Friday, July 06, 2012

Media Ecology Workshop

Dzisiaj świętujemy wydobycie z przepastnych maszynerii drukarni na świat pięknej książki A. - Rubieże kultury popularnej. Żartobliwie nazywaliśmy ją w domu - POPium dla mas, bo traktuje o meandrach pop-u w rodzaju neoszamnizmu, ruchu slow, nowym ogrodnictwie i innych strategiach kontrkulturowych przejmowanych kolejno przez popkulturę i... wzajemnie. To ważna książka, którą należy uważnie przeczytać nim się zacznie oceniać i zaliczać do tego czy owego ideologicznego stada. Może się znajdzie w Polsce tysiąc osób, które czytają książki - nie tylko dzieciom?

Ciekawym doświadczeniem ostatnich dni był krótki spacer etnobotaniczny - warsztat terenowy dla studentów AGH jaki poprowadziłem w Beskidzie Niskim w sobotę 30-stego czerwca.  Wiecej o nim na nowym blogu: etnobotanicznie.pl
Muszę tylko wspomnieć o silnym doznaniu gęstego od emocji powietrza na terenie pełnym kiedyś ludzi, wiosek i cerkwi... To nie jest doznanie pozytywne i nie wiem co należy tam zrobić aby w chociaż minimalny stopniu zmienić tę sytuację. Obozowanie na rozwalonych domach ludzi, którzy ich dobrowolnie nie opuszczali i przez pokolenia tęsknią za nimi nie jest dobrym pomysłem. Widziałem tam też przejmujący obrazek: symboliczne drzwi stojące na miejscu gdzie kiedyś była wioska... Drzwi są drewniane, mają klamkę i są zawieszone na zawiasach, wyglądają "normalnie", a po wewnętrznej stronie mają tablicę z nazwiskami osób/rodzin, które tu kiedyś mieszkały... W jadalni ośrodka w Radocynie serwetki były wetknięte w oprawki drewniane z wizerunkiem szarotki... etnobotaniczne przyznanie się do tego, że nikt z mieszkających tutaj teraz nic wspólnego z Beskidem Niskim nie miał... Trochę dziwne, trochę melancholijne przeczucie, że warto by z tym wszystkim jakoś pracować... może nawet wiem jak, ale to nie ja muszę do tego dorosnąć.

Jest taki wiersz Tomasa Transtromera - Powiązania: Spójrz na to szare drzewo. Niebo spłynęło w ziemię poprzez jego włókna - został tylko zmarszczony obłok gdy ziemia już wypiła. Skradziony kosmos skręcił się w plecionkę korzeni, przędą się w zieleń. / - Te krótkie chwile wolności wychodzą z nas, przetaczają się przez krew Parek, i dalej.
To doskonały, aluzyjny opis tego z czym chcemy pracować podczas naszej części terenowej Media Ecology Workshop  w najbliższą niedzielę, poniedziałek i część wtorku - 8-9-10.07.2012r.
Drzewem, który wybraliśmy do badania jest rodzima topola - osika (Populus tremula) zwana czasem topolą drżącą. Zadziwiające są preparaty z osiki: od naturalnej aspiryny... do mieszanki pobudzjącej do śmiechu. Dla Greków szelest liści, który pojawia się czasem bez wyczuwania wiatru lub innych zauważalnych przyczyn oznaczał, że topole są drzewami wieszczymi... Ale ślady specjalnego traktowania osiki znajdujemy około 5 tys. lat temu w Mezopotamii. W wielu miejscach osika jest drzewem słońca, jest tak u kilku rdzennych ludów zamieszkujących Amerykę Północną i np. Hopi rytualnie palą liście osiki! Drżenie liści zawieszonych na bardzo długich ogonkach powoduje przyspieszenie rozkładu wody we wnętrzu drzewa i być może ma swe odzwierciedlenie w fali dźwiękowej w gałęziach, pniu i korzeniach osiki?
Od połowy przyszłego tygodnia ruszamy na kolejny trekking w tundrę...  Część zaplanowanej trasy to znane nam miejsca i szlaki, ale kilka miejsc zobaczymy pierwszy raz. Mamy sporo czasu na siedzenie w centrum kultury i bibliotece Samów w Jokkmokk i dwa dni przeznaczamy na Zatokę Botnicką w okolicy Lulei gdzie byliśmy dotąd w zimie i nagrania skrzypiącego od mrozu śniegu z Zatoki Botnickiej są do odsłuchania na płycie Jokkmokk! Tym razem zbieramy i systematyzujemy informacje do książki jaką mamy oddać do Wydawnictwa do połowy września!  Jest ciekawym doświadczeniem jak wchodzi się głęboko w rzeczy, intuicję i obrazy (w tym dźwiękowe) przy takim intensywnym opracowywaniem obszaru/sfery, która nas zainteresowała. Stawanie się czymś nie polega na ubieraniu czapki z uszami niedźwiedzia... tak jak lot szamański nie polega na zafundowaniu sobie dolegliwości gastrycznych i zatrucia organizmu. Ale takie doświadczenia nie są do opisania i każda próba prowadzi (czytelnika / słuchacza) na manowce.

Studiuję świetne wydawnictwo z USA: (Sojourns - The Music of Place (pisownia z nawiasem oryginalna) o brzmieniu Wyżyny Colorado.  Jest tam kilka świetnych i inspirujących obserwacji, doświadczeń i podpowiedzi. Np.: "landscape is music", "hearing... is in direct contact with whatever vibrates in our world", " the songs... make us into one tribe", "we can learn these languages of the wild the same way we learn any foreign tongue...", ... itd. itd. Mam nieodparte wrażenie, że czytam swoje własne intuicje, które prowadzą mnie od kilkudzisięciu już lat... z tym, że poza kilkoma najbliższymi osobami nie bardzo jest z kim o tym rozmawiać. Młodzi kopiści boją się samych siebie i ciągle ukrywają się na wszelki wypadek za technologią, najważniejszym (aktualnie i dla nich) nurtem sztuki, albo wszystko załatwiają hipsterskim wzruszeniem ramion i szyderstwem, a od tego człowiek nie robi się mądrzejszy tylko garbaty i ma skrzywione i zaciśnięte usta. Ale miło, że gdzieś w Colorado... Aby i Wam było także miło posłuchajcie nagrań ze strony Cykadomaniaków i przyjaciół ropuch z Kaliforni...