Saturday, February 20, 2010

SLOWLIFE


Pogoda przygnębiająca ale już więcej jaśniejszego półmroku (bo jakoś nie mogę napisać, że wcześniej robi się jasno...) mamy z każdym dniem. Zagraliśmy "roboczy" koncert w Eszewerii w ramach oporu przeciw famie, że gramy już tylko na wielkich scenach!? Pojawiają się różne propozycje i czasem znikają jakby rozpłynęły się w powietrzu. Z "ciekawszych" zjawisk tego rodzaju to zaproszenie na Nordic Night do Nowego Targu z naszymi fotografiami z tundry i targu w Jokkmokk, muzyką i nagraniami terenowymi... a po kilku dniach odwołanie wszystkiego z powodu zgłoszenia się : " drużyny hordy i młota" czyli krajowych Vikingów - przebierańców. Mam nadzieje, że nowotarska społeczność da odpór i nie da się wlec w łańcuchach przez hordy i młoty. I tak wizualizowana już podróż do Nowego Targu rozwiała się w szarej mgle...Ale dreszczyk emocji był bezcenny!
Po rozwianiu się jednych projektów zaraz pojawiają się inne: bardzo dla mnie interesujące zaproszenie do wykładu i pokazu etnobotanicznego na UJ (w ramach Dni Kultury Indyjskiej) pt. Święte rośliny Indii. Już cieszę się na takie zadanie bo materiałów mam sporo i dotąd jakoś nikogo nie interesowały. To kolejna okazja do opracowania cząstki mojego planowanego skryptu nt. etnobotaniki.
Trochę układam zaległe tematy i dokonuje radykalnych cięć w projektach i kontaktach. Są ludzie, którzy nie potrafią współpracować ale bardzo skutecznie potrafią wykorzystywać cudze pomysły i idee. Takich gagatków skreślam z mojej listy kontaktów bo niczego się nie uczą i świecą jedynie światłem odbitym.
Z blogowych remanentów muszę wspomnieć informację na temat hymnu leśnego. Ten bogato zaaranżowany utwór jest skrzyżowaniem Bogurodzicy i Międzynarodówki. Split ów, który na zdrowy rozum jest dość groteskowy, udaje się u nas skrajnej prawicy i lewicy doskonale w wielu dziedzinach. Groteskowe jest też, że o hymnie napisał mi Anonim w komentarzu pod moim entuzjastycznym opisem koncertu Kena Zuckermana (sarod), Dominique'a Vellarda, Keyvana Chemirani (wpis ZUCKERMAN) w krakowskiej Filharmonii?!!!. Do dzisiaj czuję się lekko ogłuszony tym "komentarzem" do moich wysiłków recenzenckich.
Wszystkie te zjawiska skłaniają mnie ku zadumie i przyjemnym dryfowaniu w stronę idei slowlife. www.slowlife.se
W dryfowaniu pomaga słodki owoc pomelo - wielki cytrus o słodkim smaku i soczystym miąższu... chyba, że godzi to w Polskę i Polskość reprezentowaną przez jabłka o smaku starej ligniny?
Na fotografii z targu w Jokkmokk pokazuję ewentualny cel wspomnianego dryfu... przytulna kata / lavvo w czystej krainie.

5 comments:

M. said...

O losie... (lesie?;)Do dziś żyłam w słodkiej nieświadomości i nie znałam hymnu leśnego. To ma podpis "muzyka lasem inspirowana"!!! I oczywiście nie obyło się bez Narodu (przez duże N) i kraju Piastów... Uff.

(lekko wstrząśnięte) pozdrowienia

ps. więcej "jaśniejszego półmroku" i przyleciały już szpaki:)

Biedrzyn said...

Nie myslal Pan o wydaniu ksiazki na temat etnobotaniki?Temat bardzo pasjonujacy moim zdaniem.
A teraz z innej beczki.Jestem ciekaw co Pan mysli o tworczosci Ivo Papasova?

Pozdrawiam

Marek said...

To raczej : "muzyka ALP ( Administracją Lasów Państwowych) inspirowana" o ile każde poukładanie nadętych dźwięków jest muzyką...?
dzięki za solidarność w niekłamanym podziwie... ms

Od roku przygotowuję książeczkę o etnobotanice i jestem już blisko!? Dzięki za zainteresowanie i wsparcie. Pozdrawiam karpacko!
ms

nytuan said...

gdzie, gdzie przyleciały szpaki??? naprawdę? to możliwe, bo nasze sikorki bogatki chyba odleciały gdzieś na północ, karmnik napastują tylko modre, które przez całą zimę, biedaczki, musiały znosić gburowatość bogatek.

Marek said...

Ej te ptaki niebieskie... nie sieją itd. i cholera też nie wszystko z balkonu zbierają... i muszę zamiatać.Tak to jest z "dzikim życiem w mieście"...ale jak nie przylatują to się martwię czy nie zamarzły!
ms