Tuesday, May 09, 2006

ToNic Blues


Po koncercie w klubie Tonic ze dwa razy wpisywalem (okolo drugiej w nocy) cos niecos na bloga ale wszystko diabli wzieli... Moze to i lepiej, bo pewnie bym obrazil wiele osob. Tak wiec ostatni koncert trasy Mt. Shasta odbyl sie i wybrzmial. Bylo sporo ludzi, a gralismy w towarzystwie grup : Effi Briest i Telepathe. Effi to kilka dziewczyn grajacych na wszystkim, Telepathe to miejscowa slawa i tez graja na wszystkim (jak wszyscy tutaj). Gralismy na pozycji drugiej i poszlo (dla nas) dosc mocno. Dla oceniaczy garsc informacji : biletow sprzedano 123 sztuki, do tego zespoly wpisaly ze 20 osob i byli (jak zawsze) jeszcze znajomi Krolika! Nie wierzcie jak Wam ktos powie, ze na ..... (tu wpisz znana Ci kapele o niebo lepiej grajaca od Karpat) bylo 300 osob, bo do Tonic'u tyle sie nie zmiesci.
Okolo polnocy wracalismy przez most zerkajac na Manhattan i spotykajac znajomych muzykow... jak na Kazimierzu. Oczywiscie na Kazimierzu kiedys, bo teraz juz tam pewnie nie zagramy. Musielibysmy wyslac nasze plyty do oceny i kwalifikacji (ewentualnej), a plyt juz nie mamy bo poszly w Tonic'u. Ale ToNic, jakos damy rade. Jeszcze przed koncertem i dzis rano tez pijamy kawe i zajadamy sie bajglami w fajnym miejscu. Widac z niego sporo i wystarczy wlasciwie ustawic kamere na - on - aby nakrecic nowe ujecia do kawy i papierosow 3...a czasem do Matrix Zielonypunkt!
Ale zycie muzyczne tu tetni, VooVoo z kazdej knajpki na nas lypie, najwiecej plakatow na drzwiach przybytku o nazwie PYZA - european cusine... Kayah jest tu wydarzeniem roku 2006 (jeszcze wprawdzie nie przyjechala ale tak przeczytalismy na wielkim plakacie kolo szyldu Ziola do Polski...)a slyszelismy i o innych ambasadorach kultury, ktorzy nadciagaja. No ale coz - kazdy orze jak moze. Przy kolejnym bajglu przyszedl esm od Nataszy z wyrzutem - na blog sie pisze a do dziecka nie! A co to dziecko, ktos to czyta jeszcze, poza Toba i ekipa (pozdrawiam Stinkiego i reszte ekipy, yo!). No i teraz jest mi glupio, bo wlasnie czytalem maila od Rafala z Hati .... i Oni tez to czytaja! Dzieki, ludzie!
W NY jest bardzo ciekawie i np. dzisiaj mielismy takie zajecia : odwiedzilismy najwieksza ksiegarnie na swiecie (18 mil ksiazek lezacych obok siebie!) i ze dwie mniejsze (troche). Zrobilismy to (a bylo naprawde trudno) bo pewnie juz ksiegarnie powoli zamykaja? Zawsze cos sie ostanie i jak obrzyn w goralskiej chacie, tak i u nas musi ksiazka byc! Nawet jak czytanie bedzie scigane prawem. Potem nakarmilismy zolwia z Galapagos, ktorego musielismy podnosic we dwoch! Zolw nie w ZOO ale w prywatnym mieszkaniu kogos, kto zajmuje sie rybami kopalnymi. Dobra, juz dalej nie bede opisywal tego dnia. Dalej spimy na tybetanskich kobiercach. Dzisiaj tez (a jednak) znowu bylismy w Tonic, ale ToNic, ToNic...
Na jutro i pojutrze mamy tez ostry plan, np. spotkanie z wdowa po muzyku (i zalozycielu) grupy Oregon. Ale kto wie co to Oregon?
Generalnie cisna sie podsumowania : lecielismy dotad 6 razy (1 LOT plus 5 South West)tak wiec razem z powrotem bedzie 7 lotow... nagralismy w 3 rozglosniach freeform radiowych 3 sesje plus jedna w bunkrze, zarejestrowalismy sporo dzwiekow otoczenia pomiedzy Davis a Seattle, w tym gamelan w siedzibie Sun City Girls. Zrobilismy ze setke fotek i 5 godzin video, zagralismy razem festiwalem Terrastock 6 10 koncertow i jak dotad zebralismy ze setke unikatowych plyt. To tak na dzis wieczor, analizy poglebione beda pozniej. Sporo sie tu tez gra w metrze i mysle, ze ten zwyczaj rozladowal by spory scisk w krajowych klubach muzycznych...
Jestesmy zmeczeni maksymalnie i na dobra sprawe powinnismy ale bylo (i jest jeszcze) bardzo, bardzo interesujaco, bardzo, bardzo inspirujaco, bardzo, bardzo dobrze rokujaco na przyszlosc...
i tym budujacym akcentem koncze blogowanie z Ameryki - bez odbioru!

No comments: