Friday, February 10, 2012

Ryoji IKEDA i takie tam...


Po ostatnim wypadzie do Berlina zostało mi kilka mocnych wrażeń i stos materiałów, które powoli przeglądamy. Instalacja Ryoji Ikedy " db " jakoś mi nie daje spokoju i chyba tak już pozostanie. Częścią instalacji był wielki prostokąt wypełniony 48. parami słów zaczynających się od "d" i "b", pierwsza dziesiątka wygląda tak:
dark - bright
deaf - blind
depth - breadth
decimal - binary
dimension - boundary
domain - border
density - blank
digital - bug
data - bit
dot - bracket
.... itd. do 48. pary.
Pary ułożone były w dwie kolumny a pomiędzy nimi artysta umieścił literki db wielokrotnie większe niż fonty użyte w parach.
Całość jest dobrym wstępem do podwójnej instalacji czyli white room / black room.
W instalacji są dwa wielkie elementy techniczne: specjalny głośnik i reflektor przypominający wojskowe przeciwlotnicze. Na głośniku zobaczyłem małą tabliczkę producenta: Meyer Sound, który wytwarza specjalistyczny sprzęt nagłaśniający m.innymi dla kin i reklamuje się zdaniem: thinking sound.
Instalację Ikedy w Hamburger Bahnhof można oglądać do 9. kwietnia 2012 roku. Warto tam być!

Dzisiaj miałem bardzo interesującą rozmowę na temat propozycji wydania naszej książki o tundrze za kręgiem polarnym. Oczywiście będzie to rzecz o Samach i Ich kulturze, ale mam nadzieję potraktować przestrzeń tundry jako coś większego od wszelkich ludzkich wpływów i konotacji. O książce myślałem już w zeszłym roku, ale konkretna propozycja przyszła kiedy jesteśmy w miłym kontakcie ze znakomitymi Samami i możemy wiele spraw konsultować z nimi! To będzie bardzo ważna praca i po jej ukończeniu otworzy się wielka nowa przestrzeń, o której nic jeszcze nie wiemy. Mam na myśli to, że Zielnik Podróżny (pojawi się w marcu) jest sporym podsumowaniem etnobotanicznych doświadczeń z wielu lat, A. pracuje nad książką, która da podsumowanie sporej części wiedzy o strategiach traktowania tradycyjnej wiedzy w kulturze popularnej wraz z pewnym poglądem na te procesy, jaki wypracowaliśmy sobie jako czynni uczestnicy kontrkultury. Tak więc nowa książka o doświadczaniu marszu, o obcowaniu z tzw. pustkowiem tundry (w Bułgarii mówi się na taki sam mityczny obszar: balkan i nie jest to określenie konkretnych gór, chociaż w takim znaczeniu także występuje Bałkan = Stara Planina) jest dobrym dopełnieniem opisu bogatych doświadczeń z jakimi przychodzi się nam mocować. Bo te wszystkie wędrówki, projekty, nowe spotkania, zachwyty i doświadczenia, to co nagle spływa na nas falą fantastycznego poczucia spełnienia lub obcowania z czymś niezwykle ważnym to wielka próba sił, pracy z emocjami i gdyby nie praktyka jaką staramy się kierować, to albo zostalibyśmy wielkimi warszawskimi guru (od dowolnych spraw, najlepiej wszystkich...), albo skończylibyśmy w szpitalu. Z perspektywy czasu to ta praktyka i konstruktywne opanowywanie emocji wydają się znacznie ważniejsze niż jakieś konkretne dokonania.
Pomiędzy przestrzenią wykreowaną przez Ikedę, a dziką, poza-ludzką
sferą Ziemii nie ma istotnej różnicy i mają wiele wspólnego. W każdym razie uczucia jakie się pojawiają podczas obcowania z każdą z nich są identyczne. Oznacza to, że doświadczenie pustki jest możliwe do osiągnięcia dzięki intensywnej praktyce duchowej / sztuce / obcowaniu z dzikością.

Powoli nadchodzi połowa lutego i plakaty już wysłane w kilka miejsc gdzie w marcu zagramy naszą muzykę. Planujemy trzy ujawnienia: w Szczecinie (18 marca, sobota, podwójna aktywność: pokaz fotografii i relacja z trekkingu w tundrze (Zamek KP) oraz wieczorny koncert w Teatrze Kana), w Zielonej Górze (19 marca, BWA i pierwszy raz w tym mieście!) oraz 30.stego marca w Olkuszu pod Krakowem, gdzie zagramy na specjalnym wernisażu wystawy bardzo interesującej fotografii... Jeszcze będzie czas aby to dokładniej opisać, ale plan aby koncerty zaczynać dopiero od drugiej połowy marca udaje się realizować. Cieszę się, bo poza arcyciekawym programem na koniec kwietnia z dwójką artystów samskich (Częstochowa i Kraków ! naprawdę jak mawiają górale: wow!) kroi się coś na Śląsku i w Cieszynie (czyli też na Śląsku...)jeszcze w pierwszej połowie roku.
Kiedy przyglądam się mapce miejsc z jakich zainteresowani naszą działalnością "wchodzą" na naszą stronę na myspace, to widać jak rozkłada się pewien rodzaj kultury. I w "naszej" strefie nie ma jakoś wielkiego mocarstwa, jakim podobno są Chiny, słabo coś z wielką Rosją (poza częścią europejską) itd. itd. Gdyby taką mapę zestawić po 12 latach koncertowania Karpat Magicznych w odniesieniu do Polski... ? Są wielkie obszary jakby poza wszelkim zainteresowaniem... Może to przypadek, może zbyt gruba skorupa na budyniu, kto to wie?

Bogdan z Mirkiem kończą pracę nad jubileuszowym 40. ! wydawnictwem w naszej dokumentacyjnej serii World Flag Records. I będzie to kaseta magnetofonowa! Kaseta 60.siątka (piękne nowe tzw. "slimy") z materiałem z Acid Stasi House z Berlina. Na kasetę wydawała się nam najodpowiedniejsza. Będzie jedynie 50 kaset ręcznie numerowanych plus kilka zerowych dla naszej ekipy jako pewnego rodzaju szalone "akcje" dla udziałowców naszego przedsięwziecia. Przez te 8. lat istnienia serii (pierwsza płyta wyszła w 2004 roku) wydawaliśmy głównie CDR (ostatnie lata to zawodowe CDR z maszyn), ale było też DVD i różne okładki i wkładki (książeczki, mini albumiki)...
FLAGA ŚWIATA to jedno z tych działań, które są całkiem szalone, pozornie niepotrzebne, rozmyślnie niedostrzegane i pomijane w niezależnych rankingach, a nawet opisach sceny tzw. offowej czy eksperymentalnej. Tak jakby tych wydawnictw nigdy nie było...ale z drugie strony wiemy dobrze jak krążą, jak docierają, inspirują, a niektórych doprowadzają do łez. Dzięki Krzyśkowi z Serpent.pl można nie kontaktować się z nami, a wydawnictwa dostać w kilku formatach.
Szkoda, że ta nasza scena taka mała, ograniczona i głupio pooddzielana zasiekami mentalnymi. Będziemy odkrywali jeszcze sto lat dawno odkryte i ulegali prostym pomysłom kilku (zawsze!) Anglików. Jak nie world music, to ambient, a jak nie ambient to dark ambient i tak ulegamy czarom-marom z katalogów i ofert biznesowych, myląc je z muzyką. Jak ćmy do ognia w zakopconej lampie?!

Na focie naszej przyjaciółki Moniki - stoimy obok głośnika w białej wersji instalacji Ikedy, Berlin, ostatnia niedziela. Jak widać, stoimy bez butów, bo do wnętrza instalacji Ikedy wchodziło się bez butów... ja to rozumiem, bo większość ważnych swoich koncertów (i zawsze w stusiu) gram bez butów...
Fota nie jest podrasowywana i tak ta biel naprawdę wyglądała!

No comments: