Monday, January 19, 2009

MIX


Wczoraj śmigaliśmy na nartach w Tatrach. Oczywiście, że na Słowacji ! Nie uwierzyliśmy w dziwne i nieprawdziwe materiały w tv, typu : raj jest w Zakopanem, na Słowacji strasznie drogo, bo EURO! Lobby pseudo górali z Zakopanego to jest UKŁAD, inne układy przy tym to małe piwo... W lecie tropiliśmy pod Rohaczami arcydzięgle a w zimie oddajemy się bezmyślnie szybkiemu zsuwaniu w dół. Nie jest drożej (nigdzie nie jest drożej niż w Zakopanem), nie ma kolejek i spokojniej jakoś. Nawet w zimie można też coś ciekawego dopisać do kajetu botanicznego; piękne okazy brodaczki! To nie góralka z brodą ale porost rosnący na drzewach. Wracając zobaczyłem na płotach plakaty : XXX lecie KSU ! Cóż, lata lecą ale coś mi nie gra w obchodzeniu 30-lecia przez punkowców!?

Monday, January 12, 2009

Guru przemówił ! a sikorki srają dalej...


W niedzielny wieczór Guru przemówił ! Przemówił wobec milionów ludzi czekających w napięciu na wizytę duszpasterską, a póki co, zgromadzonych wokół telewizorów ! Jak przystało na Guru, przemówił ustami Pana Owsiaka ! A Pana Owsiaka nie można nie słuchać, bo kładzie na łopatki rok za rokiem, takich sprawnych populistów jak Pan Rydzyk... Respekt ! Owsiak to fenomen i tuba zwykłych ludzi. No bo te miliony na chore dzieciaki (i niemożność urzędników od zdrowia), to datki - głosowanie, to plebiscyt. Bo wszyscy wiemy, że jak sobie sami nie pomożemy... Szkoda, że przy tym zawsze się jakiś kabotyn przemyci do mediów. Pan Guru słusznie i trafnie nazwał kilka (3 ?) ekip -medialnych odcinaczy kuponów - hujami, nazywając ich przy tym nieco górnolotnie "muzykami". Tak jakby nie rozumiał, że o muzykę chodzi w tej grze najmniej. "Muzykom" tym ubliżył publicznie i użył słów, które oddają ich najskrytszą istotę. Ale czy to jakieś odkrycie? I czy dotyczy to tylko tej sytuacji?
Grzać się trzeba ! - bo mróz i nowy kryzys ! Tym razem gazowy i znowu te poważne miny i pryncypialne tony naszych telewizyjnych mądrali. Kto za Rosją, kto za Ukrainą? Gaz gdzieś w tle...uchodzi z seriali pod myląca nazwą "wiadomości / fakty /serwisy informacyjne". I w dwa telewizyjne dni; wirują w tzw. eterze : sprostytuowane ministerki, huje (niby) muzyczne, "goebelsy" prawicy itd. itd.
A u nas w Krakowie ... sikorki (te bez duszy wg. święcącego samochody księdza) zajadają się na balkonie słonecznikiem i zerkają na nas przez okno. I jakoś tak miło się robi, bo sikorki niczego nam nie załatwią, nie są też kool, nie mają znaczenia dla globalnej polityki, są obojętne dla polskich biskupów i nie są najwyraźniej zmanipulowane przez pana Sierakowskiego. Raczej też nie trafią do wolnościowego dodatku Wysokie Obcasy, nie poprowadzą feministycznego teleturnieju i nie wywindują Andrzeja Leppera. Nawet panem Olejniczakiem się nie martwią! One tylko latają, piszczą, jedzą i srają na całe to otoczenie.

Sunday, January 04, 2009

Bułgarski surwakane w Karpatach !


No i już "w robocie"... Wczoraj wróciliśmy z sylwestrowego warsztatu na Sopatowcu i jeszcze trochę żyję naprawdę dobrą atmosferą spotkań, wycieczki na Prehybę i spaceru etnobotanicznego. Zrobiliśmy wspólnie kilka surwaczek (opis znajdziecie w poprzednim wpisie na tym blogu) z czerwonych gałęzi derenia i spontanicznie przeprowadziliśmy surwakane czyli tradycyjny, noworoczny obrzęd bułgarski w... Karpatach. Należy pamiętać, że Sopatowiec to sioło położone na tzw. łazach czyli pasterskim siedlisku pozostałym po Wołochach... Będę jeszcze drążył te tradycje związane z dereniem, bo z takich samych czerwonych gałęzi innego gatunku derenia Indianie budują swoje "łapacze duchów"... Ale już trochę pracuję nad czymś innym ; małą ale fascynującą częścią festiwalu Karpaty Offer 2009. Chodzi o Andika czyli Andy Warhol'a. Jego rodzice pochodzili z małej wioski rusinów słowackich w Karpatach.
W kolejnej książce na jego temat : "Andy Warhol - Życie i Śmierć" (Victor Bockris) znajduję co chwilę jakieś znaczące zdanie lub informację. Jakąś nową/inną perspektywę dla naszych działań daje (?) zdanie samego Andika (tak nazywała go matka Julia, z domu Zavacki) : "Pochodzę znikąd". Kolejna perspektywa jawi się dość delikatnie po przeczytaniu zdania : " Dla Julii Rosjanie byli nie lepsi od Niemców, a Polacy jeszcze gorsi." Ta opinia dotyczy ciężkich lat 1914-1916, w których Julia uciekała do lasu przed Rosjanami, Niemcami i Polakami - z takim samym przerażeniem.
Ciekawa informacja to ta, w której autor książki twierdzi, że Julia uciekała w 1921 roku sama do Ameryki, do męża pracującego w Pitsburgu od lat. Dotąd spotykałem opisy mówiące o tym jak to rodzice Andika uciekali przez Polskę do USA?!?
Ciekawie (wobec późniejszych dzieł Warchol'a) brzmi opis wykonywania przez Julię kwiatów z puszek po konserwach. Puszkę się rozcinało i z pomocą nożyczek kształtowało płatki blaszanych kwiatów...oraz malowało. W ten sposób Julia dorabiała parę centów do domowej kasy. Jeżeli malowała te blaszane kwiaty w kolory rusińskich wsi...to ja się wcale nie dziwię, że ponoć twierdziła, że " Andy Warchol to ja".
Trochę korzystniejszą perspektywę przynosi opis Karpat : " Karpaty są powszechnie znane jako kraina Drakuli /.../ Kobiety były ładne i delikatne, miały zdrową cerę i wydatne kości policzkowe, chodziły w długich kolorowych spódnicach i chustkach na głowie. Mężczyźni, przystojni, długowłosi, mieli sumiaste wąsy /.../". Jak sądzę, ten opis jest pewnie dla intelektualistów amerykańskich dalej aktualny i warto to jakoś zdyskontować...
Szukanie właściwej perspektywy to przygotowanie do artystycznej akcji przypominającej karpackie korzenie urodzonego w USA Andika oraz pokazanie Muzeum Andy Warhola w Medzilaborcach na Słowacji z jakiejś, no właśnie; ciekawej perspektywy.
Dla uzyskania jeszcze innej perspektywy do... karpackich perspektyw, sięgnąłem po nowy numer pisma BODHI i zamieszczoną w nim Pieśń Milarepy, mojego ulubionego autora, kreatora i mistrza.
Tak więc z roboczym pozdrowieniem!