Friday, March 09, 2007

Dalej i dalej.....spacerując

Tak mi się to spacerowanie po Krakowie spodobało, że z Bogdanem K. pewnego dnia spacerowaliśmy osiem godzin.... Tak się zagadaliśmy w/z Manto, że na spotkanie z Anią musiałem przebić się pod ziemią przez rondo, zaraz roboty ruszyły bo tunel został po mnie jak się patrzy...
Wczoraj był ważny dzień - wernisaż wystawy Bogdana i pierwsze ujawnienie pisemka o tytule, który wziął się z tego bloga. Część rozdanych pisemek była lekko zakrwawiona, bo w 2007 roku i w erze globalnego internetu gazetki dalej zszywa się koślawym blaszanym czymś dziwnym. To coś jest koszmarnym przykładem na to, że lata zaborów i ucisk władzy ludowej (a teraz to jest dopiero ludowa...) nie złamała naszego Ducha Narodowego i nie udało się nas zmusić do wytworzenia niczego dobrego. Śmierć komunie! Samochody nie specjalnie chciały jeździć, a szczytowym osiągnięciem walki z systemem było takie zaprojektowanie siedzeń w autobusach, aby nie dało się o nie oprzeć wygodnie. Siedzenia te powodują, że każdy dorosły Polak ma przynajmniej zaczątki garba. Po powrocie ze spaceru wysłuchałem mętnego wywodu niejakiego Kukiza z bandu Piersi o strasznej krzywdzie jaka go spotyka ze strony Kwacha, prawica jest super, ale taka, jakiej u nas nie ma, lewica jest straszna hydrą a tsunami jest betką przy Bieszczadach. Wszystkiemu winne są zabory (to dlatego wcześniej o tych zaborach pisałem), no i generalnie się uczymy dopiero, aby wejść godnie do europejskiej rodziny. Pewnie wniesiemy w wianie karę śmierci, wszechpolaków, kreacjonizm (to jest taki kierunek, który udowadnia, że rodzina Giertychów ma coś poplątane z ewolucją....). O rany boskie - może kogoś obraziłem.... Sorki i szacuneczek. Nie bardzo mogę zostawić w spokoju (hm....) wieczornych naszych zajęć : Bogdan wygłosił naprawdę długie przemówienie i zabawialiśmy się potem wszyscy ptaszkami....hm... Gospodynie taktownie zapomiały o winie wernisażowym bo poza przybyłymi na wernisaż dzieciaki po 15 lat są w przewadze. Do ścian sie tez nie dało nic przylepić - gdzież to niegdysiejsze poświęcenie dla sztuki. Ale gazetka chyba wzbudziła zainteresowanie i może trochę radości, hm... Po wernisażu pojechaliśmy Land Roverem do tesco oddać się globalistycznemu dyskursowi wielkich korporacji i po tych dyskusjach plus obrzucanie się gumowymi sowami zakupiliśmy trochę sałaty, która nie pochodziła od polskich producentów. Była więc ona wstretnie dobra, czysta i pozbawiona domieszek krowiego łajna i smarków gosposi, co kicha w to co do sprzedania dla miastowych. Ot my zwyrodnialcy, ani łagiewniccy ani toruńscy i cyniczni do bólu. No i jeszcze na koniec taka mała obserwacja - co słup albo okienko od piwnicy to zajebiste imprezki : dj dupa, dj buba, dj siusiak, dj sratatata i w jeden wieczór masz wszystko : funky, klubowe kliaty. dance i wiele jeszcze innych atrakcji. Są miejsca aż buzujące od kultury alternatywnej, są miejsca idące na całość i spokojnym leszczem ci fisha serwują. dawniej się mówiło, że zamawiasz rybę fish, bo było wiadomo, że nic innego i tak nie dostaniesz ale dzisiaj.....wstyd.

No comments: