Wednesday, December 10, 2008

Dobry czas



Z przyjemnością wracam do naszego wyjazdu do Gdańska. Z okazji 25-lecia Teatru Snów, przez trzy ostatnie wieczory listopada w klubie "Żak" fetowano pracę i upór Zdzisława Górskiego, Alicji Mojko i wielu aktorów ale także organizatorów kultury i ...tak, tak : urzędników! Wszystko rozpoczął Teatr Wiejski Węgajty (to w piątek, jeszcze byliśmy w Krakowie), w sobotę odbyła się prapremiera sztuki Imitacje Teatru Snów - wow! dzięki Zdzisławie za umacnianie mojej słabnącej czasem wiary w teatr! Na nasz koncert przyszedł czas w niedziele i był on dla nas wyjątkowy ze względu na udział Ramunasa Jarasa z Litwy. Bez problemu zagraliśmy razem po latach zawieszonej współpracy. Tomek Radziuk przywiózł odnalezione w domowym archiwum kasety z nagraniami koncertu Karpat Magicznych w ... Kłajpedzie ale także pamiętnego koncertu pod Szczecinem, po którym wywiązała się prawie awantura o to, że tak grać nie wolno! Chodziło o nasze -ethnocore- i połączenie tradycyjnych instrumentów z gitarami elektrycznymi i elektronika... No i jak kochani ? Już teraz wolno? Ale prawdziwą perełka jest kaseta z utworami grupy Komitet w składzie : Tomek Radziuk na basie, Adam Lao na basie (basista Karcera), Piotr Dudziński perkusja i... Marek Styczyński - flety, ksylofon itp. Za sprawą tej kasety zostaliśmy zakwalifikowani do festiwalu Poza Kontrolą w Warszawie gdzie zagraliśmy koncert na tzw. dużej sali... Tak więc może po latach punkowe granie Komitetu znowu będzie mogło być usłyszane. Na poczatku lat 80-siątych nazwa Komitet robiła mocne wrażenie... Ale wracajmy do Gdańska i naszego koncertu. W recenzji z niego miły dla nas dziennikarz Gazety napisał, że : potwierdziliśmy wysoki poziom artystyczny. Boże, to w Polsce wyrok śmierci na każdego kto występuje na scenie, już pewnie nikt na nasz koncert nie przyjdzie. A swoją drogą to Teatr Snów w nagrodę za 25 lat pracy wylądował na okładce dodatku Co jest grane? To nas pociesza, w tym roku obchodziliśmy 10-lecie, mamy więc jeszcze szanse, nikłe bo nikłe - wobec warszawskich rezydentów w krakowskich klubach - ale jest nadzieja. Prosto z Gdańska, ale niestety nie szybko (pociąg Gdańsk - Kraków jedzie tak długo, że w tym samym czasie można dotrzeć do Kanady lub USA z jedną przesiadką i dojazdami na lotniska!) znalazłem się w studiu NS i po dwóch dniach wyszedłem z niego z CDR wypełnionym po brzegi (blisko 60 minut!) zmiksowanej wstępnie sesji z Sopatowca. Ale to jest tylko część tego co nagraliśmy i wybieram się znowu na dwa dni do studia. Miło słyszeć, że po tylu latach pracy i kilkunastu płytach kroi się tak interesujący materiał. Kończymy też przygotowywać wydawnictwo dvd z filmem - reportażem z Sopatowca. Pierwsza partia jest już powielona, Bogdan przygotował okładkę i za moment rozsyłamy to pierwsze wydawnictwo sygnowane jako Carpathians tv. Póki co umieściliśmy 4 fragmenty tego filmu na YouTube i z każdym dniem przybywa oglądających. A mamy kilka ciekawych obrazów do powieszenia w najbliższym czasie... W tym dobrym czasie pojawił się oczekiwany z nadzieją J Ś Dalajlama i wizyta w Krakowie była naprawdę znacząca i mocna. Trochę się wzruszyłem kiedy JŚ Dalajlama odbierał granatową tubę z doktoratem w tej samej sali UJ, w której otrzymała swój doktorat Ania. Spotkanie ze studentami i pracownikami UJ, które odbyło się popołudniu śledziłem w internetowej relacji bezpośredniej, jestem za to bardzo, bardzo wdzięczny bo grypa zatrzymała mnie w domu. To była dobra i ważna wizyta. Tym bardziej z pewnym zaskoczeniem i rozczarowaniem oglądałem bezpośrednią transmisję z Wrocławia. Pan Dutkiewicz słowo Wrocław wypowiadał zasadnie i bezzasadnie co kilka chwil jak na targach expo, a Teatr Pieśń Kozła udowodnił, że jest wielki (jak podkreślił Pan Dutkiewicz, dodając : oczywiście z Wrocławia) ale raczej jako organizator interesującego festiwalu niż wykonawca utworów polifonicznych. Może mniej nut a więcej serca by pomogło? Pytania wyselekcjonowanej młodzi szkolnej były do bólu wystudiowane i całość mnie rozczarowała. Być może Wrocławowi umyka coś istotnego w tym samouwielbieniu i raczej nie będę głosował na Pana Dutkiewicza kiedy wystartuje na prezydenta RP. Jestem fanem Wrocławia ale ... mam wrażenie, że przyda się w tym paśmie sukcesów (jakich?) takie : halo, halo! pobudka! Pozostając w poetyce buddyjskiej przytoczę powiedzenie Buddy Sakjamuniego do swego ulubionego i zdolnego ucznia : jesteś sprytny...ale uważaj abyś nie był za sprytny! Przy okazji wizyty JŚ Dalajlamy, z łezką w oku przypomniałem sobie kasetę z serii FLY Music pt. Buddyjska muzyka Tybetu, która była najprawdopodobniej pierwszym wydawnictwem opracowanym i wydanym w Polsce z tego rodzaju nagraniami. Wydaliśmy ją już blisko 20 lat temu... No i węzeł bez początku i końca, który był znakiem rozpoznawczym grupy Atman...od wczesnych lat osiemdziesiątych. Tybetańska trąba d'ung, czynele, dzwonki i crotale, trąbka rytualna, koncha i misy śpiewające pierwszy raz stosowane na scenie muzycznej w Polsce, wizyty w Muzeum Azji i Pacyfiku, przyjaźń z "Magurą" Góralskim, Markiem Kalmusem, Panem Profesorem Strumiłłą - moim nauczycielem widzenia Nepalu... eh boys! Ale w naszym kraju nie ma mody na ciągłość kultury, na docenianie pracy. Jest moda na zawłaszczanie, na wyłączność, na nadymanie ego. JŚ Dalajlama podkreślał w swoich mowach zwłaszcza jedno słowo : współczucie i dlatego uwalniam się od złych emocji i rozciągam swoje współczucie nawet na tych, którzy zadali sobie wiele trudu aby na nie nie zasługiwać. Nim pomożemy Tybetowie, pomóżmy sobie nawzajem, koledzy...
A dzisiaj dobry czas miał smak etnobotaniki. Na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie mogłem około południa podzielic się ze sporą grupą studentów, wykładowców i gości materiałami filmowymi i fotograficznymi opracowanymi jako "Etnobotaniczne wędrówki po Bułagarii". Na koniec było after party z bułgarskim jedzeniem i było to naprawdę miłe spotkanie. To wielka frajda kiedy mamy do czynienia z dobrą organizacją, sercem, pasją i zwykłą życzliwością. A wspomnienie Bułagrii zawsze napawa nas tęsknotą. Wracaliśmy z Anią ze spotkania planując już następne szlaki i nowe filmy. Dobry czas w grudniu? Dotąd było to bardzo małó prawdopodobne, JŚ Dalajlama na Plantach ? dotąd było to.... ale czasem niemożliwe staje się możliwe...Dobry czas.

4 comments:

Joanna Szczęśniak said...

Witam,
lubie tu zaglądać, bo zawsze przyjemnie wieje świeżą bryzą..; ale dziś mnie ruszyło mocno.. uwaga na temat proporcji ilości nut do wielkości serca u Kozłów; szybka ocena..; życzliwie życzę okazji do dotknięcia tematu głębiej :)

pozdrawiam z Wrocławia

Marek said...

Wiadomo, o Wroclawiu dobrze albo wcale i nie szargac swietosci... ale ja pisalem o tym co slyszalem i widzialem i wlasnie jako fan Wroclawia dodalem moj slaby glosik bo podziwiam -Kozla- i mialem dyskomfort.Blog to taka forma gdzie rezygnacja z aktualnych odczuc we wpisach przeczy sensowi tego wynalazku. Ale zgoda, ze wnikliwe recenzje lepiej pisac na podstawie doglebnego zbadania...przy najblizszej okazji sie poprawie. Dzieki za podczytywanie i pozdrawiam karpacko!

Joanna Szczęśniak said...

mój komentarz/ impuls z aktualnego odczucia/ jak widać też nie zrezygnowałam..
No tak, dyskomfort zrozumiały, chwilami pożądany:)Prezydentowi nie pykło (jak mawia mój nieletni syn, określając różnego rodzaju niewybuchy), a Kozły rozjeżdżały się słyszalnie... ze wzruszenia właśnie; Może okazja cudownie dotrze do Krakowa..?
Miło, że reagujesz

serdecznie pozdrawiam wro-kra-packo
!

skandal said...

Jesli mozna dorzucic swoje 3 grosze: w walce Wroclawia z Krakowem (bo tak to juz wyglada) kibicuje Wroclawowi, poniewaz Krakow w swojej warstwie urzedniczo-decydencko-ęckiej jest niemilosiernie zadufany w sobie. Co widac z kolei na przykladzie jego przegranej z Katowicami w wyscigu o najbardzie zatloczone lotnisko :-) No i mam Krakowowi bardzo za zle jego tolerancje dla maszerujacych faszystow. Wiec jestem za tym, zeby Wroclaw rosl w kulturalne siłę, ale nie za tym, zeby sie nadymal jak Krakow. To wszystko oczywiscie kompletnie nie dotyczy osob, a tylko zjawisk "generowanych", jak sie teraz mowi, przez nadęte osoby.