Sunday, January 17, 2010

KEN ZUCKERMAN


Nieco ponad pół roku temu, zmarł legendarny mistrz sarodu - Ustad Ali Akbar Khan i wczorajszy koncert był pięknym gestem (nawet jeżeli niezamierzonym...)upamiętniającym tego fantastycznego człowieka. Centrum koncertu wirtuozersko budował Ken Zuckerman, uczeń Ustada Ali Akbar Khana, który studiował u Niego 37 lat ! w ostatnich latach grywał koncerty z Mistrzem i prowadził swoje własne projekty muzyczne.Jest także profesorem Konserwatorium Muzycznego w Bazylei i od 24 lat kieruje szkołą Ali Akbar College of Music. W zamyśle prezentowanego projektu pt. "Dwa światy muzyki modalnej", drugim filarem koncertu miał być doskonały Dominique Vellard, którego możliwości wokalne i swoboda wykonawcza budzi podziw. Miał być ale ...nie był. Tak się czasem dzieje w muzyce wykonywanej na koncercie. Bo na scenie ten drugi filar zbudowali razem: Prabhu Edouard - tabla oraz Keyvan Chemirani - zarb. Głównym aktorom niezwykłego wydarzenia towarzyszyła Emilie Zuckerman - 6 strunowa tampura, która uczy się gry na sarodzie i jako uczennica zajmuje tradycyjne miejsce na koncercie obok swego nauczyciela i ...ojca. Koncert jeszcze gra w mojej głowie i trudno go z nieistniejącego dystansu recenzować. To co wyprawiali - Keyvan i Prabhu na wyrafinowanych azjatyckich bębnach to da się określić jedynie krótkim sms-em od Janka K. ; "mniammniam!" - żartobliwym ale z wielką dozą szacunku. Bo co tu można powiedzieć o swobodnym igraniu z energiami, o których chyba słabo uczą w naszych akademiach? W pierwszych minutach koncertu Ken Zuckerman nie miał u mnie wielkich szans; mam "przerobione" rozmowy w USA z innym uczniem Mistrza (bardzo początkującym ale jednak...)i wiele z trudniej dostępnych płyt Mistrza Ali Akbar Khana wydanych w Ameryce. No bo jest oczywiste, że Mistrz nauczał w Kalifornii...prawda?! Wydawnictwo AMMP - Alam Madina Music Production z San Anselmo w Kalifornii, wydało kilka podstawowych dla studiowania twórczości Ustada Ali Akbra Khana płyt i wiele kaset magnetofonowych. Ale Ken Zuckerman (myślę,że w pełni należy Mu się przed nazwiskiem "Mistrz") już pierwszymi glissandami rozbroił mnie zupełnie. I później było tylko lepiej i lepiej! Jak w dobrych Ragach (piszę dużą literą bo uważam,w zgodzie z tradycją, że to nie tylko wzorce muzyczne)coś niebywałego zaczęło się dziać pod koniec koncertu. Sami muzycy chyba byli sobą nieco zaskoczeni, widocznie nie wierzyli zbytnio w tak mocną pomoc i oddziaływanie wawelskiego czakramu? Wracając do Vellarda - mam nadzieję na osobny koncert tego śpiewaka (pieśń sefardyjska!wbijała w fotel) i pobiegnę na taki koncert jak na skrzydłach ale wczoraj było Go mało i mimo, że doskonale równoważył "szaleństwa" perkusistów, to "oko cyklonu" rozgrywało się bez Jego udziału. Zaskoczyła mnie także pozytywnie publiczność - nie dość, że tłumna to jeszcze uważna i doceniająca w standing ovation mistrzostwo muzyków.
Od Emilie Zuckerman kupiliśmy CD pt. " Meeting" z programem zbliżonym do koncertu ale płyta nagrana jest w nieco innym składzie: na tabli gra sam Pandit Swapan Chaudhuri ! ale Zuckerman, Vellard, Chemirani są oczywiście w znakomitej formie. Pandit Swapan Chauduri to jeden z gigantów tabli i polecam CD pt. " Passing on the Tradition" Ustada Ali Akbar Khana i Pandita Swapana Chaudhuri (AMMP/BMI USA 1996)!!! Sola i duety na zarb i table brzmią na płycie tak samo znakomicie i żywo jak na koncercie, zwraca uwagę fantastyczna jakość nagrania, trudnych do zarejestrowania brzmień, tych pełnych zaskakujących możliwości bębnów. To co robi na sarodzie (i lutni) Ken Zuckerman nie będę nawet próbował opisywać aby nie... przesłodzić. Ale, ale - w grze Kena Zuckermana jest duży ładunek bliskiej nam słodyczy i melodyki, którą tak kochają europejscy melomanii. Ten ładunek określam jako "duży" tylko w stosunku do bezlitosnej genialności Nauczyciela Ali Akbar Khana. CD "Meeting" bardzo polecam (jak wszystko... wydawnictwa; -harmonia mundi-)gdyż obok znakomitej muzyki jest też doskonały i bogaty tekst nt. idei projektu oraz wszystkich źródeł prezentowanej muzyki.
Na koniec jeszcze trochę ponapawam się wczorajszym wyłomem w Budyniowie... w szatni usłyszeliśmy tekst; "to inna kultura i trzeba ją taką przyjąć" i to fajnie ale złapałem się na tym, że może "inna" ale nie dla mnie i nie rozumiem, co wypowiadający te słowa miał na myśli? Bo jeżeli "ta kultura" nie jest nasza, to co nam pozostaje? Nawet najpiękniej zaśpiewane słowo "alleluja" ma swe korzenie także w tej "innej" kulturze. Ale usłyszałem też ekspercką opinię od trzech mądrych i światowych kobiet, że "ten tablista jest całkiem całkiem"... o! i to jest to co czyni nas normalnymi a świat "naszym". Filharmonii dziękuję na kolanach i proszę o jeszcze!!!

2 comments:

Anonymous said...

Dla melomanów. Nieco z innej beczki. Znane? http://www.lp.gov.pl/media/dla_prasy/hymn_lesny.mp3/view

Marek said...

To faktycznie z innej beczki...! Dzięki za wpis i nowy temat....pozdrawiam karpacko ms