Monday, February 12, 2007

spacerujac

Spacerując po Krakowie widzi się to i owo... Ale jeszcze przed tym ...i owym, niezłe hasełko : pan z prawicy czy z lewicy? Ja?....z Krakowa. Takie sobie - wyczytane podczas degustacji wina ze Słowenii w MCK przy Rynku. Ploteczki się słyszy i widzi się różne rzeczy, jak to w Krakowie. Jak człowiek się pieszo porusza to zaraz znajomi się trafiają... B. mi mówi : już nie jestem beton feministyczny! No i proszę : puściło! A Kuba, jak się okazuje, lubi na obiad jajecznicę! Oj, cyganeria...Mijam Lokatora ale pusty bo nabrał się na ferment na prowincji i działa w Nowym Sączu. Tak to jest jak się wszystko bierze zbyt poważnie. No i już się znalazłem w centrum piwoffu! Ale to już trochę wstyd tu bywać, tak się to porobiło : podajcie dalej jako ploteczkę już nie taką nową. Piwo zalało tu oczy i uszy. Ale są wyjątki: Czajownia (to na Józefa) gdzie podając indyjską herbatę z mlekiem -teamasters- krzyczą jak na dworcu w Old Delhi : czai, czai, czai.... Mam satysfakcję, bo jakieś 15 lat temu nagrałem trochę dobrej muzyki z takim samym nawoływaniem. I już po tych kilkunastu latach ktoś mnie będzie rozumiał w Polsce : w czeskiej Czajowni... A herbaciarnia musiała być czeskiego pochodzenia, bo na Kazimierzu szkoda byłoby "naszym" nie sprzedawać piwa w tak wielkim lokalu. I jeszcze jedno miejsce jest pozbawione złocistego płynu robiącego za offową sztukę : Lulu Living, galeria z dobrą kawą i niebanalnymi przedmiotami jest już na granicy panowania piwnych mecenasów sztuki. Sami znajdźcie! No dobra, wiem, że piwo jest o.k. i z tego co tu można kupić to ciągle jest to najmniej używkowa używka. Tak tylko sobie pokpiwam. Ale przypomina mi się hasełko z ulotek na lotniskach w USA : IF YOU SEE SOMETHING, SAY SOMETHING.
No jasne, Ameryka jest zła ! Komunizm jest dobry : chcemy śmierdzącego Baru Smok! Chcemy kajzerki z fioletowym jajkiem na bardzo twardo! Precz z hipermarketami! Oddajcie nam zatęchłe ziemniaki i czerstwy chleb! Kapusta dla każdego! Te ostatnie ploteczki to z rewolucyjnych odezw marksistowskich antyglobalistów zygających z ukrycia w maminej spódnicy. Takie tam, na Plantach nie takich widzieli!

Monday, February 05, 2007

po jakimś czasie...


Dzisiaj, gruba koperta z zero-jedynkowym kodem muzyki Cyber Totem, powędrowała do Wydawcy... Nigdy nie pracowałem nad nową płytą tak ciężko i w tak trudnym dla mnie czasie.
Nigdy dotąd też tak wiele nie pisałem o muzyce powstającej w głowie i w studiu. Tyle o tym.
Z progu naszego nowego mieszkania widać Lasek Wolski i bardzo się tym widokiem cieszę. Już dość dusznego klimatu Kotliny Sądeckiej, zasmrodzonej miałem węglowym i odorem taniej wody kolońskiej wylanej obficie na spocone paszki... To ostatnie doznanie nazywa się ostatnio : wypasionym klimatem do studiowania! Brawo!
O potyczkach z Telekomunikacją P. nie będę wspominał , bo każdy wie, że gorsze są już tylko PKP.
Ania odwala całą górę roboty przy nowej wersji strony internetowej Karpat Magicznych i już, już ...lada moment. Ale to dopiero początki i miodzio pojawi się wiosną. Bo diabeł tkwi w szczegółach. Hm, hm, hm....
Wczoraj schodziliśmy z Sopatowca ( po warsztatach) i miałem dziwne uczucie spełnienia. Fajnie tak wracać po ciężkiej ale sensownej pracy.