Friday, March 26, 2010

ROBOTA


Zrobiło się jakoś intensywnie i gęsto. Adrenalina kipi i udajemy, że tego nie lubimy... Do kwietniowych koncertów w Krakowie i Katowicach ale także roboty z nową płytą (już jest ale jeszcze spoczywa sobie zafoliowana w pudłach) nagle doszła nam jeszcze wystawa w Towarzystwie Słowaków w Polsce - w Ich siedzibie głównej w Krakowie. Szykujemy coś w moim ulubionym stylu arte povera czyli roboczym dokumentowaniu raczej idei niż tzw. "dzieła". Jak pokazuje często krakowski Bunkier Sztuki, dziełem może być wszystko lub może trafniej: cokolwiek, a z ideą bywa już gorzej.Wystawę zatytułowaliśmy: Wózek Warhola - Słowackie Artefakty Karpat i pokażemy korzenie sztuki Andy Warhola, dwa endemiczne instrumenty muzyczne potraktowane jako kulturowe artefakty i fotografie organiczne czyli nasz foto-land art z akcji na Słowacji i w Rumunii. To będzie wystawa bez wspomagającej nobilitacji miejscem, będzie musiała sama zarobić na uznanie/krytykę i niezależnie od wszystkiego pozostanie nie namaszczona przez DoSW: Decydentów od Sztuki Współczesnej. W ten sposób będziemy mogli obserwować jak bezradny jest obecnie tzw. odbiorca: bez kontekstu odpowiednich ścian instytucji i szemranych zaświadczenia DoSW nigdy nie jest pewny czy może być pewny, że ma do czynienia z czymś wartym uwagi. To wydaje mi się smutne bo bezmyślne jakieś?
Ale są też wesołe przejawy kultury! Zespół Tańca Ludowego Politechniki Poznańskiej "Poligrodzianie" brał udział w V Międzynarodowym Festiwalu Folkloru w stolicy Nepalu - Katmandu! Aby zobaczyć i usłyszeć "Poligrodzian" mieszkańcy Nepalu "schodzili kilka dni z gór"... Onet jest moim faworytem i zawsze mnie potrafi rozśmieszyć.Podoba mi się też zaproszenie portugalskiej divy fado, niejakiej Misi, przez ludzi od festiwalu Beethovenowskiego do udziału w obchodach Roku Chopina...do Krakowa. Pani Misia dołożyła do tego fantastycznego zawirowania opowieść o swym zauroczeniu muzyką Frycka, które podsumowała pięknie taką myślą: "odkryłam, że w fado tkwi dumka, i na odwrót..."! No, tego lepiej sam bym nie wymyślił. Wierzby, poetyka dworca PKP Wa-wa Wschodnia i porywiste wiatry w tunelach Dworca Centralnego - to pachnie faktycznie dumką. Ani Ludwig van Beethoven, ani fado, a nawet same liryczne mazurki Fryderyka tego nie zmienią? I "odkryła" to dla świata p. Misia, a nie złośliwcy z Krakowa.
Bardzo miło idzie robota z naszym twórczym udziałem w Święcie Herbaty w Cieszynie, planowanym na lipiec ale dopinanym już teraz. Obok specjalnego, plenerowego koncertu mamy też dać po wykładzie: A. o ciszy, a ja, etnobotaniczny temat: :"muzyka /dobra do/ herbaty". Scena ma stać w miejscu gdzie leżeliśmy sobie leniwie na trawie w przerwie pokazów filmowych Festiwalu Kino Na Granicy, w maju 2009 roku i gdzie graliśmy pamiętny, akustyczny set w zabytkowej Rotundzie wiele lat wcześniej. Lubimy Cieszyn (po każdej stronie granicy) więc się cieszymy. Może nie będzie trzeba czekać 2 godziny na pizzę po polskiej stronie? Po lipcowym Cieszynie szykuje się lipcowa Warszawa i już widzę, że będzie nowa robota... A jest jeszcze maj i czerwiec, może Wrocław? Może... i to pachnie nową robotą. Robotą nie liczącą się w świecie sztuki, ot takie bezmyślne fedrowanie?
Kontrkultura dzisiaj powinna kwestionować te etatowe i samozwańcze gremia DdSW ... bo nikogo innego już sztuka nie obchodzi. A może nie obchodzić całkiem swobodnie bo menażeria to okrutna i zadufana w sobie aż się na "pawia" zbiera. Jak się szuka haseł w encyklopedii to np. nazwisko Bechstein jest, ale tylko w kontekście tego, że taki kolo budował fortepiany. Inny kolo odkrył leśny gatunek nietoperza, chroniony kilkoma konwencjami europejskimi i prawem lokalnym wielu krajów, którego losy pozwalają zrozumieć przemiany klimatu Europy w skali wielu tysięcy lat... i nazwał go w 1819 roku Nockiem Bechsteina ale encyklopedia nie uznała takiego "Bechsteina" za godnego nawet najmniejszej wzmianki. Wystarczy uszyć dobre kalesony Beethovenowi aby być w kręgu elity? Jak tak, to wolę moją robotę i Myotis Bechsteinii bo sobie lata i nie wciska mi się obligatoryjnym wyrokiem kuratorów do mózgu.
Na focie p. Róży; amatorska instalacja tybetańskich artystów wizualnych, do której koniecznie dobudować należy "przestrzeń miejską" aby mogła uchodzić za sztukę... Jest też inny sposób: pomalować sprayem sto takich czaszek na złoto i ułożyć na dworcu lub w hipermarkecie. Ej czarodzieje, czarodzieje...

2 comments:

gość niedzielny said...

Pan to jesteś buntownik...
Prawdziwy ,,zapluty karzeł reakcji,, ;)

Marek said...

Gościu niedzielny...
Jaki tam buntownik... takie mieszczańskie gierki, pisanie jest już samo w sobie grą i robię to z chęci sławy i powodzenia u kobiet i troszkę dla obrony prawdziwej niezależności w muzyce. Moim najważniejszym blogiem są koncerty, płyty i nagrania.
Dziękuję za szybką reakcję! Boję się, że kiedyś nadejdzie jeszcze przed opublikowaniem wpisu...
ms