Monday, March 25, 2013

Naga Day

Nadchodzi interesujący księżyc czyli tzw. Storm Moon, a w tym samym dniu wypada Naga Day czyli czas, który dobrze jest wykorzystać dla praktyki. Wszystko to około 27 marca. Z mojej perspektywy Naga Day mamy o wiele częściej...

Różne okoliczności uniemożliwiły nam zrealizowanie planu spotkań z zainteresowanymi naszymi książkami i nie dojechaliśmy do Szczecina, Wrocławia i Poznania. Książki jednak dotarły na miejsce i mam nadzieje, że kilka osób zdecydowało się je przeczytać. Będziemy się starali zorganizować spotkania w innych terminach i z pewnością dotrzemy wiosną przynajmniej do Wrocławia.

Dzieje się wiele interesujących spraw i to z rodzaju tych, które wpływają na czas jaki nadejdzie. Należy do nich bardzo konkretna, nie specjalnie rozgadana i rozedrgana, ale miła i interesująca pod wieloma względami, współpraca z Krzyśkiem Joczynem i Dawidem Adrjanczykiem z formacji Tundra (to tylko jedna z Ich emanacji muzycznych). Po pierwsze; jest kilka dobrych do słuchania fragmentów naszego wspólnego koncertu na scenie Magazynu Kultury w Kolanku nr 6 w Krakowie. Powinny one umocnić legendę naszej muzyki jako doskonałej do tripowania ... cokolwiek by to oznaczało :-)
Wszystko jest w fazie uzgodnień, ale w wersji minimalnej część tych nagrań, które dokonali "z sali": Krzysiek, Dawid razem z bardzo obiecującym, młodym dźwiękowcem Mateuszem Sieniawskim... i niezawodnym Zoomem, trafi do chętnych. To mój ulubiony sposób nagrywania koncertów, bo to co słychać potem z płyty czy z sieci jest tym, co słyszała publiczność. Są też inne pomysły, ale zbyt wcześnie by o nich pisać. Z inicjatywy Krzyśka, być może w najnowszym numerze toruńskiego zina Menażeria (Toruński Miesięcznik Kultyralny Menażeria, znajdziecie na FB) ukaże się rozmowa ze mną o starych i nowych czasach, planach i intuicjach.
W tym samym czasie (a "ten sam czas" to nasza specjalność z okresu, gdy nagrywaliśmy po dwie lub trzy płyty rocznie i to w odmiennych stylistykach) uczestniczyliśmy w sesji nagraniowej na płytę (płyty?) Michala Smetanki. Główną sesję nagraniową Michal zorganizował w Kezmarku na Słowacji i te trzy dni wytrwałej pracy i słuchania było ważnym czasem. Poza Michalem, który w sesję wszedł totalnie i z wszystkim co przez ostatnie lata robiliśmy razem, a także wszystkim co jest Jego solową pracą, mieliśmy wielką przyjemność zagrać z trzema muzykami ze Słowacji. To młoda, ale bardzo już uznana ekipa formacji L'udova hudba Stana Balaza z Raslavic: Stano Balaz - skrzypce, gitara elektryczna, gitara basowa, Pet'o Germuska - cymbały (ale jakie!), Miso Germuska - akordeon. Tych trzech gości robiło rzeczy, o których najstarszym "góralom" po naszej stronie Tatr się nie śniło, a jak się przyśniło, to oblewali się zimnym potem ze strachu, że się wyda, że nie mają o takiej muzyce pojęcia. Doskonałe instrumenty, doskonałe rzemiosło i do tego osłuchanie, wszechstronność i otwartość powaliła mnie na kolana. Co innego słuchać takich muzyków na koncertach (co robimy od lat...), a co innego uczestniczyć w sesji nagraniowej, rozmowach, obiadkach...  Zajmujące było też bserwowanie sposobu pracy, uzgadnianie ostatecznych wersji, a potem wspólne słuchanie tego co powoli się z nagrań wyłania... Ej boy! Mój bezpośredni udział w tej sesji jest dość niewielki, ale A. pokazała klasę i zaskoczy wielu... Praca nad nagraniami idzie powoli, ale wiemy, że są w doskonałych rękach i będziemy czekali tyle ile będzie trzeba. O realizatorze dźwięku napiszę jeszcze osobno, ale poczekam do płyt matek z gotowymi nagraniami. To będzie bardzo zaskakująca sesja na jesienną celebrację 15 lat Karpat Magicznych i w pewnym sensie zamknięcie wielkiego kręgu naszych poszukiwań karpackiego ethnocore.
Z drogami po Karpatach na Słowacji wiąże się też zapis naszej trasy - Andy Warhol Tour z 2009 roku. Tomek Rolnik Czermiński, nasz "oprawca" plastyczny i autor new look okładek płyt z World Flag Records pociął go i zlepił cyfrowo i jest to jakiś ślad pracy, jaką kiedyś wykonaliśmy. Znajdziecie go na You Tube. Chodzi o projekt, który przypomina rusińskie korzenie Andy Warhola i objaśnia moją tezę, że w Jego sztuce jest więcej tradycji ze wschodniej Słowacji (przekazanej małemu Andy'emu przez matkę Julię), niż się to powszechnie zauważa. Wytropiłem też ważny wątek ucieczki ojca, a potem matki Andy Warchola, pieszo (!) ze Słowacji przez Polskę, Bogdan Kiwak zbudował - z moją pomocą teoretyczną - artefakt w postaci dziecinnego "wózka Warhola", a nawet pojawiła się specjalna kompozycja dla potrzeb tego projektu, którą stworzył i nagrał Andrzej Widota. Po trasie na Słowacji, podczas której dotarliśmy do wsi Mikova i graliśmy koncerty (Koszyce, Preszow), a Bogdan działał w nurcie street artu :-) , a także pięknym późniejszym ujawnieniu w sali Muzeum -manggha- w Krakowie (m. innymi z Risą Takitą - butoh) zostały blaszane kwiaty Julii Warholowej, wózek, mała płytka ze wspomnianym utworem i filmik... W 2012 roku odbyły się w Krakowie i Rzeszowie dwie wystawy traktujące o słowackich kontekstach Andy Warhola i nic... jak grochem o ścianę?! A może właśnie nie? Może to był odzew ściany?

Wczoraj przeprowadziliśmy rytuały współbrzmień w sali Nowohuckiego Centrum Kultury i nie była to łatwa praca. To był nasz nadliczbowy i bardzo osobisty Naga Day?! Nazwa tego eventu, która nie pochodziła od nas (chyba zaproponowali ją Ela i Andrzej Lisowscy, gospodarze trzeciego dnia Navigator Fest.) okazała się dość ryzykowna. My sami od lat doskonale współbrzmimy, ale współbrzmieć z NCK nie jest łatwo, a nawet zorientowaliśmy się szybko, że jest to niebezpieczne. Współbrzmienie ze specyficzną sferą NCK, na prawach tej sfery, oznaczałby dla nas ciężki uszczerbek na psychice, kalectwo mentalne i powolne osuwanie się w obszar mroku... a współbrzmienie na naszych prawach, to wysiłek, który musieliśmy leczyć 9 godzinnym snem i mogę mieć tylko nadzieję, że uda się zamknąć etap rekonwalescencji wyjściem na wielki szczyt tzw. Niskich Tatr w najbliższy weekend. Niestety, sukcesem w takich sytuacjach jest już samo ujście z życiem i szansa na poskładanie się swoimi sposobami. Rytualna zmiana w tamtym miejscu wymaga znacznie bardziej potężnych mocy i radykalnych środków niż to czym dysponujemy, a do tego nie jest to nasze posłannictwo. Całe zajście z Navigator Fest. ma też inne aspekty i jak to zwykle bywa naszą ochroną była publiczność, doskonała fotograficzka z Redakcji nowohuckiego pisma Lodołamacz, Lisowscy i efekty wcześniejszej konferencji prasowej... a także przestrzeń tundry lekko dotykająca tę dziwną sferę, poprzez naszą książkę Vaggi Varri, która ładnie (a niespodziewanie) zaistniała na scenie. Aby była całkowita jasność: nie mam nic do organizacji Festiwalu, nasze instrumenty zostały przywiezione i odwiezione, umowa podpisana, nagłośnienie pięknie działało... ale to coś jest poważnym kłopotem NCK i w koniecznej i radykalnej zmianie nie pomoże wlepianie p. Andrusa w program, nagradzanie p. Marka Kamińskiego albo wynajmowanie firmy, która oferuje kiepskie pierogi z mikrofali na tacce ze styropianu pokrytej folią... w oprawie jak ze złych wspomnień. Długi czas byliśmy pewni, że to nowohucka stylizacja i stoi za nią przewrotny śmiech dyrektora Łaźni Nowej... albo organizatorów wycieczek śladami PRL-u. Może jednak?

Cieszę się już na Snehovą Jamę i Certovą Skale w drodze na umykającą nam od lat Kralova Holę na Słowacji. To w najbliższy weekend, a po nim: kilka koncertów z Bird People i Garekiem Drussem. Zaczynamy 11.04 w Krakowie na scenie Magazynu Kultury, 17.04 mamy spotkanie z fanami Skandynawii w Oleśnicy!, a 18, 20, 21.04 gramy w Austrii.  Zaplanowany jest też koncert i promocja książki o tundrze w Warszawie: 26.04 w Ukrytym Mieście. Niestety muszę się oderwać od tego wpisu, bo do środy muszę skończyć nową wersję (mocno zmienioną) przewodnika po Starym Sączu... Naga Days?

Saturday, March 02, 2013

Vak days albo żuchwa jelenia.

Nasza nowa książka Vaggi Varri. W tundrze Samów i praca wokół niej, to główny motyw ostatnich dni. W budniowie tzw. media są tak wykoślawione, że każda udana akcja i dotarcie do kilku nowych czytelników wydaje się wyłomem w ścianie obojętności i niekompetencji. Wersja, że panuje jakaś zmowa milczenia lub coś w tym rodzaju, jest bardzo optymistycznym poglądem na naszą rzeczywistość. Tu jest bezmiar grząskiego budyniu złożonego z braku wiedzy i orientacji w świecie, lenistwa i interesowności oraz nawykowych sposobów funkcjonowania wyuczonych na wzór tresury tzw. psów Pawłowa. Tym bardziej cieszy i zastanawia ( a czasem włącza czerwoną lampkę z napisem: uwaga, ostrożnie!) każdy drobny wyłom w tym mało przyjaznym otoczeniu. Wyłom raczej nie pojawia się samoczynnie i pracujemy wytrwale, aby zawartość książki dotarła do właściwych ludzi. Optymizmem napawa spore zainteresowanie podczas oficjalnej promocji zorganizowanej przez Wydawnictwo Alter i Środmiejski Ośrodek Kultury (26.02.2013 - oficjalne narodziny książki!) w Krakowie, obszerne notki na kilku portalach i w Gazecie Górskiej, starania naszych przyjaciół z Redakcji pisma Dzikie Życie i zaproszeniach z Radia Kraków, ale także świetnej i bezcennej otwartości Radiofonii. Robi co trzeba także Serpent.pl i pierwsze hurtownie, które podobno boją się... Ja też się boję takiego kraju, w którym hurtownie boją się, że nie sprzedadzą takiej książki jak Vaggi Varri... Zimny pot oblewa mi plecy! Poza naszą ciężką robotą na kształt książki złożyła się praca kilku osób i to jak książka wygląda to zasługa zdolnej artystki Magdy Konik!
W dwa dni po oficjalnej premierze książki odbył się wieczór celebracji w Magazynie Kultury (28.02.2013r.) i nie mogło się obyć bez muzyki... Zaproszony przez nas duet Tundra z Gdańska i my, już bardziej jako Noise to Silence z doskonałymi wizualizacjami wobixa (dzięki wielkie Jarek!), ale także czytanie wybranych akapitów (dziękujemy za kulturę sceniczną Marceli Bożek z Magazynu Kultury!), rozdawanie martenic specjalnie przygotowanych na ten dzień (kilka godzin przed 1 marca i świętem Baba Marta) przez Bogdana Kiwaka plus torcik (dziękujemy Nataszy!) i doskonała organizacja i sympatyczne przyjęcie w Kolanku nr 6 ... znowu niezrównana Marcela!!! i ekipa wolontariuszy! Osobne dzięki dla władcy nagłośnienia Mateusza Sieniawskiego! ALE to wszystko by nie zadziałało tak dobrze, gdyby nie Ci wszyscy ludzie, którzy przyszli, kupowali książki, prosili o podpisy i najwyraźniej nie uznali swej wieczornej wyprawy za kiepską! Dla mnie jest szczególnie ważne to, że przy profesorach siedzieli studenci, a przy nich trekkerzy, fani muzyki i miłośnicy dobrej wizualizacji, byli też zainteresowani tortem... Tundra okazała się ekipą doskonale osłuchaną i potrafiącą się znaleźć muzycznie nawet w takim przerażającym otoczeniu jak my... kilka znacznie bardziej doświadczonych, a może tylko znacznie bardziej zarozumiałych zespołów, boi się tego jak ognia... :-) dzięki czemu kilka festiwali jest dla nas zamkniętych. Wspólny i w dużej mierze swobodnie kształtowany koncert został zarejestrowany i o ile jakość pozwoli, to pewnie uda się część udostępnić w sieci. To, mam wrażenie, nie ostatni akt współpracy z Dawidem Adrjanczykiem i Krzyśkiem Joczynem / Tundrą?! Jak już tyle słodyczy w tym budyniowie, to muszę wspomnieć o hicie moich medialnych akcji czyli słynnej już w kilku środowiskach żuchwie jelenia! To bardzo intrygujące narzędzie muzyczne lub prosty instrument (?) ma brzmienie specyficznej grzechotki, ale wygląd mocno wpadający w oko i w wyobraźnię. To wszystko bowiem jest wprost z paleolitu... Miałem dużo radości gdy przetestowałem żuchwę jelenia na konferencji prasowej zorganizowanej przez Nowohuckie Centrum Kultury w związku z Navigator Fest. (nasz dzień na tym Festiwalu to niedziela palmowa...! -24.03.2013! od 16.40). Nieomal wszyscy dziennikarze zostali uwiedzeni żuchwą jelenia i wcale się Im nie dziwię... :-) Potem był Magazyn Kultury i opisany już wieczór okraszony solówkami na żuchwie jelenia... a w piątek, w audycji Gochy Niecieckiej w Radiofonii, którą (Radiofonię, nie Gochę!) krakowscy rektorzy postanowili zamknąć, bo podobno dużo kosztuje i nikt jej nie słucha (co jest kompletną bzdurą!), żuchwa wróciła do swej pierwotnej, magicznej funkcji... Wyleniałe gronostaje vs sprężysta żuchwa jelenia! W trzy dni udało mi się żuchwę jelenia przywrócić do obiegu aktualnej kultury i śmiem twierdzić, że nie mogłaby tego sprawić nawet największa gablota w najbardziej zasłużonym muzeum przez kilka tysięcy dni... :-) , co także znacznie więcej kosztuje niż moje skromne eventy. Ale ja nie apeluję o zamykanie muzeów, bo różnorodność jest podstawą zdrowego ekosytemu.
Vak jest Boginią i Patronką muzyków i pisarzy... i kilka najbliższych wyjazdów dla promocji naszej książki polecamy Jej uwadze... Zaczynamy od Wrocławia gdzie w Tajnych Kompletach zjawimy się 14.03.2013, w dwa dni później - 16.03 opowiemy o tundrze i książce w Szczecinie w ramach Nordic Cross Point, a w niedzielę - 17.03, mamy nadzieje spotkać się z zainteresowanymi w Poznaniu w Kluboksięgarni Głośna. Potem będzie wspominany Navigator Fest. w Krakowie, a w kwietniu spotkania w Katowicach i Warszawie. W Warszawie szykujemy także koncert Noise to Silence! Zagramy także koncert z przyjaciółmi z Bird People (Austria) i Garekiem Druss z Seattle... oczywiście w Magazynie Kultury w Krakowie  i oczywiście we czwartek: 11.04.2013r. Ale o tym w następnych relacjach z frontu anty-budyniowego!
Właśnie w sieci pojawiła się wiadomość, że ziemia się trzęsie pod Tatrami... pamiętam jak nas wyśmiewano gdy w czasie kampanii przeciw zalewaniu wodą przedpola wapiennych Pienin (to się nazywa Zespół Zbiorników Retencyjnych...) były obawy o trzęsienia ziemi i nagłe zejście wody Dunajcem... Rektorzy opamiętajcie się, bo nawet ziemia się trzęsie z żałości nad tym co wyprawiacie z Radiofonią! A żuchwa jeszcze czeka na opamiętanie... :-)
Na obrazku mapka z naszej książki, która pokazuje gdzie umiejscowiona jest akcja... :-)