Monday, April 02, 2012

ŁEM


Udział w Festiwalu Przygody i Podróży "Bonawentura" w Starym Sączu kolejny raz pokazał nam, że nie jesteśmy "podróżnikami"... i mimo pełnej sali (co w tym miejscu zapewniał dotąd jedynie recital Piaska...) czuliśmy się troszkę nie na swoim miejscu. Bo te miejsca, które nas zachwycają robią z nami coś takiego, że możemy siedzieć i się spokojnie przyglądać czemukowliek... możemy opisać deszcz lub kępkę karłowatej brzozy... a tu trzeba "zdobywać" góry, "pokonywać" rzeki i obejmować w "posiadanie" dziewicze tereny... Jesteśmy możliwie daleko od takich podróży... ale Wojtek nas zaprosił, a Wojtkowi się nie odmawia, bo facet jest wporzo. Nęcił nas nocleg w Centrum Pielgrzymkowym, ale było to jednak trudne i zbędne dla nas doświadczenie. Oko świętej Faustyny było całą noc otwarte... a plakaty z schematami ubiorów liturgicznych trochę nas przygnębiały. Wynagrodziła nam to tzw. publiczność czyli entuzjaści, przyjaciele, znajomi i dalsi znajomi. W niedzielę rano, kiedy ekipa Nataszy i Głodnych Kawałków jeszcze spała pomknęliśmy do Kosarzysk i dalej w Małe Pieniny... Śnieg i wiatr dokonał rytualnego oczyszczenia i uwolnił nas od oka Faustyny. Była pewnie oki, ale oko po ludzku mogłaby zamknąć na chwilę...? Ze świętymi zawsze są kłopoty...

W ostatni piątek pojechaliśmy do Olkusza... Kiedy przychodzi jakieś zaproszenie czy propozycja dotycząca nowego projektu, nie myśli się zazwyczaj o trudnościach i tylko jest entuzjazm albo go nie ma. W przypadku zaproszenia jakie nadeszło od fotografika Adriana Spuły entuzjazm pojawił się od pierwszego momentu. Czym bliżej zrealizowania entuzjastycznie powitanego projektu, tym sprawy zaczynają się komplikować, piętrzyć, trochę uwierać i przychodzi moment lekkiego zwątpienia: no fajnie, ale tego się nie da zrobić tak jak się wydawało... itd. itd. Tym razem, nawet nasz ulubiony rekwizyt kulturalny czyli pianino w rogu sali (drugim jest choinka...) i minimalny zestaw sprzętowy nie zachwiał atmosferą. Może dlatego, że na ścianach wisiały znakomite i ciężkie w znaczenia fotogramy z prawie całego obszaru Łemkowszczyzny. Wobec śladów dawnych mieszkańców sporej części Karpat w granicach Polski i w kontekście okoliczności w jakiej Polska tych ludzi wyrzuciła, trudno jest o uniknięcie zadumy i trudnej refleksji. Ale poza politycznym i społecznym kontekstem Akcji Wisła jest też inny, zwyczajny upływ czasu, znikanie miejsc i przestrzeni w Karpatach, zanikanie pewnych form wrażliwości i duchowości, zubożenie i ironia... Moja znajoma odszukuje dawne nazwy miejscowości, wsi, gór i miejsc... coś jak moje "odkrycie", że tzw. Góra Krzyżowa w Krynicy nazywała się naprawdę Urdy Wierch... (i taki tytuł na naszej pierwszej płycie Ethnocore...polecam) i myśl, że może jako Krzyżowa łatwiejsza jest do oskalpowania, zabudowy, zniszczenia i wykorzystania? Daleki jestem (wbrew pozorom) od naiwnych interpretacji historii i przypisywania komukolwiek bezwzglednej "racji", ale...
W Galerii Sztuki Współczesnej BWA w Olkuszu na dwie godziny objawił się inny, zapomniany świat, a skoro się objawił, to znaczy, że istnieje w nas i warto o tym pamiętać. Znakomici słuchacze, młodzi hardkorowcy i tzw. zwykli, starsi ludzie wyraźnie poruszeni obrazami i dźwiękami... to jest ta nagroda! To dla dotknięcia takich obszarów warto uprawiać ten dźwiękowy nomadyzm wbrew wszystkiemu.

Wczoraj, tzw. rzutem na taśmę (bo ostatnie godziny wystawy!) poszliśmy do MCK na pokaz pt. Współczesna Architektura Norweska 2005-2010... i zapłakałem już od pierwszych plansz i fot. Będziemy tu w budyniowie głędzić jeszcze sto lat o tym czy architektura ekologiczna (a może "zielona") jest modna czy nie jest... a w Norwegii ludzie sobie mieszkają tak, nie srają w każde dzikie miejsce, nie wrzucają umywalek i starych akumulatorów do potoków... pewnie dlatego, że jakby Boczek z Kiepskich powiedział: bo bogate są, panie, bogate są! A to nie bogate są tylko mają w głowie mózg a nie budyniowe zakisłe zwoje. I pochlipuję tak do teraz, bo to jest jedna ze spraw, której nigdy w budyniowie nie osiągniemy, bo tzw. rolnicy u nas zawsze będą rządzili i basta! Pozostaje tylko się postarać aby mojej emerytury nie dostawali...

Marzec z dryfem od Szczecina po Zieloną Górę i Olkusz zamknęliśmy, teraz nadchodzą kwietniowe jazdy: Kawiarnia Naukowa i "ethnoise" plus ważny z wielu powodów czas wizyty
i pracy z gośćmi z Sapmi! No i powoli buduje się trasa promocyjna dla Zielnika Podróżnego... będzie Śląsk, z czego bardzo się cieszymy.
Fota z Olkusza, fotogramy i my... prawdziwe wrażenia płynące z fotogramów i dźwięków nie są widoczne... kto był ten wie.

No comments: