EKO, ETNO, LOGO, PROMO a czasem też DIZAJN to kilka określeń z jakimi borykamy się każdego dnia. Zaklęcia te są jak siatka geograficzna i określają nasze położenie, nie tylko na płaszczyźnie ale i w wielowymiarowej przestrzeni społecznej. A ta, nie jest już prostą drabiną ale złożonym tworem zależnym od wielu rzeczy, w tym od wspomnianych kluczy. Jak masz dobre PROMO i LOGO ale słabiej z ETNO i jeszcze słabiej z EKO, to może nie być wcale dobrze. Albo PROMO jest o.k. ale DIZAJN kiepski - to się nazywa PiS. Ot, taki przykład pierwszy z brzegu. Dawniej zakładano, że w "zdrowym ciele, zdrowy duch" ale jak się przyglądam piłkarzom i wielu politykom to...wątpię!? Ale przychodzi taki moment, że sram na E/E/L/P/D i robię co muszę zrobić. I to jest ten najważniejszy z momentów; czujesz, że żyjesz. A refleksje po takim plaśnięciu w budyń oczywiście nadchodzą... później.
Dzisiaj, w dobrym nastroju, nie pozbawionym jednak odrobiny zadumy natury filozoficznej, przesłuchaliśmy w domu "acousmatic psychogeography". Nasze basowe głośniki z godnością zniosły plaśnięcie i mieszankę dźwięków, brzmień i muzyki. Najwidoczniej (najsłyszalniej?) tłocznia CD spisała się całkiem przyzwoicie. Teraz nastąpi trudny okres PROMO, bo mimo tego co napisałem, ten okres nadchodzi. Ale po dobrym plaśnięciu jakoś mniej uwiera? A to okres bardzo skomplikowany i trudny do ogarnięcia bo w kraju budyniem malowanym jest tym gorzej im dalej... Przy pierwszej płycie jest łatwiej, przy piętnastej może być już tylko beznadziejnie. Więc po co? Jako kartka, list, książka do starych znajomych? Jako wpis do dziennika podróży? Jako partyzancka akcja typu: istniejemy i działamy? Jako udokumentowanie świetnych chwil i mocnych związków? Jako odreagowanie i opisanie zachwytów i grozy jakie dotykają nas każdego dnia? A przecież jak zawsze okaże się, że wszyscy tak potrafią ale nie robią tego, bo się im "nie chce"... To odmiana oświadczeń z zabaw w piaskownicy: ja w domu mam fajniejsze zabawki ale nie przyniosłem bo mi się nie chciało.
Rafał z Hati pisał mi wczoraj o końcu miodowego miesiąca...już nie wszędzie można zagrać, już są bezkompromisowi krytycy: bo na gitarze, bo nie na gitarze, bo jeszcze nie umarli, bo walą w bęben, bo nie walą w bęben... coś jak z hasłem: "bo zupa była za słona". Bo już tych płyt tyle... No i są Małe Instrumenty, za dwa lata będą Duże Instrumenty, a może ktoś z rozmachem stworzy: Małe, Średnie i Duże Instrumenty i wykosi nieśmiałe stopniowanie z przeszłości. To co było dotąd - do piachu! Budyniowa pamięć jest - oj tyciutka... Więc może warto dla dosztukowania pamięci? Albo warto bo to nie pryszczaci "dziennikarze", nie zarzygane kluby i nie "panie z telewizji" będą decydować czy gramy, czy nie gramy. To jest już coś; dla pamięci,dla zabawy, dla swobody. To już jest coś.
Na focie: Bogdan zrobił nam fajne PROMO ...
No comments:
Post a Comment