Monday, December 05, 2011

REMIKS


W kilku ostatnich dniach udało się zyskać coś do czytania i przeglądania plus parę ciekawych doświadczeń frontowych. Remiks - teorie i praktyki to dziełko powstałe po konferencji pt. Ars Electronica: Remixed & Remastered, która odbyła się w Krakowie w tym roku. Redaktorzy; Michał Gulik, Paulina Kaucz, Leszek Onak wypichcili z konferencyjnych tekstów całkiem potrzebną książkę (w wersji papierowej i internetowej) i to całkiem już ladnie na licencji Creative Commons... Opiekunka naukowa konferencji, p. dr Anna Nacher najwyraźniej miała dobrych studentów! Z okazji wydania książki z nadrukiem; Hub Wydawniczy Rozdzielczość Chleba odbyło się w dawnym Lokatorze na Krakowskiej bardzo interesujące spotkanie promocyjne. Był manisfest, remiksowane dźwięki i poezja plus sporo zabawy. Był też wieszyk; na śmierć Herberta: odszedleś w lipcu / w śrdoku lata / srata tata / starat tata. To interesująca niechęć... bo Broniewski jest podobno o.k. i hip hop patriotyczny jest o.k. nawet Miłosz fajny jest, a tu srata tata / srata tata...?! Ja bym poleciał po całości: sratatata, sratata.
Generalnie wszystko o.k. (łącznie z naiwnie insiderskim zacięciem zebranych) i tylko jako kombatant tego typu frontowych akcji gderam lekko: lewackość językowa jest strasznie upierdliwa i krytyczność oznacza zobaczenie także siebie tym przenikliwym okiem i smaganie także po swojej dupie biczami jedynie słusznej wiedzy. Ale to (może) przyjdzie z wiekiem?! Impreza była bardzo oki i tylko zdziwił mnie totalny tytoniowy zaduch w dawnym Lokatorze?! Tam jest jakaś strefa śmierdzieli papierosowych i wyjęta z czasu teraźniejszego? To takie budyniowe, ma się czegoś nie robić, ale się robi i jeszcze biadoli w mediach. Nie wybiorę się tam już więcej.
Wspomniana opiekunka naukowa, wykłada czasem o sztuce Akcjonistów Wiedeskich... i wykrakała wystawę w MOCAKu czyli wielkiej, pustawej wydmuszce borykającej się z jakimiś mentalnymi kłopotami. No bo tak niezbędne było Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie, a jak już jest to albo się tam trafia na skrzeczącego komisarza ludowego Sierakowskiego, a jak wyjątkowo jest ulga i nie, to na jakiś opad sił kuratorskich w postaci oprawienia Akcjonistów w ramki i upchnięcie dokumentacji po boxach. A MOCAK jest przecież super miejscem i dobrze, że dostał nagrodę za udogodnienia (czy też otwartość) dla niepełnosprawnych, ale jeszcze by coś może pokazał? Poza Akcjonistami zapędziliśmy się na inną jeszcze wystawę, ale kilka szmat z rewolucyjnymi wezwaniami, jak z jakiejś izby pamięci komunizmu wiejskiego odebrało mi entuzjazm. Szkoda, że pokazuje się w takiej oprawie kilka całkiem niezłych prac.
Wracając do Akcjonistów Wiedeńskich to sztuka Guntera Brusa jest tak poruszająca, że warto byłoby pokazać ją jakoś inaczej niż oprawioną w srebrne ramki za szkłem. Przy przejściu do fotogramów z akcji Otto Muehla pomyślałem, że jak już w tych ramkach to może powiesić kilka czerwonych młotków jak przy szybach w oknach ewakuacyjnych: w razie konieczności zbić szybę. Konieczność była, szyby by się sypały i sztuka odzyskała by swoje miejsce! Wielkie pastele Brusa zrobiły na mnie wielkie wrażenie, nieco Witkacowsko ezoteryczne i dające ten cenny rodzaj satysfakcji obcowania z formami, które nie muszą żebrać o miano sztuki poprzez kontekst i sytuację towarzyską. Bo tak mi się jawi wiele "dzieł" tzw. sztuki krytycznej; bez umówionego kontekstu: znika.
Nie wiem, czy pisać o filmowej dokumentacji prac Hermanna Nitsch... dobrze, że to była relacja z akcji w galerii, a nie dionizja poza boxami... bo byłoby już niezwykle denerwująco. Halo, halo, a co z muzyką tego pana z dużą brodą? No wiem, tak popularny jak Bunio czy BudyN to nie jest, ale może by jednak coś więcej. I tylko proszę; nie piszcie o muzyce tylko ją, psia mać, wyemitujcie, wyrzygajcie i wsmarujcie w mózgi, a nie takie pitu, pitu za rogiem.
W dyskusji na FB miła pani z MOCAK-u broniła sprawy/firmy zapewniając, że są podpisy i katalogi... to trochę nieporozumienie, bo sądzę, że Ci co odwiedzają tę wystawę potrafią czytać, mają dostęp do komputerów i znają sztukę Akcjonistów ...np. z wykładu w szkole. Do MOCAKA nie idzie się odkrywać (w Tate Gallery w Londynie ludzie nie odkrywają pisuaru Duchampa ani dzieł Picassa tylko idą zobaczyć je w oryginale i bez pośrednictwa ekranów), ale zobaczyć i doświadczyć sztuki. Bo jak się tego tam nie da robić to szkoda fatygi i może to dobre miejsce na targi książki? Nomen omen...dobrym punktem MOCAKA jest księgarnia i nawet te artystowskie drobiazgi (jest ich 1/10 z tego co oferuje Tate i Muzeum Sztuki Współczesnej w Sztokholmie...ale zawsze coś) plus kompetentny gość, który wie co mówi i nie pyta "w czym mógłbym pomóc". Nie chcę się pastwić nad podpisami/opisami pod pracami, ale wzruszył mnie tekst, który informował, że Rudolf Schwarzkogler nie obciął sobie fiuta i tylko tak to na fotach wygląda. Ten kto prace AW tak pokazał musi nie czuć tej sztuki, a jak jej nie czuje to niech się zajmie zabawami tak wielkich postaci jak p. Janek Simon, to mój guru wydmuszek artystycznych. Krytyczność nie zapewnia dobrej, odważnej i świadomej roboty, a płacący za bilet do MOCAKA mają gdzieś ideologię kuratorów. Tak działa Korporacja Ziemia, halo, halo? Tylko gułag na Marsie nas uratuje?!
Taki mi się więc remiks objawił; Hermann Nitsch srający karteczkami z cytatem z Kuby Szredera: funkcjonowanie autonomicznych pól twórczości kulturowej jest oparte na swoistej ekonomii na opak... Oj na opak, na opak... i jeszcze jedna karteczka z cytacikiem: cieplarniana atmosfera artystycznych salonów utrzymywana jest poprzez ciągłe pompowanie zasobów... gość chyba wie co mówi, zasoby nieprzerwanie wpompowuje się w (niektóre) artystyczne salony!
No, ale generalnie to największy zarzut mam do strategii promocyjnej... śmielej wyjść do ludzi z Radia M. oni zrobią klakę na cały Kraków! A tak, to nasz MOCAK z kraja...
Poważnie, to katalog jest o.k. i tylko te mądrości pociąć, dać zjeść i filmować wydalanie i będzie gites.
I aby było jasne: jestem za MOCAKiem i obchodzi mnie co robi!

Czas grudniowy to czas bardzo ciemnych nocy pełnych snów. Akcjoniści to doskonała propozycja na taki czas, coś w nas porusza, coś się mgliście pojawia i nawet nie obcinając sobie tego czy owego stajemy się czujniejsi, uważniejsi, obserwujemy to co jest. A takie tam wojenki o baraki wystawiennicze nie traktujmy zbyt poważnie. Gdyby p. Hermann z ekipą pojawił się w starym ogródku rudery obok MOCAKA to nic nie ubyłoby z tego co dotykamy za sprawą jego otwartej praktyki. Nawet MOCAK tego nie jest w stanie opanować.
Ostatnio pojawiły się z/remiksowane filmiki z naszej pracy na X Industrial Fest. we Wrocławiu, polecam... no jasne, że nie jesteśmy zadowoleni... ale było tak i tyle. Na blogu Flagi Świata opisałem dwie reedycje naszych ważnych (dla nas) płyt; Sonic Suicide i Mirrors. Na FB (the magic carpathians) jest filmowa relacja z grania w kościele ewangelickim (Nacher/Marczuk/Smetanka/Styczynski)... też nie są to szczyty, ale kilka chwil i krzywych dźwiękow zapada w pamięć i pojawi się za jakiś czas w innej wersji.
Na obrazku okładka reedycji Sonic Suicide w z/remiksowanej oprawie Tomka Rolnika Czermińskiego i fotą z sesji Queen of Snow Bogdana Kiwaka.

No comments: