Monday, November 12, 2012

Archeologia wyobraźni

Mamy w budyniowie wielu interesujących ludzi, ale czym bardziej intrygują, to mniej o nich mówi się na dworze i nawet okruszki z pańskiego stołu w postaci recenzji, migawek tivi i tematów wspominanych w pismach, nie spadają w lud. Płyty są gdzieś w szafie i w obiegu szeptanym, książki czasem leżą w księgarniach przywalone przez tony innych, wyprodukowanych przez tzw. tuzy i wtłaczanych w głowy przez bogate i ustosunkowane tzw. wydawnictwa, teatry i kluby muzyczne wegetują na marginesie wielkich banerów sponsorowanych przez nas wszystkich, a zespoły grają przypadkowe koncerty na zasadzie "jak się trafi" albo odchodzą w niebyt.
Z drugiej strony zaczyna kwitnąć nurt kultury (revival?), który kombatanci w moim wieku dobrze znają i kiedyś nazywał się kontrkulturą. Tyle, że w latach kiedy musiał się rozwijać (a było to jakieś 40 - 30 lat temu, a dla innych może dawniej :-))  mieliśmy do czynienia jakby z innym państwem, inną (czasem obcą) władzą i masą biednych, skołowanych ludzi bez dostępu do świata i coca coli.
Co jest takiego w organizowaniu się społeczeństwa budyniowego, że zawsze wyklucza obszary, osoby, idee i sztukę, która mogła by go rozwinąć i wyzwolić z budyniowej zasłony. W tak wielu sferach jesteśmy rozpaczliwie nieskuteczni, a w tym wykluczaniu idzie nam nadspodziewanie dobrze?! Tu wkraczamy w sferę osobistych przekonań i nie będę się wymądrzał, chociaż mam swoje zdanie. W Krakowie wraca nowe (ale zapewne także w innych miastach) i np. regularnie odbywają się nielegalne i nieoficjalne zabawy taneczne (rave), których geneza tkwi w bardzo odległych czasach i miejscach. Od lat powtarzałem, że powróci techno i tak się też dzieje. Są kluby i miejsca gdzie grają ekipy omijające z definicji obiegi dworu lub budujące swe własne dwory i systemy komunikacji. Inna rzecz jak te małe dwory potrafią powielać ten, który kontestują... :-) i wykluczać z wielką starannością. Wykluczanie innych jako rys budyniowej kultury? Może więc nie chodzi o powrót kontrkulturowych obiegów, a o władzę (władzkę :-) ) wykluczenia wybranych ofiar? Bo jak możemy kogoś wykluczyć, to oznacza, że my jesteśmy bardziej razem? Nonsens, ale działa.

Czytam właśnie książkę Zdzisława Skroka pt. Wielkie Rozdroże Ćwiczenia terenowe z archeologii wyobraźni (Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2008), który daje popis niezależności i erudycji. Skrok pisze: "sam wybieram ścieżki, które mają duszę. Uciekam od prosto wyznaczonych tras. Trzymam się poboczy, zaginionych traktów..." Dodatkową wielką korzyścią z obcowaniem z myślami tego typu autorów jest zobaczenie, kogo Oni czytają i co dla Nich jest ważne. W książce Skroka znalazłem dobre (chociaż skłaniające do uzupełnienia...) zdefiniowanie ścieżek śpiewu (songlines), a także znakomite opisanie kultury naszej części Europy jeszcze przed przybyciem tu Słowian. Mogłem to docenić i ocenić gdyż właśnie skończyłem teksty do nowej książki napisanej z A. pt. Vaggi Varri - w tundrze Samów, którą przygotowuje do druku Wydawnictwo ALTER z Krakowa. Skrok przywołuje też bardzo interesującego autora rosyjskiego, który twierdzi, że korzenie dzisiejszych Samów leżą w dzisiejszej Polsce (a stada reniferów przemieszczały się w tamtych czasach od Karpat na południu do obszaru Mazur na północy), ale warto wyjaśnić, że chodzi o czas o około 12 tysiącleci  wstecz. Szokujące, ale prawdopodobne (no i jakie ćwiczenie z archeologii wyobraźni) zważywszy na to, co zobaczyłem w Muzeum Archeologii w Krakowie (m. innymi artefakty z poroża reniferów z jaskiń w pobliżu Krakowa). Pojawia się też inny znakomity autor i odkrywca, to Nicolas Bouvier, który twierdził, że: " marsz jest narzędziem poznania intelektualnego i duchowego". W książce Skroka znalazłem też przywołanie buddyjskiego poglądu na las: " to szczególny organizm nieograniczonej życzliwości i dobrodziejstwa, który niczego nie żąda na swe utrzymanie i hojnie rozdaje swe dary, daje schronienie wszystkim, nawet cień niszczącemu go drwalowi".
Skrok napisał kilkanaście książek, ile z nich czytaliście? Bo nie wydało Czarne? Bo nie dostał paszportu Polityki? Bo nie promował (jak p. Leszek Balcerowicz wczoraj) swojej książki przy okazji narodowego święta, albo pod kościołem, licząc na darmowe media...  Z tym aktem egocentryzmu ( i dziadostwa profesorskiego) p. Leszka Balcerowicza może konkurować już tylko p. profesorka (nomen omen :-) ) Jadwiga Staniszkis wskazująca w studiu telewizyjnym palcem na relację z ulicznego pochodu i krzycząca: w żółtym to ja, w żółtym to ja! blisko prezesa, w żółtym to ja!

Ponawiam wcześniejsze pytanie o dziwaczną skłonność budyniowa do samoorganizacji z wykluczeniem wielu szans na korzystny ferment i mądry rozwój? Dlaczego p. Celebrytka Martyna i p. Biały Chrześcijański Podróżnik, a nie inni? Kochamy kicz i bałamucenie, kochamy tani blichtr, błyskotliwość ekranu i kredowego papieru? To może jesteśmy w kupie budyniowej jeszcze na etapie, w którym cieszymy się "koralikami i perkalem" jaki rozdawali biali "odkrywcy" tzw. "dzikim ludom", często o starej i fascynującej kulturze.

Kilka dni temu A. miała spotkanie promocyjne w CSW Kronika w Bytomiu. Kronika, to interesujące miejsce, następne po kilku jakie już wizytowaliśmy w serii promocyjnych spotkań dotyczących mojego  Zielnika podróżnego, a teraz Rubieży kultury popularnej, którą to księgę kontrkultury :-) popełniła A.  Pisząc to, mam w tle rozmowę-wywiad jaki A. właśnie udziela w związku z Rubieżami. Rozmowa jest ciekawa i pewnie będzie gdzieś publikowana, może w Notesie Fundacji bęc zmiana. Poza papierową wersją Notesu (którą preferuję, ale którą w Krakowie dość trudno napotkać) jest dostępna też jego wersja elektro: www.issuu.com/beczmiana  www.notesna6tygodni.pl
To może jednak coś idzie w dobrą stronę? :-)

Ten rok był bardzo intensywny: wyczyn w postaci trzech książek czyli K3!, sporo koncertów połączonych z wyjazdami dość daleko (najciekawszy to event w Alpach!) i kilka dużych projektów zawodowych, wreszcie także wyjazdowa, męcząca promocja książek... więc na listopad zawiesiliśmy granie koncertów. Ale to nie koniec i zamkniemy koncertowy rok w grudniu, w Mikołaja - 6.12.2012  - na scenie Magazynu Kultury w Kolanku nr 6 na Józefa 17 w Krakowie. To specjalny wieczór i okazjonalny projekt IZVOR z Michalem Smetanką, którego kilka nagrań wydaliśmy w World Flag Records , a który zaprezentuje wspólnie z A. travnice (kobiece pieśni pracy ze Słowacji) i kilka reliktowych instrumentów karpackich. Wieczór i projekt to IZVOR czyli specjalnego rodzaju naturalne źródło wody (coś jak samskie aja) w Karpatach i nazywane tak samo w całym łuku tych magicznych gór. Podtytuł eventu w Magazynie Kultury to: po dwóch stronach źródła: bo ja i A. poszukamy brzmieniowego core z pomocą prądu elektrycznego i układów 01... :-), a potem także najstarsze wersje rusińskiej muzyki z Karpat. Mamy nadzieje, na miły wieczór, bo od nowego roku więcej będzie już naszego nowego projektu Noise to Silence.

Na focie Bogdana Kiwaka, pochodzącej z jesiennych warsztatów w Górach Levockich na Słowacji, od lewej: ja, A. i Michal Smetanka. Sporo o etnobotanicznej aktywności i planach na następny rok znajdziecie na www.etnobotanicznie.pl


No comments: