Monday, February 06, 2012

JOSHUA LIGHT SHOW Ash Ra Tempel RYOJI IKEDA


Cały mój stół zasłany jest fantami z wyjazdu do Berlina, z którego wróciliśmy dzisiaj, lekko po północy. Po grudniowej eskapadzie nie sądziłem, że będzie tak intrygująco, przyjemnie i inspirująco. Pewnie będę jeszcze o tym pisał, bo to co widzę obok laptopa i kubka z hernatą (Libanon Tee, pakowana po kilo i pół kg... i żałuję już, że byłem ostrożny i mamy mniejsze opakowanie!) to kilka całkiem różnych wątków i opowieści. W tej pierwszej relacji ogarnę jedynie to co na stole, aby poukładać te kolorowe klocki doświadczenia.
Cała wyprawa urodziła się z zawodowego musu A. aby brać udział w Transmediale czyli festiwalu sztuki mediów organizowanym w dobrze nam znanymi Haus der Kulturen der Welt (HKW), który na naszej psychogeograficznej mapie Berlina jest mocnym i znaczącym punktem. Mnie, poza księgarnią, wystawą sztuki mediów i kilkoma inspirującymi akcjami (np. lekkie "artystyczne" porażanie prądem... z którym ja bym się w Berlinie raczej tak nie afiszował...) wabiła szansa na oglądanie legendarnego Joshua Light Show do koncertu także legendarnego Manuela Gottschinga z krautrockowej formacji Ash Ra Tempel (później Ashra). Manuel G. powracał tym koncertem po 5. latach przerwy i mimo, że nie jestem największym fanem krautrocka to doceniam jego osiągnięcia i odrębność. Joshua Light Show to legendarny Joshua White, który "oprawiał" wizualnie koncerty Janis Joplin, Hendrixa, The Doors, Franka Zappy, Santany i kilku innych ekip z Tamtych Czasów... Slaydy Joshua traktuje kolorowymi pigmentami wpuszczanymi pipetą na olejowe podkłady i wszyscy, którzy nie mieli czasu i szkoda im było kasy na The Doors, Joplin i Hendrixa... pamiętają mocną scenę z tymi analogowymi wizualizacjami z filmu Nocny Kowboj. Jeżeli ktoś nie wie kto to Janis Joplin, The Doors... i nie oglądał też Nocnego Kowboja jest proszony o zakończenie czytania moich blogów i przystąpienie do matury.
No i tak: wpadamy do HKW, a tam bilety wyprzedane na Joshua / Ashra... W HKW jest sala na kilkaset osób (może 1000?) i dwa dni przed zero biletów, a Joshua Light Show miał trzy pokazy z trzema różnymi zespołami (niestety nie mogliśmy iść na mojego faworyta: Super Silent! w czwartek). Inna rzecz, że Joshua White stacjonuje w NYC i w Berlinie był pierwszy raz!!! Dzięki wspaniałej akcji Jacka E Zero ... bilet dotarł do mnie przed koncertem i mogłem zagłębić się w fotelu na godzinkę całkowitego wizualnego odjazdu! Manuel Gottsching okazał się skromnym facetem i już jego minimalny zestaw na scenie zjednał mu wiele sympatii. Analogowe syntezatory plus dwa laptopy (muzyk wykorzystywał do muzyki tylko jeden z nich) plus gitara elektryczna, to było wszystko i wystarczyło. Ashra jest ciepło wspominane i traktowane z atencją ze względu na to, że Manuel Gottsching popełnił kiedyś utwór E2-E4, który przez wielu uważany jest za pre-techno. Ashra było więc łącznikiem pomiędzy starym (krautrock), a nowym (techno, rave), teraz jedno i drugie jest stare, ale fani się wymieszali i celebrują! Ważny jest kontekst krautrocka (jako niemieckiej szkoły i silnej sceny nie ulegającej amerykańskiej supremacji muzycznej), który jest jakoś ciągle obecny i raz po raz powraca. Po naszych kontaktach z Embryo i Damo Suzuki (CAN) i nieco mniej znanymi muzykami, widzimy, że część tej sceny już tylko odcina kupony, ale niektórzy robią całkiem interesujące rzeczy. Manuel G. nagrał wiele wersji E2-E4, ale wersja live z Zeitkratzer ensemble (koncert odbył się na Rosa-Luxemburg-Platz 25 marca 2005 roku) wydaje się całkiem interesujący i słucham go z przyjemnością.
To tak tylko kilka słów na temat, który wydaje się warty podjęcia na różne sposoby!
Berlin to oczywiście także mój ulubiony sklep z instrumentami perkusyjnymi... tym razem kupiliśmy kilka drumli z Syberii i Indii. Drumla dla Bogdana jest pięknym okazem drumli morsing i mam nadzieje, że B. nie pozbędzie się zębów, bo jest bardzo twarda i doskonale brzmi! Drumle pasterzy reniferów gadają undertonami i jest to z mojej strony lekki ukłon w stronę pop...
O tym co działo się w HKW można by wiele napisać bo spędziłem tam kilkanaście godzin, ale na to jeszcze przyjdzie czas. Poza Transmediale musieliśmy też odwiedzić następny (a mój ulubiony) budynek muzeum sztuki nowoczesnej - Hamburger Banhof. Jest tam coś całkowicie niezwykłego, totalnie przejmującego i genialnego! Emanacja estetyki Zen na 2012 rok! To praca kompozytora i visual artist Ryoji Ikedy składająca się z dwóch wielkich przestrzeni (białej i czarnej) i zatytułowana "db" (od decybel). Tego właściwie się nie da opisać i tylko można podać kilka haseł: smugi światła, ekrany zapełnione kodem cyfrowym, dźwięki i sekwencje, oślepiająca biel i czerń bez dna, swobodna przestrzeń i prostota. To jakby wejść do gigantycznego komputera do środka i znaleźć tam kamienny ogród Zen... Sygnały / dźwięki oscylowały wokół rejestrów głosów wydawanych przez nietoperze, echolokacji, czasem bardziej wyczuwało się zmianę napięcia prądu / fali niż wysokość tonu. Do tego swietne materiały i całkiem biały winyl w kopercie ze sztywnej folii (z innymi pracami)... Ikeda jest też faworytem A., która miała możliwość obcowania z Jego sztuką na innych festiwalach. Po wyjściu z tej ekspozycji (?) coś zacząłem plątać o budynku dworcowym w Krakowie i MOCAKu, ale sam uznałem, że było to jak puszczanie baniek nosem przez grubą warstwę budyniu.
Muszę kończyć bo zginiemy z głodu oparci o klawiatury laptopów... a jeszcze np. taka spora książka / katalog - In Girum Imus Nocte et Consumimur Igni - The Situationist International (1957 - 1972)...
Na focie Jacka E Zero Manuel Gottsching i Joshua Light Show na Intermediale... czyli hipisowski klasyk z Filmore East NY i legenda krautrocka za analogowymi klawiszami i z nudnymi solówkami na gitarze podczas ultranowym Transmediale 2012...

No comments: