Friday, July 30, 2010

GRAMY NA ŻYWCA


No i jak w piosence: "Warszawa da się lubić" ? Koncert w niedziele swobodny i bez utarczek nagłośnieniowo-organizacyjnych a publiczność rewelacyjna! Wiem, wiem, co sobie teraz myślicie. Jest tak: jak dokopuje to dokopuje, bo jest za co, ale jak jest świetnie to (nawet najgorsza) prawda ale tylko prawda! Klub jak za dawnych czasów w Berlinie ale fajniejszy bo...istnieje. Klęska całkowita moich pochopnych żarcików także jeżeli chodzi o lewacki twarożek i fioletowe jaja w Żywicielu; nic z tych spraw i pełna kultura - mea culpa! Śniadanie imieninowe bardzo smaczne i tak na siłę już: "americana" to krakowska "mała biała", a sympatyczne kelnerki jakoś takie ponure czy może zakaz uśmiechania się? Spaliśmy w kapsułach (pomysł z Japonii) ale mam nadzieje, że się nie przyjmie szerzej bo feeling jak z prosektorium. Ale doceniam nowatorstwo, zwłaszcza, że testowaliśmy już więzienne cele w hostelu w Lublanie. Ale to nie koniec zadziwień. Po przyzwoitych zapowiedziach koncertu (dziękujemy kolektywowi z GW ! szacunek) pojawiły się recenzje, takie zawodowo-prasowe i bardzo nas cieszące; spontaniczno-blogowe. Jedna z tych ostatnich stwierdza, że: " skopaliśmy tyłki publiczności". No, to miłe dla nas i mam nadzieje, że dla słuchających. Odrobina S/M nie zaszkodzi. Całkiem miło napisał Wojtek Lada w Życiu Warszawy pod nieco zawstydzającym nas tytułem: Najstarsze tradycje, czyli podróż do jądra prawdy. E tam, zaraz; prawdy!? Dla mnie wystarczy już; podróż.
A jednak Oko Saurona drgnęło... Dość dziwną formę zastaliśmy w elektronicznej notatce Marka Duszy pt. Ekologiczne dźwięki. Tekścik o.k. i autorowi dziękujemy ale Rzeczpospolita kolejny raz powala nas tanimi i dziwnymi chwytami. Kilka słów w tekście o Karpatach Magicznych było wyróżnionych i po kliknięciu na nie atakowała nas ... wyjątkowo upierdliwa, dramatycznie głupia i agresywna reklama piwa "Żywiec" z dodatkiem wojowników ze wsi Męska Muzyka (?). Takie to piwo uważyli żelowani specjaliści / wojownicy / marketingowcy; z dodatkiem bólu głowy, wiochy i złego smaku. Po co to panu Stańce? Żal to oglądać. Namawiamy autora tekstu: uciekaj z takiej Redakcji! Ciekawy jest aspekt prawny tego tricku Rzepy; można tak sobie wykorzystywać tekst dowolny aby reklamować piwo? Linki po dwóch dniach przestały być aktywne ale śledzimy sprawę dalej. Idę sobie dzisiaj spacerkiem a Na Placu Nowym wisi plakat z wezwaniem: oderwij coś tam a dostaniesz płytę Męska Muzyka i flaszkę piwa... i to okraszone pysiami luminarzy offu. Strach otworzyć lodówkę!
Posypały się recenzje naszej nowej płyty w dalekich miejscach, które z zainteresowaniem śledzimy i najwyraźniej ze wzajemnością. Cieszą bo dobre ale także dlatego, że piszący je rozumieją co robimy i do czego się odnosimy. A u nas zawsze się trafi jakiś wioskowy dyzio, co to nie wie zbyt wiele ale napisze... Niejaki Filip Szałasek dopuszczony do portalu nowamuzyka.pl napisał, że: " ...generatory, gitary, gajdica, głos.... no i co z tego jak to jest 5 długich, nudnych utworów zlewających się ( Panu Ł. Szałasek - jak rozumiem) w jedną mętną kałużę". Nie wiem, co to za Szałasek się objawił i komu je z ręki ale od nas się nie doczeka melodyjnej pieśni o wojownikach, wpieranej ludzkości na żywca w socrealistycznym stylu.
Fota Kasi G. z koncertu w Wa-wie, dobrze pokazuje jak tworzy się to, co tak zaniepokoiło recenzenta "nowej?muzyki.pl". Jest tak: z końca huculskiej trombity sączy się mętna substancja, która niweczy ostrość reszty fotografii, a zaraz potem atakuje budyń zalegający po redakcjach. Tak mamy i tyle. Jedyne co nas łączy ze środowiskiem polskiego szołoffu to, że my także, dzięki Rzeczpospolitej graliśmy na żywca. Rzeczpospolitej już dziękujemy!

1 comment:

nytuan said...

hola, hola! mnie się tam w kapsule bardzo, bardzo podobało i chcę taką w domu! od razu to mówiłam, więc dystansuję się od tego feelingu prosektorium. Qrcze, jak się takie "americany" warszawskiej wielkości przyjmą w krk, to będzie jeszcze drożej niż jest (a widziałam już na Pl. Dominikanskim zachętę w oknie kawiarni: "coffee just 1 EUR" (pomyśleć, że w Szwecji kawa była tańsza...) Bo nabzdyczonych kelnerów u nas w krakówku nie brakuje...