Monday, November 11, 2013

Fale Martenota vs Shamanic Verses


Koncert na scenie Magazynu Kultury w Krakowie, jaki odbędzie się 6.12.2013 postanowiliśmy uznać za symboliczną cezurę i czas celebracji 15 lat pracy w ramach naszego Projektu Karpaty Magiczne. W takich sytuacjach robi się zazwyczaj podsumowania, wspomina i snuje plany na przyszłość. Wybieraliśmy zawsze raczej drogę środkową (mimo opinii o naszych ekstremalnych poczynaniach...) i trochę tych celebracyjnych przypadłości będzie, a trochę nie... Raczej, jak w czasach realnego socjalizmu: czynem uczcimy jubileusz! :-) Z koncertu w Stacji Orunia (zagranego w towarzystwie Dawida Adrjanczyka i Krzyśka Joczyna) udało się wyjąć 4 części stanowiące energetyczne całości (jedna z nich ma grubo ponad 20 minut, ale symbiotyczność często wymaga czasu) i dwie z nich można odsłuchać swobodnie (link z naszej strony www.magiccarpathians.com), ale z 3 lub 4 części zestawimy płytkę z nowej serii wyłącznie dla najbardziej zainteresowanych. Tak zaczniemy nasz nowy cykl wydawniczy o nazwie LARVA... Przyjdzie czas aby go opisać dokładniej, a teraz tylko anons... W "czynie" jakim chcemy uczcić jubileusz mieści się także zupełnie niezwykłe wydawnictwo T.A.M. z symbiotycznego grania z Tomkiem Hołujem (ex Ossian, ex Tomasz Stańsko Trio... Szczurek... ) oraz pokaz prac i premiera płyty LONG WAVE / LONG STRINGS Installation (więcej na http://worldflagrecords.blogspot.com) jaki zaplanowaliśmy na 28.11.2013 w Czajowni na ul. Józefa w Krakowie, a także koncert w Teatrze Kalambur we Wroclawiu (5 grudnia) i specjalny event w Lublinie (8.12.2013)... Karpaty Magiczne zawsze były projektem szerszym niż koncerty i wydawnictwa muzyczne, bo mamy takie staromodne przeświadczenie, że warto kimś być i stale się uczyć. Pamiętam, jakim szokiem była dla mnie informacja z mojej wczesnej młodości, że John Lennon uznawał światek muzyków rockowych za wioche... a teraz to dobrze rozumiem. Tak więc, poza płytami (teraz w świecie hipsterki to już nie płyty, to fizyczne kopie...), plikami i fotografiami z koncertów w podsumowaniach naszej pracy koniecznie trzeba brać pod uwagę książki: Ucho Jaka - muzyczne podróże od Katmandu do Santa Fe (2003, a teraz być może szybko jako eBook!), Zielnik podróżny. Rośliny w tradycji Karpat i Bałkanów (2012), bardzo ważna książka A. - Rubieże kultury popularnej. Popkultura w świecie przepływów (2012), bo w niej bardzo dokładnie i z pełnym uzasadnieniem A. odniosła się do takich zjawisk jak world music, neoszamnizm, kultura slow, czy media taktyczne, nowe ogrodnictwo i inne przejawy kontrkultury. Wspomnę tylko, że wymienione wydawnictwa, to zaledwie część tego co się nam udało opracować i wydać, ale ta część, którą uznajemy za podstawową dla naszej pracy w KM. Na autobiografie i inne bajeczki przyjdzie czas, albo i nie przyjdzie, bo nie mamy zamiaru skończyć przed czasem... :-)

Pośród licznych płyt jakie dostają się w moje ręce czasem jakieś recenzuję... unikam tego, bo czynny muzyk nie powinien tego robić, ale płyty o jakich chciałbym dzisiaj wspomnieć nie mają wiele wspólnego z naszą sceną więc uznałem, że droga wolna... Pierwsza z nich to poważna sprawa i waga ciężka! Music for Ondes Martenot Thomasa Blocha zawiera 16 utworów zagranych na instrumencie nazwanym Falami Martenota. Instrument należy do tej fascynującej grupy zarzuconej kiedyś jako zbyt trudne i nie nadające się do masowej produkcji, podobnie jak thereminovox czy szklana harmonica (glassharomoica) albo coś tak fantastycznego jak Cristal Baschet albo stosunkowo nowy i z innej beczki (instrumenty nowe) Waterphone...                                                                             Thomasa Blocha (więcej o Nim znajdziecie w kryształowej kuli pod hasłem: www.thomasbloch.net ) polecam uwadze, bo gość ma za sobą 3000 koncertów i 150 sesji nagraniowych udokumentowanych wydawnictwami... a urodził się w 1962 roku... Muzyk ten gra na Falach Martenota (polecam znowu kryształową kulę...) i przez swe upodobania do starych, zapomnianych instrumentów (gra na kilku z nich) nagrywał już z... tu wymienię tylko kilka nazw i nazwisk: Radiohead, Milos Forman (w filmie Amadeusz), Tom Waits, Daft Punk, John Cage (rozumiem, że wszyscy teraz kleczą...), Olivier Messiaen (teraz ja klęczę...)... zagrał w 40 krajach i bardzo mnie ciekawi czy dostałby w Polsce paszport Polityki czy nie? Płyta jest powalająca i powala stopniowo i z rozmysłem... Pierwszych utworów można słuchać na stojąco, następnych już siedząc, a później człowiek już może tylko leżeć i czołgać się do przycisku powtórz... Pewnego rodzaju ciekawostką (to jest radiowa formuła stosowana w programach na wysokim poziomie wiedzy o muzyce...) jest to, że na wspomniane 16 utworów - 5 jest zarejstrowana w Pomeranian Philharmonic Hall w Bydgoszczy...
Druga płyta to Shamanic Verses Volume I (ale dodam do niej jeszcze: Sound Journey by Rami Shaafi) czyli dziełko dwóch sympatycznych panów, są to: Colin Didj i Rami Shaafi... Panowie Ci grają na wszystkim tym, na czym w takich sytuacjach grać należy: didjeridu, trąby tybetańskie, konchy, gongi, czuringi, bodhrana, crystal (oczywiście!) singing bowls, ale też śpiewają (style: overtone - Rami, khargira - Colin)...  Tandetna okładka płyty nieco stopuje naszą otwartość na nową porcję "uzdrawiających" dźwięków i szamańskich wpływów... ale zawartość traktowana "posztucznie" jest w wielu wypadkach interesująca, szczególnie dobrze wypadają głosy. Trochę rozczarowuje maniera i przypadłość wielu tego typu realizacji i projektów muzycznych, która polega na tym, że nagrania nie zawierają muzyki, a raczej popisy różnych umiejętności. Często są to umiejętności na wysokim poziomie technicznym, ale brak muzyki na płycie jest dość mało miłym zaskoczeniem. Panowie wpadli na moment do naszego przyjaciela Michala Smetanki do Brutowiec, bo miejsce zaczyna być słynne... i zadali szyku w domu Michała bardzo mocno. Obaj, co wynika z opisu na płytach (i na stronach internetowych w dużej rozsypce)... są nauczycielami gry na didjeridu, śpiewu itd. (patrz opis płyty: instrumentarium) i to tłumaczy pewnego rodzaju brak spójności wydawnictw od strony muzycznej... :-)
No i problem: z jednej strony Thomas Bloch i zapomniane Fale Martenota z muzyką klasyczną i awangardą akademicką, a z drugiej dwaj świetni instrumentaliści i wokaliści z dobrym przesłaniem dla świata... Fale Martenota czy Szamańskie wersety? Sztuczne przeciwstawienie, różne światy, inne szkoły... inne systemy wartości? A jednak chodzi o energię zwaną muzyką... albo jest albo jej nie ma.
Sięgnijcie po te nagrania i sami rozważcie...

No comments: