Sunday, June 09, 2013

Długi dystans

Czas podróży zbliża się do kulminacji czerwcowej... za nami Lublin, Olsztyn, Białystok, Śląsk i Poznań, a przed nami: Wielka Brytania / Paryż / Szwajcaria (A. na swoich zawodowych konferencjach) i mój warsztat etnobotaniczny w Pieninach i Zamagurzu na Słowacji. Warsztat przygotowuję od miesiąca i powoli domykam listę, bo jak zwykle są zapominalscy i tacy, do których informacja dotarła w ostatniej chwili. Etnobotanika w terenie jest bardzo wciągająca i już cieszę się na odwiedziny kilku roślin i bardzo ciekawych miejsc w ulubionych górach. Tym razem jeszcze pogłębimy moją metodę pracy z roślinami, bo poza "odwiedzinami" i rysowaniem zgodził się pomóc w tym Bogdan Kiwak i zmierzymy się z etnobotanicznymi camera obscura!

Wczoraj siedziałem 9 godzin na krakowskich Błoniach przy ekspozycji projektów czynnej ochrony przyrody jakie realizujemy w ramach naszej zawodowej działalności i poza grupą przypadkowych osób nie zjawił się nikt ze środowiska tzw. "ekologicznego" w Krakowie. Ludzi interesują medialne akcje i rozrywkowe spotkania plus środowiskowy lans. Coś co ma więcej niż hasłowe nazwanie akcji jest już trudne, nudne i poza zasięgiem. Mimo, że możecie odnieść wrażenie, że w tym momencie gderam i mam za złe... to nie, to jedynie zwykłe nazwanie spraw, a piszę to z jakimś radosnym uczuciem spełnienia. Nie musi się nikt ważnymi dla mnie sprawami przejmować i nie szukam wcale współpracowników poza tymi, którzy już są. Prawdziwe i ważne sprawy dzieją się na całkiem innych zasadach, w całkiem innych warunkach, a ich znaczenie i finalne oddziaływanie przekracza całkowicie popkulturowe wyobrażenia. To jak z anegdotycznym komentarzem do zdania naszego dobrego znajomego, który jest malarzem. Powiedział nam, że On czuje się dobrze jako plastyk, a i świat plastyki czuje się dobrze z Nim. Mój komentarz: ze mną świat plastyki też czuje się znakomicie, a wystarczyło, że nie usiłuję malować. Bo najważniejsze abyśmy zdrowi byli...

Widzimy jakieś wzmożone zainteresowanie naszymi płytami i toczy się powoli sprawa nowego udostępnienie naszej pierwszej książki - Ucho jaka. Muzyczne podróże od Katmandu do Santa Fe z 2003 r. Chcielibyśmy przy okazji wznowienia naszej płyty (a pierwotnie kasety magnetofonowej z 1994 roku!) z nagraniami terenowymi z Nepalu i Indii (płyta CD towarzyszyła książce, a były na niej pionierskie w Polsce field recordings z tamtych stron) umożliwić dostęp do Ucha... i prawdopodobnie będzie to ebookowa wersja za rozsądną cenę. Wydaje się, że warto aby czarna dziura budyniowa nie pochłonęła bez reszty książki, która stała się dla wielu ludzi źródłem wiedzy o ideach, miejscach sieciowych i miejscach w realu, o których 10 lat temu nie było wiadomo zbyt wiele. Niejedna informacja z Ucha... była inspiracją, a czasem fundamentem powstania nowych projektów artystycznych albo zmiany zainteresowań muzycznych. Wiele mi opowiedziano na ten temat, ale jak zwykle chlupnęło w budyniu raz czy dwa, poszły bańki i jedna zmarszczka na tężejącej skorupie i po sprawie. Nie godzę się z budyniowymi strategiami i planujemy plasnąć pdf-em :-)

15 lipca zagramy specjalnie opracowany program do rewelacyjnego filmu F. Langa pt. Zmęczona śmierć. To świetna okazja aby trochę popracować nad muzyką i wyjąć kilka instrumentów "z szafy"... a do tego zagramy drugi już raz w cyklu letnich imprez organizowanych przez Teatr Słowackiego w Krakowie. Tomek Czermiński zaprojektował udany poster i z przyjemnością pokazuję ten projekt nad wpisem.

Z mojej perspektywy najważniejszy jest długi dystans. Nowe możliwości (także techniczne) cały czas się otwierają i szkoda czasu na łapanie bieżących fantasmagorii kolejnych koterii. Niby to "oczywista oczywistość" :-) ale ilu ludzi naprawdę to rozumie?


No comments: