Najwyższy szczyt Szwecji i jeden z najwyższych w Górach Skandynawskich jest bardzo dziwną i trudną górą. Wysokość podawana jest różnie bo lodowiec na kopule szczytowej topi się i daje to różne odczyty - zawsze coś około 2100 m n.p.m. Wydaje się, że to niewiele bo w Tatrach mamy wyższe a w Pirynie i Rile (Bułgaria) wchodzi się na blisko 3000 tys. metrów bez wielkiego trudu i niebezpieczeństw. Torong La w Nepalu zmusiła mnie do przekroczenia 5 tysięcy metrów... i żyję.
Gebnegasi (Szwedzi nazywają ją Kebnekaise) jednak nie jest górą łatwą. Są dwie główne drogi wejścia : dostępna trekkingowo i krótsza ale wymagająca sprzętu i obecności przewodnika. My wyszliśmy tą dłuższą i bez pomocy przewodnika ale dostaliśmy w kość całkiem solidnie. Na kopule szczytowej mieliśmy świetne widoki ale było bardzo wietrzno i zimno. Zobaczyliśmy prawdopodobnie masyw Sarek i ... klamka zapadła co do celu następnej wyprawy poza krąg polarny...
Nasz przyjaciel ze Stockholmu opowiadał nam później, że mieliśmy szczęście, bo był na szczycie czterokrotnie i niczego poza mgłą nie widział...
Nasz przyjaciel ze Stockholmu opowiadał nam później, że mieliśmy szczęście, bo był na szczycie czterokrotnie i niczego poza mgłą nie widział...
Na focie Ania na tle szczytu tej pięknej góry.
No comments:
Post a Comment