Sunday, September 14, 2008

Hudba


Po prologu festiwalu Karpaty Offer zostało dobre wrażenie i nawet plany na przyszłość plus praca nad wydawnictwem po-festiwalowym. Uwielbiam takie wydawnictwa! Bo wszystko trwa tak krótko - po tak długich przygotowaniach, że bez symbolicznego chociaż podsumowania robota wydaje się trochę bez sensu. Na kilka dni uciekliśmy w Tatry i niestety, tym razem nocleg był w Zakopanem... Co za doznania : niby góralskie karczmy z reklamą pizzy, niby góralskie zespoły grające niby góralską muzykę z domieszką country i piosenki włoskiej, stoiska z torbami i drewnianymi kotami z Tajlandii... a na środku spacerszlaku wystawa fotografii pod szyldem : Górale dla Tybetu! Ale to w mieście, już troche ponad 1000 m n.p.m. ludzi znacznie mniej i góry wspaniałe. Jaka szkoda, że Zakopane dostało się w ręce ludzi, którzy robią co mogą aby zapomnieć o bohemie, która to miasteczko stworzyła. I niestety, udaje się im powoli spychać w niebyt tą ekscytującą i całkiem europejską tradycję. Będziemy mieli wyłącznie "dumne rody góralskie" co "władały podhalem" bo rozumiem, że trudno sie pogodzić, że prawdziwa historia to powożenie furką, którą Staś Witkiewicz wracał z wyprawy na grzyby w deszczowy dzień... Tak więc oprócz nowej historii Solidarności powstaje nowa historia Podhala! Nazwałbym to peeselizacją historii?
Na początku września pojechaliśmy z Andrzejem W. i jego siostrą zagrać koncert w Preszowie.
Wypad na Słowację jak zwykle przyjemny (a jedzonko pasterskie smaczne!) i mimo tego, że koncert zaczęliśmy grać dobrze po północy, sporo ludzi czekało wytrwale! No i doczekało się : było całkiem o.k.
Po tym wypadzie czekał nas tydzień koncertów w Niemczech ale kilka spraw było jakoś tak mało precyzyjnie dogranych i po powrocie z Preszowa zadecydowaliśmy, że w tej sytuacji nie pojedziemy. Do tego jak echo naszej decyzji doszedł mail od Ramunasa z Kovna, że rozbił samochód i nie ma czym jechać. Przy tej okazji zastanawiałem się trochę nad tym jak trudno jest w pewnych środowiskach zrobić coś naprawdę dobrze!? Jak coś jest offowe to musi być też zazwyczaj gówniarskie i nieodpowiedzialne. Bywa ( i to też w tym roku przećwiczyliśmy), że jak nie jest gówniarskie i nieodpowiedzialne to służy jako przynęta w miejsce gdzie lansuje się protegowanych. Dlatego tak zadziwił nas (po części nasz) festiwal -Karpaty Offer, gdzie było sporo zabawy i prawdziwych emocji. I to pięknie, nawet gdy te emocje oznaczały, że niektórych zespołów słuchała malusieńka, tycia, tycia publiczność! I teraz muszą wybrać : długie lata pracy albo te dyrdymały muzyczne, granie pod sztandarem : Bóg, Honor, Ojczyzna i nobilitacja w postaci konferansjerki w Opolu!
Z ulgą przekreśliłem w kalendarzu napis : trasa w Niemczech i zabrałem się do przygotowywania naszej sesji nagraniowej i celebracji 10-lecia w górach. Wybraliśmy Sopatowiec bo tam zawsze jest miło, Gosia nie wprowadza sztucznej atmosfery i dobrze gotuje, no i za oknami są Karpaty w tej nam najbliższej postaci. I mam nadziej, że będzie lało! A 10-lecie - no cóż, może ktoś wpadnie albo i nie? Zobaczymy?!
Wczoraj wieczorem na chwilę wpadliśmy do Lokatora aby pocelebrować urodziny Madzi. Było miło i nawet z godzinkę nikt na sali nie palił. Później zjawił się jakiś światowiec z damskimi papieroskami i wywijał nimi pod nosem niewinnych sąsiadów. Pewnie to jakiś wielki artysta albo najpewniej artysta literat w rodzaju......nie będę haterem, nie będę haterem, nie będę haterem....
Aby się nie frustrować następnym razem wyrwę tego papieroska w wepchnę gościowi do....nosa. Podobno nie jest dobrze tak międlić w sobie emocje?

No comments: