Sunday, September 04, 2011

SŁOWA na WIATR


Spakowałem się już na jutrzejszy warsztat terenowy w Beskidzie Niskim. Wieś Radocyna leży na dawnej Łemkowszczyźnie Środkowej i ma barwną przeszłość, ale ja nie będę się musiał nią zajmować... na szczęście! Od strony przyrodniczej to obszar bardzo interesujący, bo to źródliska Wisłoki, jeszcze Karpaty Zachodnie (ale blisko do granicy z Karpatami Wschodnimi), a wokół jak nie Wilcza Jama albo Łysa Góra ... to Uherec! Beskid Niski jest faktycznie najniższą częścią polskiej części Karpat. Od strony komunikacyjnej to jest załamka pełna... wszystko obliczone na indywidulny dojazd własnym samochodem. Z Radocyny jest blisko do granicy ze Słowacją, ale przyrodniczo to dwa regiony oddzielone ważnym wododziałem karpackim - po jednej stronie wszystko płynie do Bałtyku, a po drugiej - do Morza Czarnego. Po dawnych mieszkańcach Radocyny i okolic nie pozostało zbyt wiele i zobaczymy czy etnobotanika pozwoli na odkrywanie tu czegoś z przeszłości. Rośliny jakie chciałbym tam omówić (a może też odnaleźć) to: szałwia, kłokoczka, dziurawiec, bzy: czarny, hebd, koralowy, może arcydzięgiel litwor?
Jak już przy Karpatach jestem, to warto odnotować kolejne świetne opracowania wydane na Słowacji: Cultural Heritage of Slovakia - Folk Culture (Vydavatel'stvo DAJAMA, 2010) i całkowicie powalające dzieło Oskara Elschek'a pt. Fujara ako vytvarne dielo - wydane w 2009 roku przez ULUV (Ustredie umeleckej vyroby) w Bratysławie. Książka - album ma 210 stron i jest naprawdę niezwykle interesująca. To już inny poziom badania tradycyjnej twórczości. Po znakomitym i niewiarygodnie bogatym opracowaniu MAJSTRI - Mariana Plavec'a z 2003 roku (fakt, ma grubo ponad 400 stron i setki ilustracji) to Fujara... wydaje się japełniejszym opracowaniem fenomenu pasterskiego fletu pionowego i jego kultowego wręcz znaczenia. Nie tylko melodie warto by ze Słowacji zapożyczyć... i już widzę jak się nasze (pożal się boże...) tzw. wydawnictwa pukają po głowie na takie pomysły.
Kilka dni temu rozpocząłem trochę inżynierskich działań na niwie konstruowania nowych instrumentów i instalacji muzycznych. Po udanym eksperymencie z 18. metrowymi strunami, zbudowaliśmy stały system zaczepów do strun, który pozwoli na szybkie i precyzyjne rozstawienie całej instalacji. Wkrótce wypróbujemy całość i nagramy pierwszą sesję - Long Wave Installation i z pewnością okaże się, że wielu naszych kochanych muzyków robiło to od dawna po domach i tylko się nie przyznawali. Bardzo szybko udało się przystosować moją starą harfę (jest to twórczo opracowany model archaicznej harfy azjatyckiej, wykonany z drewna orzecha, grochodrzewu i śliwy gdzieś około 1984 roku) do funkcji instrumentu wiatrowego. Mam nadzieje, że wiatr halny okaże się muzykalny... Pracujemy nad całkiem niezwykłym instrumentem z grupy akustycznych, ale nie tradycyjnych oraz nad analogowym, elektrycznym zestawem: Motofon+Badoog I+ Badoog II Light System.
To wszystko pcha nas w rejony, które pozostają już całkowicie poza wyobraźnią klubów i poza sitwą tzw. kuratorów czyli oficerów politycznych sztuki współczesnej. Dlatego musimy się przyzwyczaić, że garstka zainteresowanych zdana jest wyłącznie na ten blog i od początku nowego roku, także na realizacje video, których będzie sukcesywnie przybywać na YouTube i płytach dvd.
Ciągle czuję niesmak po dyskusji z Rafałem (Hati) na temat tego czy zespoły muzyczne mają prawo do własnych postaw i poglądów (nawet skrajnych) czy nie, a jak nie, to kto ma zadecydować o odmówieniu im prawa do grania... i co w praktyce z tego może wynikać? Nienawidzę szczerze kiedy ktoś wymaga opowiadania się po jakiejś stronie i przymus taki uważam za arogancki, nieuprawniony i pozbawiony sensu. Na szczęście dla Rafała, znamy się tak długo, że nie mogę się obrażać i tylko czuję się naprawdę źle zmuszany do oświadczania, że nie jestem neofaszystą. Nie jestem też żyrafą, nie jestem z ludu pisowskiego kiedy krytykuję Gazetę i nie napadam na ekologię gdy rozśmiesza mnie jedynie słuszny Adam W., albo smuci przymierze zielonych z tzw. lewicą. Nie zgadzam się udawać prostaka tylko dlatego, że inni by się od tego lepiej poczuli. Ideolo działa jak jakaś piana, która pojawia się nieuchronnie i wycieka nam z dziurek w nosie... jak ten budyń siedmiodniowy, który nie utrzyma w nas nawet stary, dobry Aviomarin. W chwili kiedy zaczniemy żądać jedności poglądów od artystów, stawiamy się w miejscu dawnego Komitetu Powiatowego, Cenzora, Inkwizycji itd. Niech publiczność oceni czy poza ideolo jest coś jeszcze, czy nie? Jak jedynie ideolo to porażka i do domu, ale jak sztuka? To kłopot. A co Rafale zrobisz w sytuacji gdy ktoś nie ogłasza swego ideologicznego programu, to co: wykrywacz kłamstw czy oświadczenie? Np.: oświadczam, że nie jestem ludożercą... nie molestuję dzieci... nie jestem terrorystą ( i tu problem, bo wiele mieszczańskich lewaków jest za terroryzmem, ale w tzw. słusznej sprawie, bo wiadomo: komunizm Stalina był lepszy niż narodowy socjalizm Hitlera? czy tak?) i ostatni raz byłem na spowiedzi / grałem na festiwalu w zeszłym tygodniu... Naprawdę rozsierdzają mnie też tajemnicze "środowiska" i rezydenci z różnych krajów ( oczywiście na wyższym poziomie rozwoju społecznego)... jak oni się o nas troszczą i jak chcą pomóc! Ciśnie się na usta: lekarzu, ulecz się sam.
Swoją drogą, to A. napisała z Austrii i najważniejszej wystawy sztuki elektronicznej: sztuka umarła i dobrze jej tak! Pozostaje więc marketing i ideolo jako jego część? No to ja spadam i udaję się na emigrację wewnętrzną, nowe wraca?
Kilka dni temu byłem służbowo na spotkaniu, na którym omawia się i wnosi poprawki, postulaty i protesty dotyczące planu pracy leśników na najbliższe 10 lat! Dotyczyło to obszaru Natura 2000 i sporej części cennych górskich terenów chronionych. Prawo mowi, że wszelkie uwagi do tego planu muszą być zaprotokołowane i przeanalizowane w celu udzielenia odpowiedzi jak zostały uwzględnione. O dacie i miejscu spotkania informuje się w ustawowo uregulowany sposób, tak , że wszyscy zainteresowani mogą się o tym dowiedzieć. No i poza przedstawicielami mojej instytucji i ALP nie pojawił się nikt z NGO, nikt z Samorządu i nie przybył Adam Wajrak, który ma tak wiele do zarzucenia dowolnemu nadleśniczemu... ale raczej na fejsie lub za wierszówkę. Zauważyłem, że ideolo przenika wszystko i zawsze to milej, taniej, łatwiej i bardziej cool być fejsfajterem niż zalatwić coś poza klaką swoich znajomych i setkami lajków za ziewnięcie rano i przywalenie nie-naszym.
Bogdan K. jak zwykle cierpliwie dokumentował moje poczynania w warsztacie Wieśka B. (nie mniej cierpliwego wobec moich pomysłów) i nad wpisem jest fota harfy (już) wiatrowej. Dla tych, którym - jak Wojtkowi - moja harfa przypomina: narzędzie rolnicze wyjaśniam, że ze względów technicznych harfa leży uchwycona w imadle poziomo, a grając na niej trzyma się instrument pionowo.

No comments: