Wednesday, September 30, 2009

Umbul - Umbul 2


Koments do poprzedniego wpisu wymaga kilku słów wyjaśnienia. Zacznę od podziękowania za przebycie takiej drogi na koncert! To jest jak umbul - umbul , postawiona dla mnie dzisiaj rano ! Promocja koncertów z tego "innego" obiegu jest problemem od zawsze. Ostatnie lata przyniosły przejęcie wielu kodów alternatywnej kultury przez całkiem komercyjne i nic nie znaczące (w sensie artystycznym) projekty i sprawy się znacznie skomplikowały. Niezależna scena jest u nas jak młodzieńczy trądzik ; ma się go/ją jakiś czas ale później dostosowuje się fryzurę i poglądy do "normalności" i przechodzi do establishmentu lub rzuca całkowicie "niepoważne " zajęcia na rzecz matki - korporacji. Pomyślmy ; jeżeli grupą offową jest -w ukształtowanej z całą premedytacją świadomości społecznej - Myslovitz, to - przy całym szacunku dla tej ekipy - czego możemy się spodziewać po dziennikarzach i portalach żyjących z reklam? Wszystko co naprawdę interesujące, plasuje się przy takim postawieniu sprawy jako dzikie ekstremum. Pokolenie punkowe - 39,5, jak widzimy w milusim serialu, czesze kasę aż miło i już nawet "anarchia" nie zanuci. Hordy fajnych gości i młodych paniuś z wielu formacji typu " FORSAMENTAL" , idzie jak w dym w ten układ, bo temu komu się uda, płaci się już do końca życia : za reklamę rajstop, za liche programy w tv, za udział w ważnym teleturnieju...coś się zawsze znajdzie. Więc układ jest mocny i walczy o (dostatnie) życie i rząd dusz. To nie dziwcie się proszę, że nie ma informacji w mediach o koncercie Vlasta, Karpat i innych muzyków... Nie ma i nie będzie. Jedynym miejscem, gdzie te sprawy się mielą jeszcze z jakąś szansą dla nas, jest internet.
Mam nadzieję, że z czasem więcej osób zrozumie jak to wszystko działa i świadomie będzie popierało niezależne formy kultury. To pole do popisu i wysilenia wyobraźni...
Wracając do koncertu w sobotę : wstawiłem informację do bloga z pewnym zażenowaniem , bo nie lubię tego robić... organizatorzy robili (chyba) co mogli ale to nie był ich priorytet, jakieś media miały być ale wolą zrobić wywiad z Kazikiem niż z Vlastislavem, wg. panującej u nas zasady, że lansujemy wylansowanych aby siebie wylansować. Cienizna... i tyle. 8 listopada Vlastislav Matousek ma grać w Opactwie Tynieckim.... może coś będzie na stronach Opactwa? może na moim blogu?
Raz jeszcze dziekuję i chciałbym doczekać czasu gdy będę mógł zając się jedynie przygotowywaniem koncertu i samej muzyki... a nie ogłaszać, przekonywać i naciskać na organizatorów... Czego sobie i Wam życzę ! A swoją drogą ; komplet na naszym koncercie przy minimalnej promocji jest najlepszym figlem jaki razem możemy zrobić!
Na mojej focie szczyt Jaworzyny Krynickiej i chamstwa...

Tuesday, September 29, 2009

UMBUL-UMBUL


W sobotę spotkaliśmy się (także muzycznie) z Vlastislavem Matouskiem. Zawsze podziwiam u Niego ten specjalny rodzaj pracowitości jaki widzę od lat u Czechów i Słowaków. To mieszanka talentu, pracowitości i jakiegoś daru/uporu zapobiegliwości. Te cechy w Polsce zazwyczaj się wykluczają, bo : albo zdolny (...ale leń), albo pracowity (nadrabia bo mało zdolny...) albo bozia nie dała nic i pozostaje zapobiegliwość. Wiele można się nauczyć od ludzi, którzy łączą i doskonalą te cechy/zdolności/umiejętności. Tyle, że w tzw. "u nas" na niewiele się to zdaje. Otoczenie dyktuje rytm pracy i także, niestety, w części także jej poziom. Czasem mam wrażenie, że działamy jak w gęstym budyniu... ale o tym było na starcie tego blogu. Staram się jak mogę (!) aby łagodnie i pogodnie podchodzić do irytujących zjawisk i już mi się udaje ... a tu u pana dr Migalskiego w blogu czytam : " czy mają nasrane do głowy"... a tyle razy się powstrzymywałem siłą aby o to samo tego pana nie zapytać? I po co się kryć ze zdrową, naukową dociekliwością?
Mój ulubiony Onet, kilka dni temu zachwycił mnie koronkową robotą promocyjną! Jakiś przebiegły i jednocześnie subtelny, a może nawet ; mistrzowski członek redakcji tego organu promocji masowej, napisał taką oto zajawkę : " Koncert Kazika sprzedany na pniu...agencja organizująca koncert doniosła, że już brak biletów.... bla, bla ... i dalej : koncert przeniesiono bo gitarzysta Litza musiał pojechać z Arką Noego (chyba popłynąć?) na spotkanie z Benedyktem papieżem... Naprawdę chylę czoła przed elegancją i mimowolną wartością promocyjną (i informacyjną!) tej niewinnej notatki. Onet mi imponuje, nigdy nie promuje tak wprost i nachalnie ale jedynie coś zasugeruje, mimochodem wspomni z kim mamy do czynienia... Kazik, Benedykt, arka... brak biletów, agencja... Gratulacje! Oczywiście piszę to z zazdrości bo Vlastislav nie grywa dla papieża, biletów na nasz koncert wcale nie było, organizatorom do głowy nie przyszło aby promować koncert... Nie da się zarobić, to się nie promuje. I o tym był chyba Kongres Kultury Polskiej w Krakowie. Bo u nas w Bolandzie tylko Kultura musi się finansować, wojsko nie musi, zdrowie nie musi, budowa autostrad nie musi, sądownictwo nie musi... tylko kultura musi? Dawno postuluje likwidację Ministerstwa Kulturalnego Rozdawnictwa Kolegom ale nie dość, że nie idzie w tę stronę, to jeszcze zapowiada się, że rozdawnictwo będzie jeszcze bardziej niesprawiedliwe czyli racjonalne : Ci co dostawali najwięcej dostaną jeszcze więcej... Brawo!
Dla poprawienia sobie nastroju odpaliłem wczoraj dvd pt. I.R.I.K.
Film przywiózł mi Willi Grimm z Naturton w sierpniu ale dotąd leżał sobie na stole... To relacja filmowa z warsztatów z dziećmi w stolicy Nepalu - Katmandu. Dzieci z różnych środowisk (także bezdomne) zostały zaproszone do udziału w warsztatach przygotowujących publiczny koncert i nagrania. Znam Katmandu na tyle, że wiele frajdy miałem z rozpoznawania ulic, miejsc, hoteli, podwórek, klasztorów i rzek... o wspaniałych stupach (specyficzne buddyjskie budowle sakralne) nie wspomnę... W filmie pokazano kilka grup warsztatowych : zespół rockowy, grupę didjeridu, grupę sarangi (rodzaj małej wiolonczeli), grupę perkusyjną, grupę wokalną pracującą z mnichami buddyjskimi... Każda z tych grup, przed swoim koncertem, wykonywała umbul-umbul.... Umbul lub umbul-umbul to tradycyjna flaga wykonywana na Bali, najczęściej bardzo radosna, kolorowa, festiwalowa. Ma bardzo charakterystyczny kształt : jest bardzo wydłużonym trójkątem, który kończy się wąskim "ogonem" , na którego końcu przymocowuje się dzwonek albo ozdobę w kształcie liścia lub serca. Dzieciaki zdobiły flagi samodzielnie i postawienie masztu z gotową flagą było rodzajem uświęcenia występu, dobrych życzeń i znaku jedności grupy. Pierwszy raz flagi umbul-umbul widziałem wiele lat temu, podczas naszego koncertu na festiwalu organizowanym przez Naturton w Bernie. Oglądane wczoraj Umbul-umbul bardzo mnie wsparły, mimo tego, że były jedynie zero-jedynkowym kodem dvd. Przypomniałem sobie, że i my stawialiśmy kiedyś naszą własną umbul-umbul z okazji warsztatu Gadająca Łąka, jakieś... 20 lat temu! Jak się tak przyglądam miejscowemu życiu artystycznemu to nachodzi mnie duża ochota na wywieszenie czarno-czarnej umbul-umbul...
W najnowszym numerze pisma Glissando znajdziecie pierwszy odcinek mojego cyklu "wspominkowego" pod zbiorczym tytułem : Swoją drogą. Zaproponowałem taki tytuł bo można go czytać jak : "własną drogą", ale też jak wtrącenie : "a swoją drogą.".. Tym razem pisałem o swoich fascynacjach litewskich - "W cieniu Perkunasa". Następny odcinek będzie o Samach i tundrze.
Z "moim" numerem Glissanda ukazała się całkiem interesująca płyta z utworami litewskich minimalistów. Jest naprawdę o.k. ! A pismo, jak zwykle, bardzo interesujące i dzisiaj było dla mnie jak osobista umbul-umbul...
Na mojej focie zobaczyć można dinozaura z plastiku, który "ozdabia" szczyt Jaworzyny Krynickiej w Beskidzie Sądeckim. Czy to nie irytujące, że czym coś głupsze tym bardziej prawdopodobne, że zobaczymy to "u nas"?

Sunday, September 20, 2009

Shakuhachi.Inspiracje



Pod takim tytułem szykuje się interesujący koncert w sobotę - 26.IX.2009 r. o godz. 18.00 : Vlastislav Matousek - flet shakuhachi, Tomasz Welanyk - instr. perkusyjne, Karpaty Magiczne - fujara detwiańska, głos, liturgiczne instrumenty perkusyjne. Być może także Janek Kubek usiądzie za tablami... To wszystko w niezwykłym miejscu : Synagoga Poppera przy ul. Szerokiej 16 w Krakowie. Akustyczne granie w dobrych warunkach to duża przyjemność i spotkanie bardzo miłe... To jeden z tych "tajnych" koncertów, który nie zyska wsparcia i promocji ale jest ważny!
Fota pochodzi z materiałów do jednego z koncertów KM i Vlastislava Matouska, przypominam, że dwa wspólne koncerty w Muzeum -manggha- zostały opublikowane przez World Flag Records ...a jeden z nich ukazał się także w Anglii.
Jak już namawiam...to zaglądajcie na stronę Karpaty Offer, tam ciągle się coś pojawia dzięki niezmordowanemu Michałowi - webmasterowi... tak to już będzie i namawiam aby wpisać www.karpatyoffer.pl do "ulubionych" !

HUMAN NATURE


Human Nature to tytuł oficjalnego katalogu Festiwalu ARS ELECTRONICA i motto AEC 2009. Pięknie wydany katalog liczy 431 stron i zaczyna się od stwierdzenia, że : " Wchodzimy na Ziemi w nową erę : Antropocenozę". Można też przeczytać o historii festiwalu, który obchodzi w tym roku swoje 30-lecie i śmiało zestawia się ten jubileusz z 40-leciem internetu... Można też ocenić zaangażowanie finansowe w prapoczątki Festiwalu na podstawie grantu Casio Corp. w wysokości 1 miliona dolarów, jaki zasilił budżet w 1980 roku. Co my robiliśmy w 1980 roku? Dajmy spokój historii... Sztuka czyni wolnym!
Bardzo ciekawy tekst popełnili - David Sasaki i Isaac Mao : Clound Intelligence Explore Human Nature, Envision Human Future. Bardzo trafne jest spostrzeżenie autorów, że : " the modern internet sounds like a naturalist's dreamscape" bo jak nie "waves", to "clouds" lub "streams"...a przecież i jakaś kłączowatość się znajdzie... Autorzy proponują wizję współistnienia trzech "clouds" : cloud intelligence, cloud activism, cloud computing. Postulują także : "We need new intelligence that requires new science to envision, new art to imagine, new spirit to participate and new technologies to implement". Koncepcja "clound intelligence" mieści się gdzieś pomiędzy Matrixem a koncepcją setnej małpy. I tu jest problem... czy można tak sterować tymi wszystkimi "intelligence", "science", "new spirit" i "new technologies" aby biliony użytkowników internetu, nazywanych w tekście "social neurons" myślało "jak trzeba" czy raczej jest to jedynie zapowiedź cywilizacyjnej i mentalnościowej zmiany skokowej, jak to jest w koncepcji setnej małpy. Zgłaszam, że te idee nie są nowe i wraz z deep ecology były dyskutowane wiele lat temu. Podobnie, niektóre pomysły typu instalacja : Pij - Sikaj - Pij - Sikaj (to wolne tłumaczenie tytułu pracy B.Riley i R.Bray : Drink.Pee.Drink.Pee.Drink.Pee ) oscylują wokół zagadnień z pierwszego roku inżynierii sanitarnej... Wiem, to jest sztuka! No właśnie, dlaczego już można spokojnie zajmować się sztuką na styku ekologii i technologii? Dotąd jakoś to było takie wsteczne i kuratorzy woleli do bólu odpalać jakiekolwiek obrazy z rzutnika video. Nagle pojawiają się na wystawach doniczki z kwiatami, jakieś zielone struktury komórkowe, jakieś zabawy z genami w pelargonii (ja osobiście preferuje geniusz i pot artysty w jego tzw. dziele, niż osobisty jego gen, który mnie gówno obchodzi). Ludzie sztuki poznają koncepcje kłączowatości z dzieł filozoficznych, a nie z pielenia ogródka, a naturalny nadmiar wszystkiego w przyrodzie odkrywają jako obłoki, fale znają z programów komputerowych i kąpią się w strumieniach przesyłanych danych. Mogą to być oczywiście relacje z tego jak szumi i płynie strumień w realu. I to ma być ta antropocenoza? To jakaś zatęchła komórka w sztucznych mózgach unoszących się w chmurach. Jakoś mi źle się komponuje ta "nowość" płynąca z Linzu, sorry!
Gadżeciarnia XXI wieku to tak ale nowa inteligencja ? chyba nie tym razem i nie z tego źródła. I mam nadzieję, że będę dobrze zrozumiany - nie chodzi o strach włókniarek przed nowymi maszynami i utratą pracy. Chodzi o znacznie więcej, o to, że w "nowym wieku" nie uda się w realu usunąć koszar wbudowanych w Wawel i trudno będzie przystać na obieg sztuki wymuszony miliardami grantów. Kto będzie tą "antropocenozą"? No bo nie wszyscy, jak zwykle. Może więc warto się troszkę posłużyć (skromnie, bo skromnie...) własnymi neuronami, nie podłączonymi do sieci . Wiem, to takie naiwne i bezbronne, trudne do nazwania ale warte obrony... Bo k...wa, od "social neurons" nie przybędzie wody w Afryce! a koledzy artystów z Japonii zaszlachtują ostatniego wieloryba i PiS wygra wybory... Technologiczna ścieżka sztuki jest niezwykle śliska.
To jak : czerwona czy niebieska?
Na focie obiekt artystyczny anonimowego autora.
P.S. Na zarzut, że piszę blog jako ten "social neuron" mam wiadomość, że w opisywanym katalogu nigdzie nie znajdziecie strony (www) Ars Electronica, możecie zadzwonić lub napisać e-maila.

Saturday, September 19, 2009

MUZYKA


Ostatni czas nasycony jest muzyką i bardzo mi to odpowiada. Mimo wielu obowiązków i projektów to muzyka dyktuje warunki. W jednym czasie pracowałem intensywnie nad trzema różnymi płytami : Instrumenty muzyczne Karpat, Cybertotem Project i Acousmatic Psychogeography. Ta ostatnia, to nowa płyta Karpat Magicznych i część materiału Sopatowiec Session, nagranego w 2008 roku. Wiele razy musiałem odpowiadać na pytania dlaczego zajmuję się tak różnymi rzeczami... ale czy to nie jasne, że to zawsze jest muzyka? Do pracy w studiu, która sprawia mi wiele przyjemności, dochodzi jeszcze praca nad tekstami i organizacja kilku ciekawych koncertów. Zawsze coś organizowałem bo aktywność jest przeciwieństwem martwoty...
Instrumenty muzyczne Karpat - wspaniale się słucha! To była niespodzianka, bo o tym aspekcie przygotowywania płyty nigdy nie myślę podczas pracy w studiu. Podobno, są inne podejścia i tylko się o tym myśli i podobno jest to profesjonalizm. Zostanę więc amatorem! Zwisa mi to i dlatego opis do płyty nie spodoba się wielu osobom?! Amatorowi wolno... Na płycie Cybertotem Project umieściłem kilka utworów zrealizowanych przez skrajnie różnych muzyków. Wszyscy Oni jednak tak samo szybko zrozumieli, że chodzi o muzykę i nie było zbędnych pytań i trudności. Acousmatic Psychogeography nagraliśmy w stodole, z amerykańskim gitarzystą... bo także chodziło o muzykę.
Kiedy te płyty opuszczą tłocznie, drukarnie i na koniec nasze szafy, okaże się komu jeszcze chodzi naprawdę o muzykę?
Na obrazku Bogdana : Gerard Widmer i ja oraz dwie fujary z Detwy... więcej fotek i tekstów na stronie Festiwalu.

Monday, September 14, 2009

Miś


Udało się nam wyrwać z cyfrowych okowów pracy na wielu frontach i zrealizować, planowaną od kilku lat, wycieczkę do Zelenego Plesa w słowackich Tatrach. Od jakiegoś czasu bijemy rekordy w skracaniu czasu pobytu w tzw. Stolicy Tatr... tym razem zmieściliśmy się w 5 minutach! Wyskakuje się z autobusu i wskakuje do busa, a jeżeli akurat ruszał to 5 minut wystarczy! I tyle czasu w Zakopanem to dość! Z Łysej Polany szybko przeniknęliśmy na słowacką stronę, mijając budynek graniczny, gdzie wiele razy przeżywałem tzw. dantejskie sceny z odbieraniem tenisówek i nadliczbowej pary rajstop przemycanej z Czechosłowacji... Ach nasi (i Wasi...) dzielni pogranicznicy! Gdzie tam teraz do dawnej romantyki sprytnego ukrycia paczki "lentilków" dla Nataszki, co twardych jak skała, rodzimych wyrobów nie chciała... Długo by można o tych "pucatych" góralickach w szykownych mundurach... co dzisiaj porabiają? Robią może w ochronie? albo małą gastronomie prowadzą : ogóreczki kwaszone plus oscypek pięknie grilowany z dżemem żurawinowym? No i na piś głosują bez dwóch zdań.
W górach pięknie i już jesiennie, a w Zelenym Plesie masa ludzi. Zapomnieliśmy, że Słowacy mają teraz swój długi weekend, no i spanko w sali wieloosobowej... Nasza rezerwacja nie podziałała gdyż "pocitacz ne fungował" ... i już. Zatęskniłem za Skandynawią, tzw. chłodem Szwedów, nie sprzedawaniem alkoholu w schroniskach i ciszą. Najbardziej uciążliwi byli Węgrzy, ale się im nie dziwię : spać z taką liczebną przewagą Słowaków... z samych nerwów już się zaczyna głośniej chrapać. Jakoś dotrwałem do rana, zadziwiony bogactwem dźwięków wydawanych przez ludzi w stanie snu. Jak nigdy w domu, z wielką radością zerwaliśmy się o 7 rano ! A. wyspana wspaniale bo w zatyczkach do uszu, a ja nie, bo jak je założę to strasznie muszę "nadstawiać uszu" aby wszystko słyszeć... Szybko ruszyliśmy na Wielką Svistovke. Góra, a właściwie przełęcz, ma troszkę ponad 2000 m n.p.m. ale jest naprawdę piękna i naprawdę stroma. Jako pierwsi na szlaku, dostaliśmy bonus w postaci scenek rodzajowych z kozicami i ich młodymi. Jacyś Czesi chcieli nas wyprzedzić ale daliśmy odpór i naprawdę dobrym marszem weszliśmy na przełęcz tuż pod poszarpanym szczytem. Potem sprawnym kłusem górskim czyli naszym sposobem schodzenia tzw. marszo-biegiem dotarliśmy do Skalnatego Plesa, czyli koszmarnego miejsca pod Łomnicą. Ze zdumieniem oglądaliśmy płaty kosówki wyciętej pod nową trasę zjazdową (nas tu na nartach nikt nie zobaczy...) i podziwialiśmy chamski sposób psucia szlaków turystycznych przez właścicieli kolejki... szlak jest zniszczony celowo, dosłownie zepchnięty pod trasy zjazdowe i ma się wrażenie spacerowania śmietnikiem... Skandal na dużą skalę i mimo nawykowej krytyki , doceniliśmy działania TPN po polskiej stronie... respekt !
W Łomnicy dostałem herbatę w tzw. pocharze (wysoka szklanka z uszkiem) i był to nieoceniony Club Caj... ej, boy... ile to wspomnień wiąże się z taką herbatką!
W Zakopanem znowu byliśmy 4-5 minut ; lał deszcz i właśnie ruszał Szwagropol do Krakowa.
Już w domu zobaczyliśmy w serwisach internetowych, że w Tatrach... była załamka pogody, ludzie ginęli od piorunów i horror jakiś. To gdzie my byliśmy? No ale fakty to fakty i do tego smutne... więc dziękujemy Karpatom za ochronę i dalej będziemy się trzymali daleko od żelaznych krzyży...
Na focie ja i Miś... O drewnianym niedźwiedziu z młodym na szlaku, ostrzegała tablica : "Uwaga - zaraz zobaczysz niedźwiedzie z drewna" ! Po naszej stronie stoją na Jaworzynie Krynickiej dinozaury z plastiku... taki polski rozmach? Szkoda, że w głupocie. I nie ma tam tablicy ostrzegawczej : "Uwaga - zaraz zobaczysz mój mały rozumek".

BALON POWRACA


Balon powraca ... tym razem przy okazji Ars Electronica w Linzu. Symbolizował kulturalny temat : dachy Linzu... czyli służył (jak zwykle w Austrii) patrzeniu z góry ! W Krakowie taki balon jest dowodem na nasz brak wyczucia i dbałości o czystość tradycji w jakiej to (no w jakiej?) chcą żyć imigranci z USA (zobacz wcześniejsze wpisy z balonem w tytule...). No i tak sobie kombinuje - to może w Austrii też jakiś ciemny interes przyświeca balonowi (bo braku wyczucia nie można zarzucać mieszkańcom tak kulturalnego miasteczka) ... może skupiając uwagę na dachach zapomina się o piwnicach... Troche z grubej rury ale i pomysł na balon z wisielcem taki sobie?! Może by imigranci z Polski wystosowali list do miejscowej gazety, że im balon psuje poczucie obcowania z wielką kulturą, już widzę te nagłówki ; Polacy zjedli łabędzie i w głowach się im przewróciło od fasad medialnych...

Friday, September 11, 2009

SEE THIS SOUND


Katalog wystawy See This Sound, jaką można było oglądać w ramach Festiwalu Ars Electronica w Linzu, ma 320 stron i opisuje dzieła blisko 100 artystów. Pośród nich : Yoko Ono, Laurie Anderson, John Cage, Józef Robakowski, La Monte Young i Marian Zazeela... wybieram oczywiście swoich faworytów. Katalog warto mieć dla dużego kolorowego zdjęcia z La Monte Youngiem, Marian Zazeelą i "The Just Alap Raga Ensemble" zrobione w NYC w ... 2008 roku! Całość oczywiście zatopiona w fioletach Zazeeli czyli instalacji Imagic Light. To krzepiące, że LMY & MZ trzymają się swego i spokojnie wyminęli mody ostatnich 30 lat i nie ulegli zarozumiałym mądralom z trądzikiem artystycznym na czole... Do tego, to oni ze swym projektem, zapoczątkowanym w 1962 roku !, Dream House i jego kolejnymi mutacjami są w tym katalogu, a nie - jak się u nas nazbyt często zdarza - koledzy kuratorów z jednego podwórka. Bo u nas można napisać książkę o sztuce feministycznej nie wspominając o Natali LL... Na okładce katalogu umieszczono kawałek instalacji Laurie Anderson... Śmialiśmy się, że uspokojenie Bjork pochodzi z tego, że w NYC znalazła się pomiędzy Yoko Ono a Laurie Anderson i nie jest to dobre miejsce do dowodzenia, że na Islandii wynaleziono muzykę. Wystawa prac opisanych w katalogu urządzona była w Lentos Kunstmuseum. Budynek tej jednej z dwóch galerii, które zapoczątkowały Festiwal Ars Electronica, jest godny zauważenia. Zbudowany jest w ten sposób, że można wejść pod jego część i oglądać odbicie Dunaju w szklanej elewacji nad głowami przechodniów. Ciekawe co się odbije w szklanej elewacji projektowanego muzeum Kantora nad Wisłą ? To by był kawał... goście realizują autorski i całkowicie oryginalny projekt a odbija się im w elewacji nie Wisła tylko galeria Lentos z Linzu... Koszmar architekta?
Słuchamy sobie świetnej płyty Yoko Ono : Blueprint for a Sunrise. Już pierwszy z 11 kawałków ustawia proporcje i jest mi niezwykle bliski. Yoko Ono popełniła na okładce ciekawy tekst i fragment brzmi tak : Art is a way of survival. With this album, I present you my metronome, my menu, my blueprint a sunrise.
Na focie A. elewacja budynku Lentos z reprodukcją okładki katalogu See This Sound.

Monday, September 07, 2009

ARS ELECTRONICA


Nim przejdę do przeglądu informacji z wybranych mediów (a są dzisiaj rodzyneczki, oj są!) przytoczę tekst jaki w podobnym, autorskim przeglądzie prasy w TV2, wygłosił pan Grzegorz Chlasta : " 70 lat od wybuchu II wojny światowej Westerplatte broni się nadal, a my opowiadamy światu o naszej heroicznej i tragicznej historii. Szkopuł w tym, że na co dzień o tej historii opowiada telewizja publiczna, w której za sprawą PiS-u prezesem jest były neofaszysta. Pytanie jest takie, czy tak być powinno? Co w takiej chwili czuje Marek Edelman?
Autorskie przeglądy prasy już się TV2 nie będą odbywały...
A teraz, zapowiadane rodzyneczki... Po pierwsze, doniesienie z niezastąpionego Onetu : Fundacja Sztuki Niegłupiej zaprasza na Koncert Niekulturalny w ramach Koncertów z Koksem - wystąpi 'Maria Awaria' w dniu swoich urodzin... a wszystko w Teatrze na Wyspie w Łazienkach Królewskich ! Oj, oj ale mocne! Gratulacje ! To takie szorstkie ! Ale nie spieszyłbym się tak z nazwą Fundacji... może lepiej byłoby : Fundacja na Koksie ? Po drugie : Justyna Steczkowska będzie modelką we Włoszech i została właśnie "twarzą" SMilano i (co zaskakujące!) pojawi się tam na bilbordach! To prawdziwa bomba! Aż się chce żyć aby te bilbordy zobaczyć! To pa! Po trzecie : w Krakowie odbyła się parada jamników (właściwie to marsz jamników)... i to jest bardzo krakowskie święto. Kiedyś jamnik i Przekrój świadczyły o przynależności do mieszczaństwa w Krakowie. Aż strach pomyśleć : może i jamniki zabiorą do Warszawy!? Pozostanie nam już tylko bieganie w czarnej pelerynie po plantach w bardziej mgliste i deszczowe wieczory?
A. dalej na Ars Electronica i doniosła z Linzu, że kupiła świetną płytę Yoko Ono, bardzo się cieszę bo to zaskakująca płyta i nagrana w świetnym towarzystwie.
Ars Electronica Team nadesłał mi także dzieło A. jakie popełniła jakimś cyber-ołówkiem... muszę to opublikować bo ciężko się wbić pomiędzy Awarię, twarz SMilano i hordy jamników!

Sunday, September 06, 2009

Wózekniewidek


Powoli przebijam się przez tekst - lead do wydawnictwa Monografie instrumentów karpackich. Idzie to opornie bo przesłanie całego projektu wymaga udokumentowania i nie jest całkiem proste. Dla relaksu opracowuję drugie wydawnictwo o projekcie Warhol Come Back ! Kot szczęśliwy, że razem spędzamy tyle czasu przy jednym stole (kocia leży... a ja pracuję) ale i lekko zniesmaczona nieobecnością A., która biega po Linzu i napawa się festiwalem Ars Electronica. No i tak sobie myślę; taki Linz... ledwie z 200 tys. mieszkańców a nie zaprasza Kravitza aby zasłynąć w świecie... Tyle, że trochę trudniej zorganizować gigant w postaci AE niż zapłacić przemiłej agencji za wynajęcie gwiazdy. Po prawdzie to Linz miał już kiedyś swoją gwiazdę ... niejakiego Adolfa H. ale wolimy chyba pamiętać, że miasto to uchroniło Jana Keplera od bliskiego spotkania z kościelnymi ekstremistami. Ale i Kraków się stara wyjść poza schemat gwiazda/gawiedź i ustanawia na miejscu Asyż oraz konferencję ekumeniczną i pokojową, a jakże. Przewodzić będą "nasi" a przyprawi się "Azją"... Na stronie tej imprezy takie religie jak Buddyzm, Shinto, Hinduizm nie występują w swoim imieniu ale jako pokojowa przyprawa "Azja". Nie ma też polskich przedstawicieli tych religii... zawsze łatwiej dywagować uczenie o pokoju z gośćmi z daleka (których się nawet nie rozróżnia) niż porozmawiać z "odszczepieńcami", których nie udało się zmęczyć kościelnymi nagonkami na sekty i ośmieszaniem. Bawcie się tak dalej, gratuluje i oczekuję na odtrąbienie wielkiego sukcesu w dialogu między religiami i Azją.
Bogdan uparcie tropi foty z akcji Wózek Warhola! Nie mogliśmy sami fotografować : B. powoził a ja grałem i dwaj wynajęci fotografowie mieli akcję udokumentować ale ... nie zrobili tego. Robili dużo fotek osobom, które już mają dużo fotek na zasadzie, że : lubimy te piosenki, które już znamy! Więc czuję, że z Nowego Sącza nijak Linzu się nie zrobi...
Coś jednak udało się zdobyć od tzw. fotoamatora (amator to ten, który coś robi a profesjonalista to ten, który to krytykuje) i jest to dowód na to, że ekipa Site Specific Action próbowała wedrzeć się na mury Bastylii... Magda... byłaś tak blisko!
Jeszcze jedno : w sobotę 12.09.2009, o godz. 11.00 przy wejściu do Parku Jordana rozpocznie się akcja przeciw planowanej wycince ok. 400 drzew rosnących w alei przy Błoniach... Wszyscy te drzewa znamy i lubimy. Ich wycinka to tak groteskowy pomysł, że aż może być prawdziwy?!

Friday, September 04, 2009

FENOMEDIALNE


Jakiś urodzaj na dziwne osoby w tivi : dzisiaj mignął mi niejaki Edi Pyrek... Nie wyobrażam sobie aby tego jegomościa ktoś nie znał ale na wszelki wypadek : facet twierdził, że do Indii można jechać mając 100 dolarów w kieszeni... napisał o tym swoim pomyśle książeczkę, która stała się ikoną mediów... to jeden z Wielkich Budyniowych Podróżników! Warszawa, a z nią cały kraj zachwycał się (bo musiał) śmiałym projektem i jakże oryginalnym budowaniem polskiego image'u : biedni ale odważni. W książeczce doczytałem się, że część opłat za podróżnika regulowały starsze panie "zapoznane" w hotelu, rzecz jasna dobrowolnie i z ochotą. Taki indyjski odpowiednik "podróży za jeden uśmiech", chyba ? Ja w tym czasie na podróż do Indii wydawałem oszczędności uciułane z 2 lat inżynierskiej pensji. Po tej fenomenalnej medialnej ( a może ukuć nowe określenie na warszawskie akcje promujące kolegów : fenomedialne!) kampanii i typowym warszawskim lansie, który przebił jak dotąd tylko jeden z WBP - pan Marek Kamiński, zapadła nieoczekiwana cisza... a może była to podróż za 100 dolarów do USA i wyrok za włóczęgostwo ? Po jakimś czasie EP mignął nam jednak jako "psychoterapeuta" ... a dzisiaj wystąpił jako "doradca polityczny". Pewnie doradza panu Napieralskiemu, coś w rodzaju "jak robić lewicę mając stu wyborców"?! Swój do swego ciągnie.
Prawie cały dzień krążyliśmy w deszczu po mieście i na koniec udało się kupić jakieś buty do biegania w sklepie, który udaje firmę Inter Sport. Miesiąc temu byliśmy w sklepach tej (ale czy tej samej?) firmy w Kirunie i Sztokholmie i jakoś tak było inaczej. Czy do Budyniowa wysyłają jakiś specjalny wioskowy towar? Czy nasi odbiorcy decydują za nas - co możemy/chcemy kupić? Czy zamawiającym budyń zalewa oczy? Do tego jeszcze jakaś naburmuszona sprzedawczyni, która ma wykonać jedynie dwie czynności : skasować i usunąć zabezpieczenia a wykonuje niestety jedną i bramka wyje na nas ! A powinna wyć na tę paniusię! Coś jest z nami nie tak... to nie Matrix - to budyń nas więzi.
Na focie : gramy i śpiewamy w ramach folklorystycznej imprezy ku zgrozie miłośników prawdziwej kultury kościelno-ludowej, wyuczonej w dowolnej tzw. profesjonalnej instytucji kultury. Nasz kacerski zespół liczył w tym momencie 5 osób ale okazało się, że przy tej ilości nawet zawodowcy wymiękają i obejmują najwyżej trzy. Za całe pięć na jednej focie pewnie by biskup skarcił?!

Thursday, September 03, 2009

Guzik-medal


Jowialny pan Guzikiewicz aka "Stoczniowiec", cieszył się jak dziecko medalem, który dostał od pana prezydenta za atakowanie premiera... Od tej pory ten medal można by nazwać : prezydencki Guzik.-medal. To znowu, jakiś pisowski prostaczek, wielce z siebie zadowolony, przebrał się za penisa i coś tam z wnętrza mamrotał i wyzywał pana Putina. Ten ostatni nie jest moim faworytem ale naciąganie na siebie atrapy penisa z napisem "Putin" jest dla mnie zbyt skomplikowanym sposobem deklarowania swej sympatii dla Kaukazu. Oglądając relację w tivi z tego żałosnego pokazu zobaczyłem także, oczyma wyobraźni rzecz jasna, jak tzw. stoczniowcy przebierają się za h...je obwieszone Guzik.medalami i nacierają na domek premiera... Toż to byłaby rewelacja i nowe rozdanie w akcjach artystycznych. Wszystko jednak przebił góralski showman, pan Kukiz swoją twórczościa zaangażowaną i komentarzami politycznymi. A podobno Rosjanie mają za złe tzw. góralom (to ci goście co im konie padają od dobrobytu...), że odesłali im niejakiego W.I. Lenina z Poronina ! Ten zarzut jest jeszcze bardziej absurdalny niż popieranie Kaukazu "ptaszkiem". Ciągłe prezentowanie w tivi ludzi emocjonalnie niestabilnych lub zwyczajnie - głupich, a nawet osób wprost deklarujących swoje miejsce w życiu bo przebranych otwarcie za penisa, jest jakąś manierą, niesmaczną i S/M ... takie lekkie wyuzdanie w strugach budyniu mentalnego... brrrr! Czekam, co na to wszystko powie/zaśpiewa/wyrapuje pan Kazik, bo musi tak zręcznie zająć stanowisko polityczne, żeby się płyty jakoś reklamowały w różnych (przecież) mediach... Pewnie dołoży wszystkim po troszeczkę...tycio, tyciunieńko, aby jakoś dotrwać do Juwenalii. Na chwilę oderwałem się od mediów masowego rażenia i uśmiałem się do łez z relacji Magdy z akcji w ramach Festiwalu Karpaty Offer na Jej blogu. Magda, dzięki!
Kot drzemie na stole obok, lody buzują gdzieś wewnątrz mnie i deszcz dalej nie pada... a szkoda, bo przypomina mi rozległe przestrzenie tundry bez guzik wartych medali, artystów zamieniających się w błaznów, chłopomaniaków i całego tego zoo. A przecież Bono powiedział kiedyś : jesteście niesamowici! Może to kwestia interpretacji ?
Na focie Alicji widnieje znak, który powinien wisieć nad studiami tivi ...