Saturday, February 19, 2011

STO TYSIĘCY MILIARDÓW SŁÓW


I znowu stół zasłany książkami i otwartymi mapami. I znowu małe odkrycia; a to, że od Starego Sącza do Levoczy na Słowacji jest "lotem ptaka" tylko 70 km... albo, że Karpaty zajmują jedynie coś około 6 % powierzchni Polski (a w kulturze z 50 %?), albo to, że Kinga, która założyła klasztor w Starym Sączu miała matkę Greczynkę! Mam kilka dni na napisanie przewodnika po Starym Sączu i okolicach. To trudne i łatwe zarazem. Najgorsze jest to, że godziny mijają, powoli układa się z nich stosik kolejnego dnia i pisanie musi nabierać intensywności, mimo zmęczenia i lekkiego zniechęcenia. Zniechęcenie pojawia się ilekroć odkrywam, że w naszym kraju nic nie jest naprawdę dobrze zrobione. Rozmodlone rzesze fanatycznych fanów Kingi nie sprawiają, że ta bardzo interesująca postać jest świetnie poznana i opisana. Czego się dotknę to mity, pogłoski i wyobrażenia. To jak z opisem malowidła, które przedstawia Kunegundę (Kingę) gdy "błogosławi klęczącego żołnierza" (str. 7) aby na stronie 8 przeistoczyć się w obraz, na którym " lewa ręka księżny spoczywa na głowie wiernego żołnierza, który przedstawiony jest w pozycji stojącej". To może klęczy w pozycji stojącej? Autorka tych rewelacji opisuje sugestywnie poetyckie opowieści z życia Kingi i ma prawo do swoich natchnionych wizji, ale dlaczego część z nich znam z całkiem innych bajek? Można powiedzieć, że co za różnica czy żołnierz klęczy czy stoi, ale to może nie chodzić o Kingę albo żołnierz był wędrownym mnichem buddyjskim? Niby wszystko jedno...a jednak? Szkoda, że Kingę spotyka ciągle powierzchowność i rozanielona głupota zamiast uwagi i prawdziwego zainteresowania. Dziewczynka urodzona najprawdopodobniej w Ostrzyhomiu (Estergomie) - miasteczku z wielką katedrą wznoszącą się nad Dunajem, jako córka węgierskiego króla Beli IV i Marii, córki bizantyńskiego cesarza Teodora Laskarisa, wydana w wieku 12 lat za Bolesława, księcia krakowsko-sandomierskiego i późniejszego króla zwanego Bolesławem Wstydliwym, nie miała prostego życia i musiała być osobą niezwykłej siły woli aby przetrwać czas wojny, śmierć męża, budowę własnego klasztoru i skutecznie bronić się przed ekipą zawistnych biskupów krakowskich. Sprawdziłem daty: Hildegarda z Bingen żyła wcześniej o ponad sto lat: 1098 - 1179, Kinga: 1234 - 1292, mogła więc znać dokonania mistyczki, zielarki i kompozytorki z Niemiec?! To nie wystarczy na wiarygodny i jednocześnie niezwykle bogaty życiorys niezwykłej osoby? Trzeba zaraz wpuszczać nawiedzonych prostaków i zawodowych manipulatorów z fiolkami zaschłej krwi i paznokciem z lewej nogi? Koniecznie musi się zamieszać teksty pochodzące z tradycji Azji? Bo była może święta i dobra ale pozostanie zawsze obca?
No więc czeka mnie jeszcze wywołanie w umyśle stu tysięcy miliardów słów, z których tylko część zapiszę i z tych zapisanych jedynie część zostanie odczytana, z tych odczytanych tylko niewielka część zostanie zrozumiana... a w Polsce czyta cokolwiek tylko niewielka część społeczeństwa.
Już druga połowa lutego i pozostaje tylko marzec do początku naszego sezonu muzycznego. Wydaje się, że czeka nas kilka ciekawych koncertów i kilka interesujących festiwali? Nie mamy specjalnych oczekiwań, bo wygląda na to, że co zrobimy lub nie zrobimy to na jedno wychodzi. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nas będzie chciał promować (ale nie ma na to pomysłu), kto nam zaproponuje coś co robimy z powodzeniem od lat lub zawiadomi, że jako pierwszy w Polsce pojedzie na wielki festiwal do Austin... w dziesięć lat po naszym tam koncercie i koncertach innych polskich ekip. I ktoś zawiesi swoja fotkę z Katmandu i ktoś inny się tym niezwykle zachwyci. I wszystko się tak toczy jakby losy wszystkich ludzi działy się bez kontaktu i bez wzajemnej zależności. Najlepiej widać to na fejsbuku gdzie totalnie jest jak w powiedzeniu - chłop swoje a baba swoje... albo - gadała baba do obrazu, a obraz (do niej) ani razu... I to się nazywa społecznością sieciową? No to witaj nasz drogi Jarosławie w szeregach blogerów! Byleś nie był bardziej blagierem niż blogerem?!
Skoro Nasz Drogocenny Wódz i Światłość Mądrości IV RP może uchodzić za blogera to ja mogę zabrać się za rymowanie? No więc pierwsza próbka:
Budyniu wokół masa / Kupimy z radiem grubasa / bo kasa / bo publiki masa / bo pół basa / ważne aby mieć / poglądy na ciebie / ja rymuje w niebie / bo wnerwiają mnie chuje / więc nie wystopuje / bo kasa / dobrze mieć / światopogląd i właściwy ogląd / a budyniu masa / z mafijnego grubasa wyciśnięta / to mój pogląd na złamasów światopogląd / ważne mieć!
Prawda, że sto tysięcy miliardów słów przynosi niespodzianki? I co z tego, że tekst coś Wam może przypominać! To ja przed chwilą wymyśliłem rymy, a jutro kupię sobie puszkę farby i zapoczątkuję street art... i jeżeli trafię na stołecznego dj, który odkrył właśnie radio to zawojujemy świat (czyli Polskę) bo wiadomo, że ziemia jest płaska i poza nami nikt inny nie istnieje. Więc zawsze pojawi się jakiś Wuj Śpiewa, Zbawca Nowej Huty albo powrót Lenina do Poronina. Czym głupiej tym lepiej! Wczoraj widziałem plakat, który donosił, że Nigel Kennedy gra w ramach objazdowego festiwalu żartu muzycznego, i co, czyż nie wyszło na moje?!
Na mojej focie mała i nieco pogięta uprawa z ogrody botanicznego w Krakowie.

2 comments:

POLYFEM said...

Marek, rymowanka jest slodka :D Daj jakas relacje ze strit arta.

WK said...

Marek tylko nam się nie zniechęcaj (chodzi o przewodnik)!!! Pomyśl ze masz szanse odczarować trochę tych mitów i to z Twoim przewodnikiem będą zwiedzać Stary Sącz ludziska przez następne 10 lat.