Sunday, April 05, 2009

KARPATY MAGICZNE W WARSZAWIE !


Wczoraj zakończyliśmy sezon narciarski (chyba...?!) po słowackiej stronie Tatr. No, może jeszcze jakiś wypad w wyższe partie Tatr ale raczej już tourowy. Słońce było tak obezwładniające, a mieszanka tlenu i uwalnianych z drzew fitoncydów - tak mocna, że nogi plątały mi się nieco bardziej niż zawsze. Skutkowało to klasyczną "czapeczką" czyli mocnym walnięciem o glebę z pozostawieniem czapeczki kilka metrów od miejsca gdzie się znalazłem, już bez nart! Właściwie to najpierw leżała jedna narta, potem druga, następnie czapeczka i za około 2 m okulary.... W czasie takiego upadku wszystko dla mnie nagle zwalnia, ciało poddaje się szalonym siłom i pada na śnieg, oglądam to spokojnie i z umiarkowanym zainteresowaniem. Zero strachu, zero szarpania się, zero stresu... A jak zeznawała Ania ; wyglądało to groźnie! Po usunięciu kilkunastu kilogramów śniegu, który napchał mi się pod softszel, nawet nie poczułem małego stłuczenia... A wiadomo, że ot tak ; "pstryk" i to samo może skończyć się inaczej... Pozdrawiam Andrzeja, który miał właśnie taki sam upadek ale niestety doszedł do niego ten "pstryk" i narazie chodzi o kulach. Tak więc wiosenne narciarstwo w wielu momentach jest różne od zimowego i mnie osobiście sprawia więcej kłopotu. Ale góry w mieniącym się biało-srebrnym śniegu na tle błękitnego nieba (landszaft totalny! szkoda nawet fotografować) to widok, który każdego może zdekoncentrować.
I w takim oto stanie umysłu zbliża się kwietniowy etap naszych wiosennych koncertów : Warszawa, Gdańsk i Kraków. Swoją drogą to wiosenne odurzenie tlenem, fitoncydami i słońcem powinno być zabronione i ścigane jako tzw. dopalacze ! Aż dziw bierze, że nie wpisano tej euforii na listę nielegalnych środków w kategorii - naturalne, nazwa handlowa : "wiosna"!
Na Warszawę cieszymy się specjalnie bo nie graliśmy tam od koncertu i akcji photo::drone w CSW Zamek Ujazdowski.... gdzie było legendarnie mało publiczności! A szkoda, bo tam właśnie Ania po raz pierwszy zagrała Queen of Snow.
Koncert w Powiększeniu na Nowym Świecie 27 (czwartek, 16.04) może także być bogaty w nowe momenty. Zagramy go z Ericem Arnem. Mimo tego, że początek naszej znajomości muzycznej datujemy na 2001 rok, to po zeszłorocznej sesji na Sopatowcu jest to już nieco inne granie. Bardzo mnie intryguje muzyczna wizyta w Warszawie pod hasłem : "psychedeliczna implozja w Powiększeniu".
W Warszawie graliśmy wiele razy i koncerty w kolejnych lokalach "Jazzgotu" należały do całkiem udanych. Dlatego też opracowaliśmy nagrania z jednego z tych koncertów w formie płyty WFR pt. "Koncert w Warszawie". To jest nagranie z kilku powodów bardzo interesujące. Po pierwsze w składzie był Wojtek Czern grający na syntezatorze Moog, po drugie ; świetna atmosfera w Jazzgocie Dramatycznym zadziałała na Anię w inspirujący do slamu sposób ! - te partie o makaronie ze zmiętej torebki... oj boj ! - a po trzecie : w nagraniu słychać aprobujący nasze poczynania śmiech Redaktora Rafała Księżyka... Warszawa da się lubić...
Po Warszawie zagramy w Gdańsku, u zaprzyjaźnionej od wieków ekipy i w świetnej sali klubu Plama i mam nadzieje, że będzie przynajmniej tak dobrze jak ostatnim razem! Tam dołączy do nas Tomek R. (z basem Kramera) i na chwilę powróci nasza pierwsza sesja z Ericem i Vanessą, jaką zagraliśmy w ich domu w Austin, TX, USA... w 2001 roku! Zabraknie jedynie Janka K., który był z nami na naszej pierwszej trasie w USA. A Janek właśnie wrócił z Indii i pięknie remontuje mi mój zestaw tabli... bo postanowiłem sobie trochę przypomnieć grę na nich. Z Jankiem pewnie zagramy w sierpniu na festiwalu Karpaty Offer... chyba, że się w Meksyku zagubi...ale o to nie miałbym do Niego żalu.
Jak to dobrze, że mój upór wydał owoc w postaci płytki z fragmentami grania ( Austin Jam, WFR) w Teksasie. Jest do czego wracać przy dobrej herbatce...
Najmniej klarowna sytuacja jest (wiadomo, tzw. wiosna tutaj wcześniej przychodzi...) w Krakowie. Mamy grać 24 kwietnia w klubie Ptasiek na Kazimierzu (ul. Dajwór 3, bartosz@ptasiek.eu) ale... wczoraj wyczytaliśmy w Aktiviście, że gramy w RE (a to jest tak mało prawdopodobne...) - na dudach (!) i wielu innych etnicznych instrumentach. Skąd to chłopcy i dziewczynki z Aktivista wzięli ...to już ich słodka tajemnica. Może jest tak, że jak już piszą to tylko o RE, a nas należy trzymać w folkowym getcie z dudami, aby nie przyszło nam do głowy aspirowanie do innych szufladek ? Ale i tak dziękujemy młodym aktywistom za zauważenie nas w powodzi objawień scen rozmaitych : Pectus, Feel, oraz ......tym razem nie wymienię innych moich ulubionych offowców !
W każdym razie w RE : NIE!
Ptasiek Cafe całkiem prawdopodobna i to z prezentacjami fotografii organicznej, może nawet z pokazem samego Bogdana Kiwaka w naturze, bo to w ramach Dekady Fotografii.
Więc jeszcze palmy jakoś przeżyjemy i do roboty...

No comments: