Tydzień temu, w sobotę dojechaliśmy do Konina na ostatni dzień spotkań: VC_NŻ czyli Wieża Ciśnień na żywo. Salka w autentycznej kolejowej wieży ciśnień, okazała się świetna a akustyka sprawiła, że program uległ drastycznym zmianom w kierunku totalnej improwizacji. To z naszej strony jest komplement dla miejsca i organizatorów. Dopięte programy gramy jedynie w trudnych warunkach, przy niechętnych "nagłaśniaczach" (zazwyczaj są to wybitni wirtuozi konsolety i wytrawni znawcy gitar - cudzych) i słabej (czyli klubowej) akustyce sali. Andrzej W. miał trudniej niż zwykle (a zwykle nie ma z nami łatwo...) gdyż wiedzeni brzmieniową mapą wieży zaczynaliśmy grać we dwójkę o piętro niżej od sceny i stolika z Jego instrumentami. Tym razem, graliśmy bez Uli S.- w trójkę. Nasze samopoczucie, mimo odległości Kraków - Konin było całkiem dobre... z piątku na sobotę trafiło się nam niezłe party w Czeladzi...z okazji urodzin siedmiolatka (!) więc do Konina jechaliśmy z Gliwic a nie z Krakowa. Do tego jeszcze Andrzej wybrał ekstremalnie wąską ale piękną drogę i raz po raz podnosiły nas na duchu tablice z nazwami wsi: a to Bzinica Stara czyli lakonicznie: Bzinitz! a to: Dobrodzień, co w języku niemieckim brzmi zalotnie: Guttentag! I jedzie się od Gliwic przez takie podwójnie nazywane wsie i nic się jakoś od tego nie dzieje, a w Gorlickim jest problem z włościanami co udają, że nie wiedzą nic a nic o Łemkach?!
Nasze granie było rejestrowane i filmowane więc pewnie kiedyś nadejdzie konfrontacja naszego wrażenia i zapisu. Słuchaczy nie było zbyt wielu bo akurat na miejscowym stadionie grały tuzy "offu" Afromental i chyba Muniek! Strasznie się wyrywałem na te koncerty, taka okazja zobaczenia jak się robi muzykę dla milionów... i nic. Ale jeszcze się kiedyś wybiorę. Człowiek powinien się uczyć stale! Napisał do nas odkrywca jedynie słusznej drogi i pouczył, że mamy "kiepską strategię marketingową"! Pewnie doradza największym? Ta ocena wywiedziona została z faktu, że ów mędrzec nie mógł sobie w internecie przesłuchać całej naszej nowej płyty i stwierdzić, że warta jest kupna lub poniechać kupowania chłamu. I na nic nasze oznaczenia CC, obszerne fragmenty, niskie ceny... Ale uczyć się trzeba... więc spróbuję w kinie zapowiedzieć bileterowi, że zapłacę po oglądnięciu i uznaniu, że film jest: na odpowiednim poziomie artystycznym, jest dobry, jest śmieszny, jest dostatecznie brutalny, przypomina filmy z Borewiczem... itd. bo kryteria ustalam ja sam. Wielki znawca muzyki, najwidoczniej zakłada, że artyści są od giglania pod brodą...i jak nie giglają to mają kiepską "strategię marketingową". Flaki się skręcają od takich teorii.
Po brawurowej akcji z Wawelem, pan biskup Dziwisz szaleje dalej! Ogłosił, że wyniósł kostki kościelnego świętego na wieżę aby ten święty (ma się rozumieć, że martwy od dawna) zobaczył (!) powódź!? I na Wawelu gniewali się o poczciwy czakram! Kości na wieży, światła bijące z krypty tylko zapowiadają niesamowite zjawiska! Słynne, średniowieczne liczenie ilości diabłów mieszczących się na końcu szpilki zmienia się obecnie w liczenie ilości diabłów mieszczących się w pendrajwie? Czy ja śnię? Czy będziemy karmili smoka dziewicami, a GW i TVN stwierdzi, że tego nie będą komentowały bo chodzi o zgodę narodową? Redaktor Pospieszalski nakręci chwytające za gardło wypowiedzi dziewic, które oświadczą, że odkryły chęć bycia smoczą karmą i że się tego nie wstydzą? Do tego jakieś dziwne postaci w tivi wyśmiewają i upominają zaocznie pana Andrzeja Wajdę, aby tylko nie dowiedzieć się co chciał przez "wojnę" powiedzieć. A od dyktatury (np. chłopskiej, kościelnej, medialnej...) do wojny nie jest daleko. Za tzw. komuny też nie wolno było rzucać tego rodzaju stwierdzeniami bo dostawało się po plecach w myśl hasła: "socjalizm tak, wypaczenia nie!" i wszystko toczyło się dalej.
Wszystko to skończy się tak, że rozbicie na warowne obozy (nazywane zgodą narodową i solidarnością społeczną) wejdzie na stałe do naszego życia i ja już to kiedyś przerabiałem. Wygrażanie powodzi starymi kośćmi z kościelnej wieży to tylko część tego zadziwiającego spektaklu. Dużo więcej wdzięku miał napis: "Falo - spierd...!" zawieszony na moście, a nawet " kto ma Lecha ten ma pecha!" z kulminacji wody pod Wawelem i mostem Dębnickim. Otwieram mój ulubiony portal Onet.pl i czytam: "
Osoby, które popierają procedurę in vitro, stoją w jawnej sprzeczności z nauczaniem Kościoła Katolickiego, zatem nie mogą przystępować do Komunii Świętej". Na dodatek ten komunikat wydała Rada d/s Rodziny Konferencji Episkopatu Polski?! To co nieomylnym wzrokiem będą prześwietlać i spopielać kłamczuszków? Od ideologii się rzygać chce, zwłaszcza, że dotyka ona wszystkiego. Pierwszy z brzegu przykład to taki, że mogliśmy zagrać w klubie Johna Zorna - "Tonic" w Nowym Jorku, a nie możemy zagrać w "Cheder" w Krakowie; bo za słabo "nawiązujemy" do klezmerskich tematów. I wcale się tam nie pcham (bo okazuje się, że można działać spokojnie nie przystając na wykluczanie, złe traktowanie, złe warunki koncertowe w kilku bardziej "jedynych" miejscach w Krakowie) a nawet chętnie wypijam tam kawę i herbatę typu "Tuareg" ale chodzi o otwartość i wyczucie.
Koniec tygodnia był fantastyczny, w piątek brnąłem przez wielkie łąki pełne całkowicie obezwładniających łanów żółtego Pełnika europejskiego... aż dotarłem do A. w Krakowie...ale to opiszę jutro, aby usypać w ten sposób wał przeciw powodzi głupoty i uzurpacji. Jak solidarność to solidarność!
Na focie Kasi koncertowe stanowisko pracy Andrzeja W. w Koninie - ja nie wiem, jak to jest, że wszyscy słyszą fujarki?
No comments:
Post a Comment