Monday, April 26, 2010

FOTOPLAŚNIĘCIE


Dochodzą do mnie słuchy, że mój pomysł na wypożyczalnię jamników w celu godnego spacerowania po Krakowie, zyskuje zwolenników. Modyfikacja idzie w stronę wyciętych z dykty jamników zastępczych (JZ), umieszczonych na małych rolkach. Jamniczek taki może być też składany. Dodałbym do tego jeszcze: kołnierze z futra nutrii (przypinane na guziczki dodadzą nam autentyczności podczas spaceru po Salwatorze) oraz "wyglancowane" na błysk woskiem i starą pastą Buwi - skórzane i obowiązkowo skrzypiące buty, tzw. pionierki. To charakterystyczne skrzypienie kilka razy już wyprzedzało nasze niezwykłe doznania wzrokowe jakich dostarcza nam od czasu do czasu jeden z byłym polityków PO, wyłaniający się na krótki moment z krakowskiej mgły... Nie wiem tylko czy Międzynarodowy Komitet Zwalczania Białego Balonu w Krakowie ( MKZBBwK) nie podniesie i tym razem tzw. rabanu (to określenie jest czysto krakowskie jak pionierki...)i razem z GW nie zacznie protestować w ramach ratowania nas przed zepsuciem kulturą popularną.
W niedzielę poszliśmy do kina na obraz pt. Kerala Caffe ale po wyjściu mieliśmy trudności z utrzymaniem się w pionie i musieliśmy posiedzieć trochę nad kawą aby dojść do siebie po granicznych doznaniach jakie niesie to dzieło. Nagle zachciało się nam naszego zepsutego Zachodu, naszych galicyjskich nawyków i cieszyliśmy się jak dzieci, że słonie nocami nie biegają po Plantach... Mimo zaproszenia na Galę Rozdania Nagród nie mieliśmy odwagi pójść do kina Kijów, bojąc się kolejnych skeczy "czerstwego" prezentera (głównie prezentował siebie, ech mazowiecki macho!) z TVN. Festiwal otrzymał ten zapewne kosztowny "podarek" w transakcji wiązanej, chyba?
Granie w Fortach Kleparz miało walor spotkania i kiedy to pisałem w poprzednim odcinku, jeszcze nie wiedziałem, że spotkań było więcej niż zauważyliśmy! A. dostała serię bardzo, bardzo udanych fotografii z tego koncertu. Nawet nie wiemy kiedy były zrobione?! To naprawdę miłe i o to chodzi: fotoplaśnięcie było doskonałe! Dziękujemy.
Dzisiaj spędziłem kilka godzin w studiu radiowym opowiadając o płycie "Monografie instrumentów karpackich" (ciągle jest jeszcze do darmowego dostania!), osobno o soundwalk i płycie A. "Vaggi Varri", która zadziwiła nas powodzeniem i o nowej płycie KM: "acousmatic psychogeography". To gadanie, już poza nagraniem zakończyliśmy ciekawą rozmową na temat naszego miejsca w tym całym budyniowym kramie. A było to radio bardzo, bardzo komercyjne i popowe... Nie wchodząc w szczegóły rozmowy, ciągle wychodzi na moje: to nie bezduszny system, komercyjne media i wielkie koncerny ale tzw. zwykli ludzie albo się czymś zainteresują albo nie, albo przyjdą na koncert albo nie, albo kupią płytę albo nie i nikt temu nie przeszkodzi. Wiem, że masowe rażenie mediów..., że papka budyniowa jest łatwiej strawna, że polityka miasta idzie w innym kierunku itd. ale z drugiej strony: wszyscy mamy w ręku rozwiązanie bo przymusu nie ma! Jest często agresywna kampania promocyjna ale nie przymus.
W najbliższy czwartek zagramy w Katowicach... i trochę mam obawy czy po tak wielkiej przerwie w graniu na Śląsku jeszcze nas tam ktoś pamięta? Jeżeli nie to i tak zagramy bo lubimy to robić. Anegdota kombatancka: kiedyś istniał świetny projekt o nazwie Onomatopeja, całkowicie legendarna ekipa, o której by można dużo mówić i pisać (ale kto to zrobi?) i leader tej ekipy w wywiadzie opowiadał o kolejnych koncertach: "kiedy zaczynaliśmy koncert, na sali były trzy osoby, a po godzinie intensywnego grania, kiedy otwarłem oczy - zauważyłem, że na sali pozostał już jedynie dozorca klubu"...(tak w przybliżeniu to "brzmiało"). Ale czy ma to dzisiaj jakieś znaczenie? I kim był dozorca?
W następnych wpisach pokaże wspominane wcześniej, piękne foty a dzisiaj jedna z serii wykonanych przez inną fotograficzkę - Kasię, na tym samym koncercie. K. udało się dokonać "niemożliwego" czyli pokazać cały aktualny skład KM. podczas pracy...

No comments: