Sunday, December 13, 2009

LUX LUCIA


Dzisiaj jeden z ważniejszych dni w roku. Może nawet najważniejszy? Mocny czas zaczyna się od Mikołaja i apogeum osiąga w dniu święta Łucji (od lux : światło, jednostka miary w postaci luksów naprawdę nie pochodzi od chrześcijańskiej świętej...) i jest to czas także najbardziej manipulowany przez strażników jedynie słusznej tradycji. Już mnie nawet nie irytują te coroczne bajania o biskupach z Azji Środkowej i świętej (no jasne!) Łucji, brzmi to jak wiadomości rządowe za czasów tzw. komuny ... której apogeum ogłoszono 13 grudnia w święto Łucji. Od strony symbolicznej ogłoszenie stanu wojennego w tym dniu było jasną zapowiedzią upadku starego porządku... więc wszystko się zgadza. Postać Mikołaja w teatrze rytualnym Karpat nie ma wiele wspólnego z usilnie nam wmawiana tradycją biskupią, jest to postać w masce i czerwonym stroju o dość ambiwalentnej postawie : " przedchrześcijańska warstwa znaczeniowa naszych Mikołajów odpowiada archetypowi demonicznej i tajemniczej istności związanej z zimowym przesileniem, opiera się na rodzimej tradycji i ma ścisłe powiązania z rytuałami tamtego czasu". Taki Mikołaj nie był jowialnym brodatym gościem od prezentów i brania dzieci na kolanko w celu pogłaskania po główce, był postacią, która nagradzała ale też czasem nieźle straszyła i sięgała skrytych przewinień. Nie ma się też co dziwić, że ostatnio tak mocno księża i biskupi dystansują się od koncepcji Mikołaja przybywającego z Laponii... jest bowiem śmiała tradycja mówiąca o ścisłym związku czerwonych ludzików prowadzonych przez renifery jakie pojawiają się w wyniku kultywowania starego eurazjatyckiego specyfiku o nazwie Amanita muscaria...z "naszym" Mikołajem!? Ta koncepcja jest i tak mniej egzotyczna niż bajenda z biskupem z Azji Środkowej i na dodatek świętego cerkwi wschodniej... i patrona Karpat! Ale powróćmy do Łucji. Nasza dzisiejsza ważna Istność "oprócz imienia nic jej nie łączy z chrześcijańską legendarną świętą". Prawdziwa Łucja jest "cała w bieli, ma zasłoniętą twarz, trzyma gęsie skrzydło, pojawia się czasem z garnkiem ale częściej z misą napełnioną popiołem. Cicho, bez pozdrowienia wchodzi do domu, skrzydłem omiata kąty, ściany i twarze domowników./.../ Drzwi naciera czosnkiem /.../". Jej aktywność przejawia się poprzez " pantomimę bez słów, z cichym skrzeczeniem w postaci odstraszających, nieartykułowanych dźwięków". Tak jak cicho przyszła, tak cicho odchodzi. Niczego nie przynosi i niczego nie zabiera. Łucja zazwyczaj nie chodzi sama, towarzyszą jej zamaskowane dziewczyny - pomocnice. Łucja ma jeden, główny cel przybywania do domów : odstrasza i chroni przed strzygami. "...Na Liptowie w wieczór poprzedzający święto Łucji, młodzieńcy opasani sznurami z dzwonkami biegali po wiosce i strzelali biczami aby odstraszyć strzygi" i pomóc Łucji. Wiara w strzygi : pół-demoniczne i pół-kobiece istności o złych zamiarach "była zwyczajem ogólnoeuropejskim". Te demoniczne siły zyskiwały szczególne wpływy w niektóre dni (np. w przesilenia wiosenne, letnie i zimowe) i w tym okresie warto było się przed nimi zabezpieczyć poprzez głośne dźwięki,śpiewy i oczywiście światło-ogień.Rozumie się, że nie chodzi raczej o kantaty pana Rubika ...bo opis technik muzycznych jako żywo mi coś przypomina " trzaskanie, trąbienie, emitowanie odstraszającego huku" (czy "huk" można przełożyć na "noise"?!). Całe zjawisko o nazwie "Łucja" ma na celu magiczną ochronę przed demonicznymi siłami strzyg - po łacinie strix... Na miejscu mądrali w habitach, jacy dzisiaj w wieczornych wiadomościach będą wciskali kity o tradycji świętej Łucji, wziąłbym pod uwagę to, że Kościół oficjalnie wierzył w strzygi do XVIII wieku, kiedy to Maria Teresa zakazała prześladowania strzyg i ich niecnych praktyk!
13 grudnia w tym roku wypada na dwa dni przed najcięższym w roku nowiem księżyca wiec warto produkować noise i palić ogień do wtorku, środy!
Warto odkrywać swoje prawdziwe kulturowe korzenie i z ochotą celebrować święta! Siłowe przejmowanie zastanych tradycji (a było tak ? czyż nie?) ma skutek w dostosowywaniu się słabszych w taki sposób, że po jakimś czasie nie wiadomo już kto kogo przejął i wszystko w swej istocie jest dalej jak było...pozostaje jedynie aspekt siły, majątku, bezkarności stosowania przemocy, panowania w mediach czyli tzw. dyskurs władzy.
A skoro o władzy mowa to przyglądam się w tivi naszym politykom i postaciom typu Bronisław W. i natrętnie przychodzi mi na myśl anegdota opowiedziana w "Dzienniku Geniusza" Salvadora Dali : otóż pewnej osobie o cuchnącym oddechu, której się odbiło (a może to być porównywane z wypowiedziami wielu polityków) poradzono : "byłoby lepiej, gdyby pan to wypuścił dupą"! O jakże to celna rada dla pana Bronisława W.!
Już oczyma wyobraźni widzę jak zamiast wypowiedzi polityków pojawia się wielogłosowy utwór złożony z pierdnięć, bo wg. Salvadora Dali " podbrzusze to wielce złożony instrument organowy, który wydaje rozmaite dźwięki, a dzięki któremu można bez zbytniego wysiłku wydobyć jak z magazynu dwanaście modusów, czyli dźwięków skali modalnych, z których wybierze się jedynie te, co będą pełniły funkcyję ozdobników melodycznych.../.../...lubując się w pierdnięciach półgłośnych, uzyskiwałoby się dźwięki ściszone do tego stopnia, że by się ich nie odróżniało, albo też produkowało by się w unisonie kilka dźwięków wysokich lub niskich dających muzykę nieprzyjemną i bez smaku, na co zgodzić by się można jedynie w wypadku harmideru albo wielkiego chóru." Proponuję świąteczny eksperyment : wyciszyć tivi i oglądać obrady komisji oraz wypowiedzi polityków z wyimaginowaną ścieżką dźwiękową wg. wyżej zaproponowanego przepisu. Jednocześnie z tym oryginalnym doświadczeniem (tivi chronić nas będzie od doznań węchowych) pojawić się może refleksja nad charakterem pracy mediów : w czym tak naprawdę "robią" dziennikarze!? Gdyby nam zabrakło wyobraźni to ściszenie tivi nie jest stratą a może umożliwić nam usłyszenie głosu Łucji i poczucie gęsiego skrzydła na twarzy. To doświadczenie, w odróżnieniu od harmideru polityków jest warte cierpliwości i skupienia.
Wszystkie cytaty nt. Łucji pochodzą z fantastycznej książki pana profesora Martina Slivki pt. "Slovenske l'udove divadlo", Bratysława 2002.Moja fota zrobiona w Beskidzie Makowskim pokazuje, że krępowanie drzewa nie świadczy źle o drzewie ale mówi nam wiele o tych co takie praktyki stosują.

No comments: