Przytłoczony informacjami, że niejaki Andrzej L. zakończył swą kampanię wyborczą w barze mlecznym (a już miałem nadzieje, że zakończy ją w więzieniu) co jakoś komponuje się z pomysłem mojej faworytki, niejakiej Marii A. na koncert ...też w barze mlecznym! i wieloma innymi lewackimi pomysłami (w formie) na dostanie się do liberalnego klubu majętnych i popularnych (w treści), że nawet nie rozśmieszył mnie afisz z anonsem: Koncert u Prezydenta - Kołobrzeskie Wspomnienia... Ten wieczór nostalgii za czasami "komuny" odbędzie się w sali reprezentacyjnej Ratusza w Nowym Sączu, 24 czerwca - jeszcze zdążymy! Co łączy aktywistę PiS-u z tęsknotą za Festiwalem Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu? Wiele... Pokrzepiony nieco doniesieniami, że bracia Waglewscy pod kolejną nazwą handlową (Kim Novak) "skupiają się na festiwalach" (jeszcze dobrze nie zagrali całych dwóch koncertów już grają na OFF Festiwal, tak się alternatywnym dzieciakom robi wodę z mózgu)o mało nie przegapiłem krytycznych akcji artystów politycznych w Krakowie. Jedna krytyczna politycznie artystka (może raczej "aktywistka" czy "towarzyszka"?) postraszyła mieszkańców starówki, że ich plac idzie pod budowę osiedla. Oczywiście na tym osiedlu, mieliby mieszkać bogaci liberałowie, co to nawet nie pomyślą o podaniu jabłuszka robotnikowi, o kanapce już nie wspominając. Ludzie dali się oszukać więc sztuka się udała znakomicie? Krytycznym artystom jakoś nie przeszkadza, że kaskę daje TAURON i jest już w nazwie: TAURON Art Boomm Festiwal. Zgoda, niech pikniki typu Open'er Festiwal nazywają się: "PIWO na otwartym powietrzu" z dodatkiem dobrego popu bo jest jasne o co chodzi i fajnie, ale poważny (ma taki być?) festiwal artystyczny, do tego politycznie krytyczny? Od liberałów kasę brać na rewolucję? Mnie się już też od dawna jakoś myli kto jest klasą robotniczą i kto wyzyskuje kogo? Moja mama nauczycielka i ojciec inżynier całe życie zarabiali mniej niż tzw. "Pan robotnik" z dawnego rysunku Andrzeja Mleczki: stoczniowiec, hutnik, górnik i płacili ubezpieczenia wielokrotnie większe niż "Pan rolnik". My ten wzór dalej powielamy i czasem, dzięki pracy na trzy etaty, wyobraźni i kreatywności oraz liberałom, zbliżamy się do połowy pensji Pana Guzika lub Śniadka. Mam więc jeszcze bułeczki nosić i jabłuszka i dziękować, że pozwalają mi żyć? Mam się czuć winnym, że kupowałem książki i chciało mi się uczyć? Aby więc od tej ponurej "słuszności" i uniesień przymierza narodowo - socjalistycznego, tego budyniowego dziadostwa jakie chce nam dalej fundować, nie zwariować, zabrałem się do pracy nad pocztówkami dźwiękowymi... Bo czym zajęcie jest bardziej oderwane od budyniowej rzeczywistości i oceniane jako bardziej "abstrakcyjne"...tym bliżej interesujących problemów i satysfakcjonujących przedsięwzięć. Idea dźwiękowego mapowania otoczenia nie jest nowa ale ciągle jest wiele do zrobienia. W sieci jest wiele ciekawych pomysłów. Polecam hasło: "sonicpostcards" jako świetny projekt szkolny! Ale są i pod hasłem: "soundscapes". Nasze Karpackie Pocztówki Dźwiękowe mają być efektownym sygnałem, że poza wzrokiem mamy jeszcze słuch! Na początek sięgnąłem do archiwum i wyszła z tego fajna pocztówka z karpackiej mofety. Nagrania w archiwum
World Flag Records znalazłem pod datą 2005 rok! Wow! Ale to leci... Dla równowagi, druga pocztówka będzie z pienińskiego soundwalk'u z maja i czerwca 2010r. Soniczne aspekty owczarstwa...czyli dziesiątki dzwonków owczych na górskich łąkach, pieski i specyficznie komenderujący owcami i psami pasterze plus kilka gatunków ptaków, drących dzioby niemiłosiernie. Bo maj to ten okres kiedy nasilenie ptasich głosów jest najintensywniejsze. Podczas doby są jedynie dwie godziny gdy ptaki dzienne (!) nie śpiewają. Słowik kończył swe solówki około 2 w nocy a kosy zaczynały przed 4 rano...
Fajnie jest takie wydawnictwa opracowywać bo zawsze jest to mentalna odmiana na rynku zalanym pocztówkami z... no powiedzmy, że z innymi tematami.
Prawo karmy działa jak należy i pojawiają się nowe materiały i
relacje z pobytu mnichów z Drepung w Krakowie i Nowym Sączu.
Zaczynamy się też powoli pakować do wyjazdu... Oglądamy mapy i widzimy, że nie będzie łatwo ale będzie bardzo pięknie. Ale o tym jeszcze napiszę.
W ramach zapewnienia ulgi dla oczu zamieszczę fotę z naszej wyprawy pienińskimi i zamagurskimi bezdrożami... zawsze jednak wokół Czerwonego Klasztoru.
No comments:
Post a Comment