Sunday, August 12, 2007

pracowite wakacje

Od ostatniego wpisu wiele się działo... ale czy dotąd było inaczej?
Granie o zachodzie słońca pod zamkiem w Starej Lubovni, warsztat pod Jelenią Górą i interesujące zajęcia we Wrocławiu... Na Festiwalu Era Nowe Horyzonty ilustrowaliśmy najstarszy film wyprodukowany w Australii...o bandzie Neda Kellego... Wydawało się to całkiem kiepską inspiracją dla naszej muzyki ale...film nie zachował się w doskonałej kopii i od połowy na ekranie pojawiają się bąble płonącej taśmy filmowej i wszystkie inne pochodne topienia się i palenia filmu. I to się nam najbardziej podobało i dawało dobry powód do wolnej improwizacji. Bo jakoś idea szlachetnego przestępcy się nam zdewaluowała trochę wobec serialu pt. Gównem i pomyjami, jaki realizowany jest przez nasz obecny tzw. rząd.
Po filmie pobiegliśmy do klubu festiwalowego i zagraliśmy energetyczny i miły dla nas koncert. Po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że jest tam też fajna publiczność i było podwójnie miło. Jadąc z Jeleniej Góry do Wrocławia usłyszeliśmy w radiu (podczas warsztatu media dla nas nie istnieją) o wypadku autobusu. Okazało się, że po naszym koncercie, w poniedziałek, ogłoszono żałobę i przerwano cykl koncertowy na Erze...
No i po tym wszystkim przyszedł czas na kolejną już edycję Sajety. To bardzo interesujący festiwal w Alpach Julijskich nad rzeką Soczą. Pomyślany jako warsztatowo-prezentacyjno-koncertowy tydzień odbywa się już od kilku lat. Bezpośrednio przed Sajetą skończył się w tym samym miejscu festiwal metalowy, na którym grały m. innymi Sepultura i Motorhead.... Ponieważ nasz szalony koncert, którego dużą częścią były nagrania z kolejowej trasy nagrywane bezpośrednio przed graniem , otwierał Festiwal można powiedzieć, że graliśmy po Sepulturze.... Hm, hm coś w tym jest....
Potem była codzienna poranna kawka przy placyku w centrum Tolmina, warsztaty Ani w różnych miejscach : jaskiniach, starym umocnieniu na szczycie góry, zabytkowych wnętrzach muzeum i cmentarzu wojennym. Po dwóch latach pracy nad artykułowaniem głosu przyszedł czas na zwrócenie uwagi na fenomen słyszenia - słuchania. Graliśmy też jeszcze w ramach sesji z Embryo oraz solo i akustycznie w wieczornym koncercie / nieporozumieniu z tą samą legendą krautrocka i lokalsami. Goście z Embryo zatrzymali się na etapie naśladowania melodii z tureckiego grilla i epatowania niekończącymi się solówkami na niestrojących instrumentach. Szał i ekstaza pozostała gdzieś około 1970 roku i pozostał niesmak i znużenie. Poza tym Embryo jest dowodem, że ziele jednak szkodzi. Tak więc próba zmiksowania niemieckiej legendy z karpacką determinacją nie powiodła się. Lokalsi złapali się na to ale istotną sprawą w tej komitywie są zainteresowania botaniczne.
Poza fiaskiem opisanego eksperymentu było super.... słońce, dobre jedzonko w hotelu ( tu wiadomość dla Mikrokolektywu : pamiętacie jak w zeszłym roku siedzieliśmy w stołówce i polowaliśmy na sałaty... tym razem full wypas w hotelu !). Bogdan K. dochrapał się pozycji festiwalowego fotografika i jest chyba jedyną osobą , która była na wszystkich koncertach ( koncerty zaczynaja się o 23.00...) i plon Jego mrówczej ale też i natchnionej czasem pracy możecie oglądać na stronie festiwalu - a warto!
Sajeta daje nadzieje, że bedziemy się dobrze bawić w naszej przestrzeni i zadbamy o świetnych muzyków , którym chce się rozwijać i robić coś naprawdę... bo na tym Festiwalu trafiają się Japonki z nadgryzionym jabłczanym laptopem i legendy "niewiadomoczemu" ale ani nie stanowią większości ani też jakiejś specjalnej atrakcji. Jak mawiał Sławek Gołaszewski : każdy tu może być gwiazdą i zrobić furorę na "byle czym" - byle to było jego własne...
Obiecuję, że bardziej dowcipnie napiszę wkrótce ale musiałem się "dogonić" wobec tych wszystkich samochodów, pociągów i nocnych autobusów. I jeszcze jedno : Ljubljana jest całkowicie perfekcyjna ! To jedno z TYCH miejsc!
I tylko anegdotka - żartobliwa - na koniec : koncern dizajnerski Manto z Krakowa od pół roku obiecywał logo naszej serii World Flag i kiedy już o tym zapomniałem i siedziałem z całkiem innym koncernem i kończyłem nowy katalog serii płyt niezwykłych przyszedł mil z projektami...czyż to nie zabawne. A jaki morał : nie czekaj i rób swoje?

No comments: