Monday, February 02, 2009

GUERRILLA GARDENING


Instytucja opanowały już wszystko - a (...) "Nowa Lewica tak naprawdę nigdy nie potrafiła uwierzyć we własne istnienie, póki nie usłyszała o sobie w Wieczornych Wiadomościach" (z "Tymczasowa Strefa Autonomiczna" Hakim Bey) i w tej sytuacji najzdrowiej jest zająć się tworzeniem własnych miejsc w czasie i przestrzeni w rodzaju TAZ : Temporary Autonomous Zone i ...nie zapominać przy tym o przyjemności.
Oczywiście gość o ksywie Hakim Bey niczego nie odkrył i niepokojąco zaczyna dobrze definiować to, co garstka ostatnich partyzantów robi od pół wieku z okładem...ale dziełko małe i interpretacje jakże różnorodne. Jest szansa, że oko Mordoru tego nie wyłapie. Podoba mi się też opisanie taktyki znikania (chociaż wolę Carlosa Castanedę, bo dowiódł skuteczności tej taktyki swoim życiem), gdyż opis niczego nie przybliża osobom, które nigdy jej nie zastosowały! Powraca więc alegoryczny styl i język zrozumiały tylko zaufanym. To krzepi... bo Instytucje słabo sobie radzą z językami innymi niż ich własne. Efekty zastosowania technik TAZ i znikania, także starej dobrej szkoły DYI ( jak u pana Słodowego : zrób to sam!), która w dobie internetu nabrała nowych znaczeń, bywają zaskakujące. Jeden z takich efektów interesuje mnie już od blisko dwóch lat i nazywa się : guerrilla gardening.
Słowo -guerrilla- jest pochodzenia hiszpańskiego i oznacza -małą wojnę- ( w Polsce to : partyzantka), którą to taktykę zapoczątkowano (na Zachodzie) w 1808 roku podczas najazdu Bonapartego na Hiszpanię. Przez 8 lat, bojownicy nazywani "guerrilleros" nękali i zniechęcali pana Bonapartego. Jako jeden z prawzorów tej taktyki wymienia się także polskie powstanie przeciwko carskiej Rosji z 1863 roku, a także wojnę domową w USA i kilka innych kampanii. W XX wieku określenie "guerrilla" utrwaliły dwa dzieła : "On Guerrilla warfare" Mao-Tse-Tunga (1937r.) oraz "Guerrilla warfare" Ernesto "Che" Guevary (1961 r.) opisujące nękanie wojsk Fulgencjo Batisty na Kubie.
Fundamentalną różnicą pomiędzy działaniami regularnych wojsk a bojownikami (guerrilleros) jest to, że wojsko ćwiczy działanie na rozkaz bez osobistego angażowania się w politykę, bojownicy całkiem na odwrót. Wojsko wykonuje rozkazy i ma wielką siłę, guerrilleros mają osobistą, silną motywację, która sprzyja kreatywności w osiąganiu celu. Budując TAZ lub znikając stajemy się guerrilleros i walczymy swoim uporem i pomysłowością. Często są to akcje pozornie żartobliwe i mało znaczące (dla regularnej armii tak, dla bojowników nie). Od siebie dodałbym, że ważnym zadaniem każdej akcji guerrilleros jest przekaz jaki niesie akt sprzeciwu innym bojownikom.
Pozostawmy militarne akcje za sobą i rozglądnijmy się wokoło (jak wielu przed nami...) po naszym mieście i dzielnicy. Wszędzie panuje dyskurs komercji i władzy. Jedne pomniki zastępują inne i od zmian politycznych jakoś nie przybywa przestrzenii czysto publicznej, wolnej i zabawnej. Instytucje są pozornie otwarte bo dysponują już procedurami tzw. "ujawniania aktorów konfliktów" i zawsze można się z nimi zmierzyć. Powodzenia ! Ale można je także systematycznie ignorować, stawiać w kłopotliwych sytuacjach, ośmieszać lub unikać ich. Jedną z takich technik miejskiej walki partyzanckiej (guerrilli) jest praktyka GUERRILLA GARDENING. Polega ona na nieuzgadnianym, nielegalnym i często spontanicznym sadzeniu roślin w miejscach gdzie stanowią one (miłe) zaskoczenie, estetyczną prowokację, sposób zwrócenia uwagi na problem miejskiej pustynii i zaniedbań Instytucji ale także sprawianie sobie przyjemności z sadzenia i obserwowania roślin. Do fantastycznych pomysłów tej techniki należy tzw. "seeds bombing" czyli bombardowanie (często z pędzącego roweru !) wybranych terenów kulami (chociaż nie tylko...) zrobionymi z ziemi wymieszanej z nasionami i kompostem.
Ile grup guerrilleros tyle pomysłów na ogrodniczą partyzantkę ! Nie warto (poza ideą "seeds bombing") wzorować się zbytnio na już przeprowadzonych akcjach, rzecz w tym by zastosować własne taktyki bojowe! Na swój użytek zaliczam guerrilla gardening do szeroko rozumianej sztuki ulicy (street art). W skali świata ruch ten ma przyszłość ; przyjmuje się, że do 2050 roku 2/3 ludzkości będzie żyło w miastach!
Od jakiego momentu stajesz się ogrodniczym "gueerrilleros"? Od chwili kiedy przeprowadzisz swoją własną pierwszą akcję!
Milowym krokiem na ścieżce do masowego "ogrodniczego powstania" jest książka Richarda Reynoldsa pt. " On guerrilla gardening". Była ona w zeszłym roku wielkim hitem wydawniczym w Londynie. Autor nie rości sobie pierwszeństwa ani też wyłączności na partyzantkę ogrodniczą, nie wydaje też certyfikatów ale opisuje wiele interesujących wątków tej ogrodniczej i osobistej Tymczasowej Strefy Autonomicznej. Bo jest jeszcze inne odgałęzienie tej metody. Są to ogrody społecznościowe zakładane w miastach... To już w innym odcinku. Póki co, zaglądnijcie na strone miejskiem partyzantki Richarda.
Tak więc do boju : Enjoy your plants!

No comments: