Mam wrażenie, że osoby, które dopytują się o koncerty i warsztaty z naszym udziałem, wcale nie chcą w nich brać udziału. Jaką datę bym nie podał, zawsze nie jest to ta odpowiednia? Może raczej chodzić o to, aby przypadkowo nie trafić na koncert lub warsztaty i w takie, "niebezpieczne" dni, nie wychodzą z domu? Wielu piewców wielkości grupy Atman (jednego z moich ważnych, wczesnych projektów ), bajają o tym jacy to byliśmy popularni i jak szkoda tak pięknej kariery!? Ale ja pamiętam jak to bywało i jak zawsze przegrywaliśmy z
czerstwym folkiem i kolejnymi gwiazdami lansowanymi bez umiaru przez mądralińskich zawiadowców z Trójki, Dwójki i innej Srójki albo tivi. W piwnicy Bunkra Sztuki w Krakowie, z okazji projekcji filmu o beatnikach, zebrało się więcej ludzi niż na filmowanej akcji w Colorado USA, pod wodzą Ginsberga i z udziałem takich postaci jak Burroughs! Kiedyś pisałem o tych raportach kasowych ze spektakli Grotowskiego; spektakl odwołany bo nie sprzedano ani jednego biletu albo sprzedano trzy bilety... Młodzi ludzie wielbiący beatników jakby nie rozumieli, że historia toczy się podobnie, także dzisiaj. Zawsze można liczyć na takich gości jak na wspomnianym spotkaniu, który zapytał czy nie warto byłoby nakręcić film o beatnikach "w 30 lat później". Kolo nie wiedział, że byłby to krótki i smutny film. Młody student pewnie myślał, że Ginsberg i Burroughs dostali po teleturnieju w tivi od partyjnych kolegów i żyją sobie wygodnie, czekając na filmowców? Student nie słyszał o Gary Snyderze, który - jak nam powiedziano w USA - siedzi sobie na schodach w kampusie nad Zatoką i pisze jak pisał; w s p a n i a l e ! Studenta nie interesuje Peter Matthiessen i jego wytrwałość w tropieniu śnieżnej pantery. Studentów interesuje Ginsberg bo... już nie żyje! Zatem jest jakaś nadzieja na docenienie uporu, konsekwencji, przebłysków talentu i unikania kompromisów? Tak, jest taka nadzieja, tyle, że nie można będzie tego zobaczyć. Bo daty zawsze nie pasują, bo jesteśmy zajęci, bo nie mamy czasu wesprzeć tych, którzy szarpią się latami o odrobinę niezależności, o nie uleganie kolesiowskiej machinie budyniowej mafii w mediach. Młodzi studenci nie zauważyli, że język i styl bycia beatników (hipisów, punków, hip-hopu i czego tam jeszcze w kolejności lub nie), jest wchłaniany i wykorzystywany jako towar lub nowe opakowanie starego kitu. Studenci pytali o pieniądze na bycie beatnikiem?! To może niech projekt napiszą: "Bycie beatnikiem i geniuszem w latach 2011 - 2012 w celu zbudowania kultury alternatywnej (2011) i dostania się do teleturnieju (2012)", może się zwrócić do funduszy zawiadywanych z Norwegii, albo do UE. Minister Kultury Zawiadywanej Ręcznie też ma trochę kasy na "młodych gniewnych", co by ich na świecie pokazać; ma takich i Polska, kraj budyniem płynący.
Już widzę te kursy: układania ikebany, bycia beatnikiem, bycia podróżnikiem. To ostatnie jest dość u nas trudne, bo albo musimy działać społecznie (a przy tym medialnie rzecz jasna, bo pomaganie innym bez udziały kamer nie jest w cenie)i nie mamy już czasu na wyjazdy, albo musimy eksponować biust i przesuwać nim horyzont, albo zrobić sobie fotkę z małpką lub małym, czarnym Bambo (a jest koniec 2010 roku, a nie schyłek XIX wieku...? Puk, puk, pobudka w National G.? ). Jak się już niczego nie umie, to pozostaje zająć się w tivi religią lub kuchnią dalekich krain, albo swojsko parodiować inny, dowolny program BBC.
A ja dalej swoje; Free Form Music czyli muzyka, która nie wymaga od muzyków aby byli wojownikami browarów, nie powoduje, że nie ma się czasu na seks, bo gra się w reklamach znienawidzonych bankierów (którzy nie są lewakami, oj nie są, podobnie zresztą jak właściciele browarów), nie wymaga eksponowania rajstop... Wymaga jedynie uważnego słuchania, kawałka w miarę ciepłego pomieszczenia, zdolności do odczuwania przyjemności z tego co się robi i nie spodziewania się niczego specjalnego w zamian, poza samą muzyką. Na takie rzeczy, wierzcie mi, nigdy nie było i raczej nie będzie ministerialnego przyzwolenia ani kasy. To zawsze trzeba sobie samemu zdobyć.
Na focie Kasi, z serii; huculska trąba (przypominam: 303 cm długości) i KM - listopadowe chwile w jednej z Tymczasowych Stref w jakich bywamy. W tle dzikie tłumy zakochanych w akustycznej, improwizowanej muzyce, niezależnych miejscach i obiegach kultury.
No comments:
Post a Comment