K-wietniowe K-oncerty już za nami... chyba lubie taką intensywność i różnorodność...
Ostatni z trzech kk, w Drukarni i z świetnymi gośćmi, kosztował mnie sporo nerwów ale przy kolacji, około pierwszej w nocy doszedłem do wniosku, że było warto. Tom i Christine wyznali, że bali się trochę przyjęcia podobnego do tego z koncertu w Warszawie. Krakowski Kazimierz nocną porą jest doskonałym miejscem dla wyłuszczenia subtelnych i mało subtelnych różnic kulturowych pomiędzy ... sami wiecie. W nagrodę za ciężką prace pojechaliśmy do Gosi na Sopatowiec aby w czasie długiego weekendu... trochę popracować! Było super! Ania jak zawsze wzmagała się z głosami sympatycznej grupy, ja poprowadziłem spacery etnobotaniczne. Te zajęcia i sound lectures psychogeografia transu cieszy mnie nie mniej niż koncerty. Powoli nadchodzą przesyłki z muzyką zbudowana na moich dronach z Cyber Totem'u. Jest czego posłuchać i zapowiada się naprawdę interesująca jesień.
W mojej "ulubionej" Gazecie Krakowskiej przeczytałem, że : "...głosami jedenastu radnych odrzucono projekt wprowadzenia do porządku obrad oświadczenia potępiającego łamanie praw człowieka w Tybecie..." - to na sesji w UM Nowego Sącza. A z mojego archiwum tej samej gazetki rarytasik "...Jest to logiczne dopełnienie niezwykłego dzieła, rozkwitającego w naddunajskim grodzie, które trudno ogarnąć umysłem, a można pojąć tylko oczami wiary". To piękny tekst z 2001 roku o gazetce pt. " Zwyciężajmy miłością". Mój umysł faktycznie nie może pojąć swobodnego zabierania przestrzeni publicznej na religijne sanktuaria w imię -zwyciężania miłością- wpychaną na siłę do gardła każdemu posiadaczowi zwykłych, chciało by się powiedzieć : normalnych?!), oczu.
I jak tu nie zostać blogowym hatersem gdy się widzi tyle zmian w znaczeniu słów... Poza - miłością- dam inny przykład. Piknik rodzinny dawniej oznaczał, że całe rodziny mogą uczestniczyć w akcji, coś dla taty, coś dla mamy i coś dla dzieci ( albo jakiś inny układ jak ktoś chce). Teraz to oznacza, że podczas jednej imprezy zagra : WW, synowie solo i razem, Osjan, WW z kimś tam itd. To jest teraz piknik rodzinny i funduje go niezaspokojonym warszawiakom Lublin. No i o.k. - jak mówi Ania : nie ciągnie nas na ścianę wschodnią, tylko dlaczego to się nazywa : nowe brzmienia? W Lublinie, gdzie tyle lat działał niestrudzenie OBUH Records, gdzie nasz (już zapomniany przez media...) oskarowy kompozytor Jan A.P. Kaczmarek grywał (osobiście bądź z taśmy) podczas spektakli u Pana Mądzika, a Obywatel GC w pobliskim Kazimierzu ... nawet nie wspomnę wczesnego okresu Budki S. (sorry, jestem już stary i pamiętam coś więcej niż -tango-) i wielu innych ludzi... i tam objawia się NOWE brzmienia?! Pogłupieli ludzie od tego dobrobytu w lessowej krainie?
No dobra, szołbiznes ma swoje prawa i rozumiem to, powodzenia! tylko troszkę przyzwoitości i pokory wobec muzyki. No wiem - idealiści muszą zginąć, jak nie od "miłości" to od "nowości".
Tu otwiera się piękny i wdzięczny temat do dyskusji.... bo jest jeszcze jedno określenie warte analizy : offowy! Oj jest o czym podyskutować!