowych ciśnień bez cienia radości z muzykowania, które rozpleniły się dzięki mądralińskim i zblazowanym wyroczniom klubowym... i nagle, pojawia się ulga w postaci nowego owocu ze starego drzewa. Podpowiadam, aby płytę przesłuchać minimum dwa razy, zanim się wyda własną opinie. To jest tego rodzaju muzyka, że albo w to wejdziesz i spokojnie posłuchasz albo nic z tego nie zrozumiesz. A jak nie zrozumiesz to twoja strata. Słuchając tej płyty utwierdzam się w postanowieniu, że na emeryturze zajmę się czynnie organizacją imprez w stylu rave.
Miejcie też "oko" na ciekawy film: Pudana Last of the Line ! Film opowiada o historii dziewczynki z Półwyspu Jamalskiego. To historia Nieńców, hodowców reniferów, którzy są bardzo bliscy Samom, tyle, że próbują przetrwać w Rosji.Pozostało ich około 40 tysięcy i żyją w dwóch autonomicznych okręgach. Film pokazano w Berlinie i pewnie gdzieś mignie u nas i zginie w powodzi bardziej wesołych i bardziej modnych. Film reżyserowała Anastasia Lapsui i jest oparty o prawdziwą historię Jej życia. Film reżyserował także Markku Lehmuskallio, legendarny ojciec chrzestny kina fińskiego. Film wyprodukowała ekipa Illume Ltd., która ma na swym koncie ok. 80 filmów dokumentalnych, a wśród nich serię Taiga Nomads z 1992 roku. Strasznie to jakieś dla mnie krzepiące, że są ludzie, którzy robią takie ważne rzeczy w tym trudnym czasie.
Widzę, ze jest już informacja na stronie organizatorów naszego koncertu w Warszawie. To jeden z kilku koncertów cyklu letniego pt. Etnopraga. Zapowiada się całkiem miło?! Ale kilka dni wcześniej gramy na Festiwalu Herbaty w Cieszynie... w towarzystwie Ivy Bittovej, Vlastislava Matouska, Asavari i Tara Fuki... Trochę się nie chce wierzyć ale nawet jak połowa z tego składu dopisze to i tak będzie ekscytująco...Macio udostępnił już kilkadziesiąt fotografii z pobytu i koncertów tybetańskich mnichów w Krakowie i Nowym Sączu, polecam!
Na mojej focie trening terenowy przed wyprawą w tundrę. Strumienie w słowackich górkach wcale nie są dużo łatwiejsze!

Monday, June 21, 2010

CEPY


Kiedyś funkcjonowało powiedzenie: "to tak proste jak działanie cepa". Wydaje się, że wszyscy rozumieją jak działa rower i na czym polega jazda na nim...? Ale może jednak warto przytoczyć celny opis: " So how does a combination of biology and physics produce the miracle that is cycling? Well it's very simple really. Food in your body is respired in your legs, combining glucose with oxygen to form energy. That energy is used to pull the fibres of your muscles over one another, so that they contract. That contraction pushes your foot down on the pedal. The force on the pedal is amplified by the lengh of your crank - that's the long lengh of metal that is attached to your pedal for all you ignoramuses out there..." itd. itd. (opis pochodzi ze znakomitego wydawnictwa o ścieżkach rowerowych w Nottingham, UK). Może czas najwyższy aby podobnie opisać opornym jak działają wybory? Nie można "trochę" wybrać tego i "trochę" tamtego. Jak się nie wybiera tego to korzysta tamten, i tyle. Proste jak działanie cepa. Jeżeli głosuje się na kosmitów to nie głosuje się na ludzi. Ale to jeden z ludzi ma z tego korzyść, bo kosmici i tak nie mają szans i wracają w kosmos aby się dobrze wyspać. Jeżeli naszym priorytetem jest to aby nasz wybraniec nie polował i jedynie ten fakt się dla nas liczy, to sprawa jasna. Tacy wyborcy wybrali by Adolfa Hitlera, bo nie polował i podobno był wegetarianinem. Poparcie szczególnie wrażliwych miałby murowane! Można czekać aby poważny kandydat był kandydatką i kobietą z wyglądu, aby nie polowała, była wegetarianką, przykładną matką, lesbijką i oczywiście "naszej wiary"... Czekanie trwa już jakiś czas, a żyć z czegoś trzeba więc "na teraz" popierać można weteranów PZPR wywijających proporczykiem w kwiatki. Nie można też głosować na kogoś tylko tak "na chwile"; zobaczymy jak będzie się zachowywał, może dobrze?! Tyle, że nie przez chwile ale przez najbliższe 5 lat i niezależnie czy się nam to będzie po chwili obserwacji podobało.
Oglądałem wczoraj wieczór wyborczy i byłem rozczarowany, że nikt nie dziękował księżom i biskupom. Brakowało mi ich obecności w studiach i sztabach wyborczych. No bo przecież są... to dlaczego ich nie widać?
Wielkie dzięki dla Chicago! Tam jeszcze walczą najwidoczniej w konspiracji i kiełbasę zawijają w Trybunę Ludu. Trzymajcie się dumni Kiemlicze! Bądźcie czujni bo Moskal w zbożu stoi... Niby "Przyjaciel Moskal" ale zawsze...to nie nasz. Jak tam musi być wam trudno żyć w tym rozbuchanym, bezdusznym dyktacie liberałów. Mogę sobie tylko wyobrazić jak się dalej będziecie starać aby nam ulżyć! Aby znowu za 15 dolarów można było cały miesiąc wyżyć, aby kogucik nas pieniem swym budził do mszy porannej i pracy dla proboszcza. A wy wyślecie kapitalistycznego dolara abyśmy mogli sobie kupić spodnie w filiach chicagowskich sklepików rodzinnych, pod zbiorczym szyldem: ubrania z zagranicy! No i niezrównana tzw. Ściana Wschodnia; tam nigdy, przenigdy nie dadzą sobie wmówić, że czarne jest czarne a białe jest białe. Teraz już wiem wreszcie jak działają cepy?! Na oślep, aby było jak dawniej, powolutku i obyśmy zdrowi byli!
Fotka z serii sztuka ulicy pochodzi z Bratysławy.

Saturday, June 19, 2010

SONICMESSAGE


Przytłoczony informacjami, że niejaki Andrzej L. zakończył swą kampanię wyborczą w barze mlecznym (a już miałem nadzieje, że zakończy ją w więzieniu) co jakoś komponuje się z pomysłem mojej faworytki, niejakiej Marii A. na koncert ...też w barze mlecznym! i wieloma innymi lewackimi pomysłami (w formie) na dostanie się do liberalnego klubu majętnych i popularnych (w treści), że nawet nie rozśmieszył mnie afisz z anonsem: Koncert u Prezydenta - Kołobrzeskie Wspomnienia... Ten wieczór nostalgii za czasami "komuny" odbędzie się w sali reprezentacyjnej Ratusza w Nowym Sączu, 24 czerwca - jeszcze zdążymy! Co łączy aktywistę PiS-u z tęsknotą za Festiwalem Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu? Wiele... Pokrzepiony nieco doniesieniami, że bracia Waglewscy pod kolejną nazwą handlową (Kim Novak) "skupiają się na festiwalach" (jeszcze dobrze nie zagrali całych dwóch koncertów już grają na OFF Festiwal, tak się alternatywnym dzieciakom robi wodę z mózgu)o mało nie przegapiłem krytycznych akcji artystów politycznych w Krakowie. Jedna krytyczna politycznie artystka (może raczej "aktywistka" czy "towarzyszka"?) postraszyła mieszkańców starówki, że ich plac idzie pod budowę osiedla. Oczywiście na tym osiedlu, mieliby mieszkać bogaci liberałowie, co to nawet nie pomyślą o podaniu jabłuszka robotnikowi, o kanapce już nie wspominając. Ludzie dali się oszukać więc sztuka się udała znakomicie? Krytycznym artystom jakoś nie przeszkadza, że kaskę daje TAURON i jest już w nazwie: TAURON Art Boomm Festiwal. Zgoda, niech pikniki typu Open'er Festiwal nazywają się: "PIWO na otwartym powietrzu" z dodatkiem dobrego popu bo jest jasne o co chodzi i fajnie, ale poważny (ma taki być?) festiwal artystyczny, do tego politycznie krytyczny? Od liberałów kasę brać na rewolucję? Mnie się już też od dawna jakoś myli kto jest klasą robotniczą i kto wyzyskuje kogo? Moja mama nauczycielka i ojciec inżynier całe życie zarabiali mniej niż tzw. "Pan robotnik" z dawnego rysunku Andrzeja Mleczki: stoczniowiec, hutnik, górnik i płacili ubezpieczenia wielokrotnie większe niż "Pan rolnik". My ten wzór dalej powielamy i czasem, dzięki pracy na trzy etaty, wyobraźni i kreatywności oraz liberałom, zbliżamy się do połowy pensji Pana Guzika lub Śniadka. Mam więc jeszcze bułeczki nosić i jabłuszka i dziękować, że pozwalają mi żyć? Mam się czuć winnym, że kupowałem książki i chciało mi się uczyć? Aby więc od tej ponurej "słuszności" i uniesień przymierza narodowo - socjalistycznego, tego budyniowego dziadostwa jakie chce nam dalej fundować, nie zwariować, zabrałem się do pracy nad pocztówkami dźwiękowymi... Bo czym zajęcie jest bardziej oderwane od budyniowej rzeczywistości i oceniane jako bardziej "abstrakcyjne"...tym bliżej interesujących problemów i satysfakcjonujących przedsięwzięć. Idea dźwiękowego mapowania otoczenia nie jest nowa ale ciągle jest wiele do zrobienia. W sieci jest wiele ciekawych pomysłów. Polecam hasło: "sonicpostcards" jako świetny projekt szkolny! Ale są i pod hasłem: "soundscapes". Nasze Karpackie Pocztówki Dźwiękowe mają być efektownym sygnałem, że poza wzrokiem mamy jeszcze słuch! Na początek sięgnąłem do archiwum i wyszła z tego fajna pocztówka z karpackiej mofety. Nagrania w archiwum World Flag Records znalazłem pod datą 2005 rok! Wow! Ale to leci... Dla równowagi, druga pocztówka będzie z pienińskiego soundwalk'u z maja i czerwca 2010r. Soniczne aspekty owczarstwa...czyli dziesiątki dzwonków owczych na górskich łąkach, pieski i specyficznie komenderujący owcami i psami pasterze plus kilka gatunków ptaków, drących dzioby niemiłosiernie. Bo maj to ten okres kiedy nasilenie ptasich głosów jest najintensywniejsze. Podczas doby są jedynie dwie godziny gdy ptaki dzienne (!) nie śpiewają. Słowik kończył swe solówki około 2 w nocy a kosy zaczynały przed 4 rano...
Fajnie jest takie wydawnictwa opracowywać bo zawsze jest to mentalna odmiana na rynku zalanym pocztówkami z... no powiedzmy, że z innymi tematami.
Prawo karmy działa jak należy i pojawiają się nowe materiały i relacje z pobytu mnichów z Drepung w Krakowie i Nowym Sączu.
Zaczynamy się też powoli pakować do wyjazdu... Oglądamy mapy i widzimy, że nie będzie łatwo ale będzie bardzo pięknie. Ale o tym jeszcze napiszę.
W ramach zapewnienia ulgi dla oczu zamieszczę fotę z naszej wyprawy pienińskimi i zamagurskimi bezdrożami... zawsze jednak wokół Czerwonego Klasztoru.

Saturday, June 12, 2010

COŚ


Czasem pojawia się coś pośród chaosu, co sprawia, że cierpliwość jest wynagrodzona. Jestem przekonany, że można jedynie przygotować warunki i sprawić aby okoliczności były sprzyjające ale to coś wcale nie musi nadejść. Nie wierzę w gotowe na scenie, wcześniej przygotowane w domu ważne muzycznie sytuacje. Ale kiedy ta magiczna chwila nadchodzi wszystkie wysiłki są wynagrodzone. Czujemy, że żyjemy i świat powraca na właściwe tory.
Nadeszły pomyślne wiadomości: relacja filmowa i nagranie mocnego energetycznie i świetnego muzycznie ujawnienia mnichów w Nowym Sączu udały się dobrze, a z Krakowa jest blisko 2 godziny materiału i setki fotografii.
Kasia nadesłała doskonałe foty z Muzeum -manggha-, jedna z nich na zakończenie tych blogowych uniesień: A. w duecie z Tashim... Coś! Reszta ukaże się po wakacjach nakładem World Flag Records i na YouTube.

Friday, June 11, 2010

BEATHOT


Ostatnie dni były bardzo gorące. Wizyta grupy tybetańskich mnichów przyniosła wiele dobrego, było też oczywiście kilka napiętych sytuacji. Koncert w -manggha- był dla mnie bardzo trudny; wymuszone okolicznościami łączenie roli organizatora i promotora z rolą muzyka nie jest zbyt wygodne. Program wizyty został jednak zrealizowany i co ważne, pozostało po niej taka masa materiałów dokumentacyjnych,że długi czas będziemy pracowali nad nimi. Jest dla mnie bardzo ważne, aby organizowane z dużym wysiłkiem przedsięwzięcia, nie kończyły się definitywnie z chwilą wyjścia z sali ostatniego uczestnika. Mam też dużą satysfakcję, że nasza kilkudniowa Tymczasowa Strefa Autonomiczna tak dobrze wypaliła: pełna sala zainteresowanych, żywych i prawdziwych ludzi w -manggha-, studenci i szacowne "grono" na spotkaniu w UJ i... wiele starszych osób w Nowym Sączu, bogatym źródlisku budyniowych wylewów. To nic, że niektóre panie śmiały się histerycznie na dźwięk wibrującego basu mistrza Tashiego... może to znak, że dźwięk ten dotarł głęboko? Innym przejawem udanego zaistnienia TSA (nie mylić z gwiazdą rocka...) jest wspomniana dokumentacja. Poza kilkoma umówionymi osobami, wizyta mnichów i nasz pomysł na nią miał wsparcie wielu innych osób, które fotografowały, kręciły filmy (dwa z nich jako pierwsze trafiły na YouTube bardzo polecam!) i "wywiadowały" mnichów. Cegiełki się sprawdziły i mój pomysł aby nikogo do niczego nie przymuszać okazał się trafny. Tego rodzaju niezależne strefy zawsze są oparte na zaufaniu i chwilowej współpracy. Kilka osób nie podołało trudowi zmierzenia się z jedyną w swoim rodzaju, sceniczną interpretacją poematów Gary Snydera i Ginsberga, jaką zafundował nam niezrównany lew dharmy; Maciej -magura- Góralski. Sam miałem kłopot ale nie oczekujcie, że się będę kajał za beatników. Troszkę luzu! Wiem, wiem; poematy typu "haiku na patyku", "co słonko widziało" albo "o tym jak dobro jest dobre" są dobre i miłe. Kluski jakimi źli ludzie karmią gęsi przed świętami też są dobre i miłe... Żyjemy w wolnym kraju a mnisi są w Polsce do 20 lipca więc nic nie stoi na przeszkodzie aby zorganizować inną, godniejszą i bardziej podniosłą uroczystość. Swobodne granie z Robertem B. i nieobliczalna energia -magury- to dwie różne strony tego samego. Medialne konfiguracje tego typu akcji bywają także zaskakujące: poparło nas niezależne i z założenia alternatywne do głównego nurtu radio studenckie ale także radio komercyjne i do bólu popowe z całkiem innej strony boiska! Tylko mędrcy z wszystko wiedzących i niezwykle czułych społecznie ("a juści"... jak mawiają górale) mediów mieli nas w dupie. I to, czułych ludzi nie obraziło wcale, a Gary Snyder tak!? Przypominam sobie pewną medialną opowieść: podczas jednej z akcji charytatywnych wycofano fotografie głodujących dzieci z Afryki, zastępując je fotkami miłych, dobrze ubranych i rezolutnych dzieciaczków... bo te pierwsze estetycznie nie pasowały do linii pisma. Mam czasem wrażenie, że jesteśmy w Polsce takimi nieestetycznymi dziećmi i dopiero po nalaniu nam na głowy starego budyniu zasłużymy na uwagę?!
Zrobiło się jakoś medialnie więc wspomnę, że jest też nowy filmik na YouTube z jakiegoś klubiku we Wrocławiu. Nagłośnienie nie wyszło im specjalnie ale światła i dymy, że palce lizać! Filmik nazywa się prosto: Karpaty Magiczne we Wrocławiu i jest najnowszym "dodaniem" do zestawu relacji filmowych na stronie Festiwalu Karpaty Offer.
W city zobaczyłem plakat pewnego zespołu i ponad nazwą widniało hasełko: "30 years of anarchy and chaos"... aż się budyniowa łza kręci! Była kiedyś taka piosenka o tym, że jak uważasz, że jest wolność to spróbuj nasikać na coś tam w supermarkecie... Tak sobie pomyślałem przewrotnie: jak myślisz, że celebrujesz (z tym zespołem) 30 lat anarchii i chaosu to spróbuj wejść na koncert za darmo... Wspominałem o krótkiej wizycie Tomasza Hołuja w Polsce i polecam Jego stronę internetową: można tam zobaczyć jak wyglądał Ossian.
Dzisiaj było na naszych balkonach około 35 stopni!!! Trochę się boimy wychodzić z domu bo podobno dzikie bestie atakują. Te dzikie bestie to komary, które zaatakowały wioski i sioła. A sposób na nie jest! Sam widziałem. U nas aktywiści PiS ustawili kilka banerów wyborczych z "dobrym panem" uśmiechającym się w taki sposób, że komary padają trupem i ścielą się pod tablicami grubą warstwą. To martwy dowód na specyficznie pokojowe zamiary wodza. Ale nie ma się co wyśmiewać bo za sprawą Jarosława K. (kto by pomyślał!), etnobotanika trafiła pod telewizyjne strzechy. O dębach tyle nie było od dawna! Swoją drogą, to z tym dębem wyszło szydło z worka. To faktycznie symboliczne drzewo ale tak raczej od Mazowsza po Litwę bardziej i ta siła to jakoś się z pokojem nie bardzo klei... ale dajmy spokój, bo i tak drzewko już uschło.
Na focie Bogdana mała chwila z koncertu. To także zapowiedź płyt dokumentujących koncert w Krakowie i Nowym Sączu. A w Nowym Sączu mnisi z Drepung dali wspaniały popis swych umiejętności i zaangażowania i przez około 50 minut wibrowali akustycznie w bardzo sprzyjającym miejscu. A kod 010101... układał się w przepiękne wzory na twardym dysku nagrywarek... całość była także filmowana. Więc c.d.n

Tuesday, June 08, 2010

UNIESIENIE ZBIOROWE


Jonas Mekas: "czasem człowiek wydobywa przypadkiem dźwięk, nutę - i wprawia cały świat w niezwykle subtelne drżenie" ! W innym miejscu swego dziennika (Jonas Mekas "Nie miałem dokąd iść", Wyd. Pogranicze, Sejny 2007) mówi: "to co dobre, nie zdarza się dlaczegoś albo po coś, po prostu zdarza się, tak jak spada przedmiot, kiedy się go upuści". Kiedy czytałem ten dziennik pierwszy raz, miałem problem z zapiskami Mekasa, w których był niezwykle dumny z tego, że pasł krowy i wywodził się ze wsi. Po wylądowaniu w Nowym Jorku nie szukał jednak usilnie taniego autobusu do Texasu aby tam kontynuować młodzieńcze pasje... tylko kupił kamerę i kręcił filmy. Po kolejnej lekturze było już lepiej, zrozumiałem, że dziennik to zapis zmiany, ewolucji i tego, że najwidoczniej jednocześnie; jesteśmy i nie jesteśmy tymi samymi osobami dzisiaj i 30 lat temu?!
Jonas Mekas ciekawie opisuje też litewski panteizm i to, że: " jeśli chodzi o słodkiego Jezusa, to nie za bardzo przyjął się on na Litwie" i " w wielu dokumentach watykańskich, często pochodzących aż (albo tylko) z drugiej połowy dziewiętnastego wieku, biskupi uskarżają się na nieokiełznany "poganizm" Litwy". Ten cudzysłów przy słowie poganizm to ważna rzecz, bo " Litwini byli panteistami. Ich bogami były drzewa,słońce, księżyc, ziemia".
Dzisiaj przez godzinę byłem w Nowym Sączu i wpadły mi w oko wielkie afisze zawiadamiające o tym, że odbędzie się: "Koncert dla Pokoju, Prawa i Sprawiedliwości"... prawdziwie słuszny tytuł i jaka finezja w przedwyborczym czasie. Koronkowa robota! Właściwie to trudno będzie grać koncerty pod innymi, błahymi tytułami! No może jeszcze ewentualnie: Abyśmy zdrowi byli! albo: Nasi górą! Można się też nazwać słusznie, np. jest już: Tarnowska Orkiestra Miłosierdzia Bożego. I jak takiej Orkiestrze odmówić występu. Ja bym nie mógł.
W ramach 22. Dni Muzyki Kompozytorów Krakowskich oprócz Mszy Świętej Inauguracyjnej odbyła się też: "pielgrzymka do domu rodzinnego Jana Pawła II w Wadowicach" oraz: "zwiedzanie Dworu ziemiańskiego w Stryszowie"... Czy jeszcze ktoś zajmuje się - ot tak po prostu - muzyką?
Zapewne nie, gdyż nie chodzi w tych akcjach wcale (lub prawie wcale) o muzykę ale o coś, co nazywa się "uniesieniem zbiorowym". Durkheim stwierdza, że: " w środowiskach społecznych skłonnych do ekscytacji oraz z owej ekscytacji zrodziła się idea religii" (E.Durkheim w Elementarne formy życia religijnego). Ten sam autor stwierdza, że: " zbiorowe uniesienie jest silnym przeżyciem emocjonalnym wygenerowanym w jednostkach przez zbiorowość". Takie zbiorowe uniesienia można w różnym celu wygenerować wprost (co jest jeszcze dość trudne mimo postępów mediów) albo zręcznie manipulując faktami i nastrojami. Pytanie jest tylko po co? lub jak w każdym dochodzeniu - dla czyjej korzyści? Zbiorowe uniesienie działa tylko jakiś czas i po opadnięciu fali należy wygenerować nowe. Żyjemy w cyklu od uniesienia do uniesienia.I może nie byłoby to takie złe ale ta budyniowata, oblepiająca i prostacka monotonia Wielkich Manipulatorów jest już wyświechtana i trudna do zniesienia. Może sami sobie zafundujemy jakieś "uniesienie zbiorowe", to nie jest aż takie trudne a satysfakcja gwarantowana i te finezyjne inżynierie społeczne lekko buksują. I dobrze, że tylko lekko bo należy je utrzymywać przy życiu. Bo nic nie dostarcza tyle satysfakcji z zabawy co guerrilla w sferze kultury...
Kasia we Wrocławiu poszła na całość i zmierzyła się z huculską trembitą o długości 305 cm. Wielu fotografików próbowało ale nielicznym się udało... Szacunek!

Monday, June 07, 2010

WRO:FOTO


Jest trochę zaległych tematów ale wszystko idzie tak szybko, że czekając na Kasi zmiłowanie fotograficzne przebrnęliśmy przez bardzo intensywny czas. Może uda się mi jednak nadrobić opóźnienia? A warto, bo było kilka ciekawych sytuacji: krótka wizyta Tomka Hołuja w Polsce (to muzyk pierwszego składu Ossiana i jedynego jaki ja chcę pamiętać, potem był Osjan i świetni muzycy ale...), później festiwalowa wizyta Jonasa Mekasa, który już najwidoczniej "miał dokąd iść"... a cały czas towarzyszą mi bardzo kształcące doświadczenia z organizowaniem pobytu i koncertów mnichów z Drepung. Ostatnie kilka dni byliśmy w słowackiej części Pienin i było całkowicie niezwykle, łącznie z wytyczeniem nowej trasy trekkingowej w tych okolicach. I kolejny raz okazało się, że w tzw. długi weekend w Pieninach może być pusto ... o ile starcza nam wyobraźni i wytrwałości aby zboczyć lekko z utartych szlaków.
Zastanowiła mnie awantura o podwójne polsko-łemkowskie nazwy w Małastowie. Przeprowadzono tzw. konsultacje społeczne i polska większość (92 osób) zagłosowała przeciw. 41 Łemków było za... Jaki sens ma takie głosowanie w sytuacji kiedy wynik głosowania polska większość powitała oklaskami! To jakieś chore zachowanie i wychodzi całe to katolickie miłosierdzie plus miłość bliźniego i tradycyjna polska tolerancja? Smaczku relacji z tych zawodów dodaje to, że " sołtys Małastowa Ryszard Jaszkowski, reprezentuje polską większość mieszkańców ale osobiście był za podwójna nazwą" bo: "uważam, że to mogłoby być atrakcyjne dla turystów"... (Dziennik Polski, 1 czerwca 2010). Powoływanie się na sytuację Polaków na Ukrainie nie ma sensu bo co ma piernik do wiatraka? To Łemkowie na Ukrainie zabraniają wieszać tablice z polską wersją nazw wsi? Na tablice o podwójnych nazwach poza Małastowem nie zgodziły się także wsie: Bodaki, Bartne, Ropica Górna. Nie wiem, jak po takim kopnięciu w twarz sąsiadów, ludzie w tych wsiach chcą sobie układać wspólne życie. Być może nie chcą, może chcą podstawić sąsiadom pociąg towarowy... jak w 1947 roku w Nowym Sączu? Modlenie się Katolików w użyczonych cerkwiach (bo w niektórych wsiach nigdy nie było kościołów katolickich) jakoś pasuje a tablica z dwoma pisowniami już nie?! Jak góra nad Krynicą nazywała się Urdy Wierch to koniecznie musiano zmienić ją na Górę Krzyżową, jak kapliczka na Jaworzynce w Beskidzie Sądeckim miała podwójny krzyż to po remoncie nagle dostała pojedynczego... Chłopskie rozdwojenie jaźni jak ze wszystkim: jeździć swobodnie do roboty po Europie: tak ale Unia Europejska nie, brać lewe renty tak i mieć zwolnienie z ZUS-u tak! ale "unych" rozliczać i stawiać się za wzór moralnego stylu życia, na jakiej podstawie?
A przecież dobrych wzorów nie brakuje: w Metrze (4-6 czerwca 2010) wręczonym mi w tramwaju, czytam ze zdumieniem: Mały Papież na Ołtarze.To o ks Jerzym Popiełuszko! "Duży" papież to wiadomo kto ale co z obecnym papieżem? Co z biskupem Dziwiszem? Średni czy 2/3 to jakoś nie brzmi? To może super albo hiper? A po "ołtarzach" sąsiada w dziób bo go mniej...
i dalej biegiem na "procesyją" i sypanie kwiatków... Podwójne tablice: nie! Podwójna moralność: tak!? Kiepsko to jakoś wygląda.
Na długo oczekiwanej focie Kasi G.: my we Wrocławiu. Dym jeszcze nikomu nie zaszkodził...