Monday, April 19, 2010

BUDYŃ NOEGO


Budyń Noego nazywany także asure to kleista, papkowata mikstura przygotowana z resztek wymiecionych z arki...Chodziło o zaklejenie jap gderającym i głodnym normalności, bo bujanie się na szalupie z wężami i szakalami nudzi się niepomiernie. Tradycyjnie, ta maź pochodzi z rejonu góry Ararat w Turcji. Sięgnięcie po pra-początki i pra-przyczyny kuchennej socjotechniki zaklejania nas budyniem, tłumaczy dobrze budyniowatą teraźniejszość. Polska wersja asure została, nie tyle zmajstrowana co wyrzygana na nas w ostatnich dniach. Wiele nauczyła mnie ta kilkudniowa obserwacja zachowania mediów, kleru i kilku organizacji, co udają świeckie. Ze zdumieniem i obrzydzeniem wysłuchałem rozmowy ze zbolałym do granic wytrzymałości (telewidzów) p. Bielanem u pani red. Moniki Olejnik, ze zdumieniem i rozczarowaniem oglądałem kolejne programy "Szkła kontaktowego"; szkło tam było na sto procent ale czy kontaktowe? Z kim się chce (i czy chce? bo może uznało, że nie musi już?) teraz kontaktować Szkło? To cholernie smutne, że tak kończą świetne kiedyś programy, wylansowane przez środowiska, które teraz nazywa się "grupkami studentów" protestujących bezsensownie bo: wobec "podjętej już decyzji"... mówię o Wawelu oczywiście. Czekałem kiedy TVN nazwie tych studentów (m.innymi Andrzeja Wajdę i wielu innych studentów z siwymi brodami...) grupą warchołów jak za PZPR. To drobiazg, że nie dowiedzieliśmy się dotąd kto podjął tę decyzję, grunt, że została podjęta? Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie? To jakaś kościelna wersja demokracji? Nie myślałem, że elementem tej formy demokracji będzie zmowa milczenia na temat zgromadzeń pod kurią jaka została wprowadzona po dwóch pierwszych wieczorach pomiędzy GW (!) i TNV (!). Nagle przypomniała mi się komuna i telewizja pomijająca aroganckim i wyzywającym milczeniem grupki protestujących to tu, to tam wobec "podjętych decyzji". Nie mówcie mi, że to co innego... chodzi o mechanizm i niestety był bardzo podobny: kilku panów zdecydowało co dla nas jest odpowiedniejsze, w co powinniśmy wierzyć i co powinniśmy robić. Efekt był taki, że jakiś biedak z TVN meldował, że MILION osób: "będzie tu, na błoniach ..." - zabrakło tylko 990 tysięcy, a nie musiało gdyby potraktować nas poważniej. Ale dzisiaj od rana czytam: "tłumy w Krakowie"... co wy, w budyń lecicie z nami panowie? Znowu stara gra w: "co innego widzę, co innego słyszę"?
Mieszczańscy "lewacy" z permanentnej Krytyki Politycznej też pokazali swoją "klasę"; nie dość, że nic nie robią poza lansem "swoich", wzorowanym na środowiskach przykościelnych, to jeszcze twierdzą, że polityki nie uprawia się na ulicy. A gdzie masy, gdzie rewolucja? Jasne, w gabinetach gdzie "głupiej", pozbawionej "świadomości" tłuszczy zmiksuje się kolejny budyń z politycznych resztek. Najlepiej zrobić to razem z kardynałami, są w pozorowanych rewolucjach najskuteczniejsi.
A przez ostatni tydzień w tivi jak w jakimś czarnym fotoplastikonie; wokół obrazu naprawdę tragicznych wydarzeń pojawiali się jacyś kosmici w rodzaju faceta z kozią bródką i okularach w białych oprawach, metkowanego na pasku jako" "producent muzyczny". Chwalił się, że już wyemitował ze swojego wnętrza, wprost do telewizji dla bogobojnych mas, opowieść muzyczną o latach 38/39 ! a być może zabierze się teraz/już za montaż słowno-muzyczny o katastrofie w Smoleńsku. Nie dość, że kosmita, to jeszcze podróżuje swobodnie w czasie.Płaćmy abonament to się namnoży podobnych "producentów" jak kleszczy w deszczową pogodę. Ale sorry, może to niesamowicie trendy producent muzyczny (chociaż wyglądał jak lekko tylko zakamuflowany pan Możdżer) ale młody jest więc nie wie ile kantat i alegorycznych (ale dość kosztownych)obwoźnych psychodram narodowo-kościelnych się szykuje na to lato. Ale będą i tak lepsze od kolejnej solowej płyty Muńka!
Czy to nie zastanawiające bo mocno symboliczne, że tylko dziki wulkan z Islandii nie zechciał być asystentem kardynała Dziwisza i próbował ratować czakram na Wawelu, czy to nie symptomatyczne, że ostatnie dwa dni w Krakowie organizowało Krakowskie Biuro Festiwalowe... bo o innych wydarzeniach symbolicznych aż strach myśleć ale z pewnością opisze to dokładnie profesor Krasnodębski aka "Mulder"... i pani profesor Staniszkis aka "Scully". I pomyśleć, że wszystko to leciwy już troszkę budyń Noego! I jak mówi prastary lud góralski z okolic "małej stacyjki w Poroninie"; ciut "capi"... Bo tylko Natura nas nie oszukuje.

3 comments:

skandal said...

Fajny wpis, zgadzam się ze wszystkim (dlatego tkai fajny ;-) Na Błoniach było maksylamnie 10 tysiecy ludzi, przy najlepszej woli mozna by powiedziec, że kilkanaście. Nawet w telewizji było widać, że tłum na Rynku też specjalnie sie nie tłoczył.
No ogólnie przyjemnie jest, kiedy sie gdzies odczyta swoje własne zdanie, zapisane na czyimś blogu :-)
Pozdrawiam serdecznie

gość niedzielny said...

prawie jak ,,dzień świra,,...
;)
ps.
wyciszenia życzę...

Marek said...

dziekuje, i nawzajem...
ms