Monday, August 30, 2010

GOOD VIBRATIONS


UWAGA: Tytuł nie nawiązuje do dzisiejszego święta Solidarności i spokojnie można czytać dalej.
Dla relaksu robię sobie notatki na temat thereminovoxu. Okazuje się, że w Moskwie od kilkunastu lat istnieje laboratorium nowych praktyk i form artystycznych o nazwie Centrum Teremina. To dość interesujące zważywszy, że tereminovox powstał w Petersburgu, a Leon Theremin (vel Lew Siergiejewicz Termen albo: ze dwie inne wersje pisowni nazwiska)mimo pokazu urządzonego dla samego W.I. Lenina na Kremlu pofatygował się do USA, na stałe. Mimo masowego odbiorcy w postaci milionów chłopów i robotników, która wykończyła gnębiące ich siły i rozkwitła w komunistycznej ojczyźnie, brzmienie thereminovoxu do historii muzyki popularnej weszło za sprawą utworu Good Vibrations zespołu Beach Boys. To dość pokręcone ale daje do myślenia. Coś jak ratownicza akcja Dody dedykowana Nergalowi. Wiele wpływowych (niegdyś chyba bardziej?) środowisk pewnie czuje sie nieco zaskoczonych rozwojem sytuacji?! Już byli przekonani, że kilkanaście lat działania tzw. muzyki chrześcijańskiej i opluwania od zboczeńców i sekt każdego, kto nie ma blond dredów... da inny efekt! A tu masz! Podoba mi się reakcja na akcję Dody i sytuację Nergala i innych chorych ludzi. Aż strach pomyśleć jaki byłby wynik rywalizacji gdyby Doda zechciała się kiedyś ścigać z datkami na tacę... Czasem budyń musi ustąpić. Chwalcie Pana!
Jeżeli chcecie brać udział w pomocnych, pozytywnych i słabo kościelnych akcjach zobaczcie na BuddhaBadges! To ciekawy i mało mesjanistyczny pomysł.
Wczoraj na Wolnicy w Krakowie kupowaliśmy serki, czosnek i chleb o smaku chleba (co nie jest normą i oczywistością). Niestety musieliśmy zobaczyć i usłyszeć monstrum w postaci zespołu Rzoz z Zakopanego. Facet objawił, że to "góralska poezja śpiewana z nutką rocka" i co powiedział to zrobił. Podziwu godna konsekwencja! Wokalista śpiewał i grał w wysokiej czapie "hetmana zbójników" i w całym tym wymyślnym ubranku co mi się zlewa uparcie z komuną... Zawsze był taki jeden obok sekretarzy PZPR, a dalej stali górnicy, hutnicy oraz chłop i baba w przebraniu. Czasem byli tam też stoczniowcy ale to dzisiaj nie wypada chyba przypominać? Z tego towarzystwa tylko chłop i baba ma Krus a reszta ma pana Śniadka na utrzymaniu, i nabiera się na to ochoczo. Jako dzieci kochaliśmy górników bo z pomocą tuszu, kartki papieru i spinacza można było szybko zrobić ich galowe nakrycie głowy na tzw. pracach ręcznych i się "pani" musiała odczepić. Rzoz sypał takimi tekstami, że wiem chyba jaka gwiazda zabłyśnie jesienią na folkowym niebie. Zakopower się już grania w reklamie nie doprosi, teraz będzie "robił w reklamie" Rzoz.
Kilka ostatnich dni to pasmo porażek organizacyjnych i finansowych, które są od dawna spodziewanym efektem mojej naiwnej wiary w deklaracje osób, które wypełnia budyń po dziurki w nosie! Wiem, wiem - jestem sam sobie winny itd. Ale co z wiarą w ludzi, w dawanie szansy, w "nie dzielenie", w "nie wrzucanie do jednego worka", co z nadzieją na zmianę? Ratuję się przed melancholią rozważając intrygującą myśl Arne Naessa, norweskiego filozofa i twórcę filozofii ekologicznej: " relacje wewnątrz Ja są ważniejsze i bogatsze od relacji międzyludzkich".
Na mojej focie z tundry - siewka złota, ptak w Polsce wymarły ale mający się całkiem dobrze za Kręgiem Polarnym. Już kiedyś o niej pisałem ale odpocznijmy chwilę od relacji międzyludzkich!

No comments: