Sunday, November 21, 2010

KARPACKA MUZYKA IMPROWIZOWANA


Samsara wiruje i wszystko zmienia się z godziny na godzinę. Koncerty "rzeźbione" miesiącami stają się nagle wielką niewiadomą, stracone projekty rozkwitają na moment i tylko czas niewzruszenie płynie. We czwartek zagrałem z Jeffem Gburkiem i mam wrażenie lekkiego nieporozumienia. Ale nie zawsze musi się udać tego rodzaju spotkanie. Dobrze jednak, że takie spotkania się dzieją, to zawsze jest interesujące doświadczenie. Pierwszy set Jeffa z Tomkiem Chołoniewskim był dla nas bardzo relaksujący i zawodowo zagrany. Szukam w muzyce innych przestrzenii niż estetyczne i poprawne warsztatowo rzemiosło i ubolewam, że nie mogłem się dostosować. Ale to bez znaczenia jeżeli analizować to wydarzenie od strony ilości zainteresowanych, którzy przybyli do Eszewerii... Może mieli wątpliwości czy w Eszewerii spotkają Sztukę? Bo gdyby ten sam skład zagrał podczas tzw. Wielkiego i Hojnie Dotowanego Festiwalu z Zagranicznymi Gwiazdami, to by nie mieli takich wątpliwości. Informowały by o przybyciu Sztuki wielkie plakaty i entuzjastyczne pienia zawodowych klakierow w periodykach kulturalno-oświatowych. W sztukach plastycznych od dawna toczy się spór o to czym jest tzw. dzieło sztuki. Wynotowałem sobie cytacik z książki profesora Grzegorza Dziamskiego pt. Przełom konceptualny; To, że artyści, zamiast wytwarzać przedmioty, ograniczają się do zapisywania swoich pomysłów, koncepcji czy idei nie oznacza jeszcze, że ich prace staja się bardziej intelektualne; idea-users od object-makers różni jedynie forma, jaką się posługują. Artyści posługujący się ideami mówią, że coś może być dziełem sztuki, może być potraktowane jako dzieło sztuki, ale nie mówią, dlaczego takie deklaracje mamy uważać za ważne (significant) dla sztuki. Ich prace mają posmak nowości i świeżości, ale wytwarzają tyle samo artystycznego śmiecia, co twórcy przedmiotów artystycznych, a może nawet więcej." Przekładając to na język muzyki; wytwarzając te albo inne dźwięki nie plasujemy się automatycznie w obrębie sztuki albo poza nią gdyż; "świat nie jest w naturalny sposób podzielony na sztukę i niesztukę; to język, którym się posługujemy, wprowadza takie podziały i determinuje nasz ogląd świata" (też cytat z Dziamskiego). Innymi słowy jest tak, że niewielu słuchaczy naprawdę słucha muzyki i brzmienia, raczej upewnia się tylko co do tego co zostało o muzyce opowiedziane wcześniej. W moim wypadku jest tak, że czy gram na saksofonie, klarnecie, trąbie pasterskiej, fujarze, generatorze, cymbałach całkowicie przetworzonych elektronicznie itd. itd. czyli tym wszystkim co jeden prostak po Off Festiwal nazwał "instrumentami z Górnej Wolty" to i tak wszyscy słyszą muzykę tradycyjną, albo - co dla mnie jest już całkiem dołujące - "folk". Według tej recepty na sztukę "myślaną" i "mówioną", a nie trywialnie i prostacko "robioną" czy nie daj boże "tworzoną", każdy kto zaszeleści i dupnie ze dwa razy "noisowo" jest artystą dźwięku i celebrytą sztuki współczesnej. A jak zagra w klubie Czerep (no bo nie Płuco albo Wątroba przecież!) to w zasadzie może już książki pisać o sobie i zgłosić się po swój program w tivi lub po jakiś teleturniej. A przecież; "nie ma innej drogi niż osobiste doświadczenie" (A. Gaup - pisarz, poeta i szaman Saamów, którego książkę wydało u nas wydawnictwo obraz słowo/terytoria) , a skoro tak, to czy osobistego doświadczania może ktoś nauczać? Chyba nie? Pewne rzeczy musimy zrobić samodzielnie, zaryzykować i zrobić je, a nie gadać o nich tygodniami. W opisie swojego projektu artystycznego (Fragile nr 3/2010) na rzecz ochrony morświna (?) o interesującym tytule; Uwaga! Morświn Arszyn Amplificador 5, jego autor, Krzysztof Topolski aka Arszyn, odniósł się (prawdopodobnie) tylko w jednym miejscu do naszej pracy na ten sam temat, która została udokumentowana trzema regularnymi płytami CD (dla Stacji Morskiej UG - 2000, dla firmy OBUH Records - 2001, dla agendy ONZ zajmującą się ochroną ssaków morskich Europy - 2003) stwierdzeniem, że zrezygnował z kolejnej płyty. Zamiast oklepanej kolejnej płyty powstały dzwonki do telefonów komórkowych! Istota projektu i jego kulminacja artystyczna nastąpiła poprzez dzwonienie do siebie ludzi posiadających "morświnowe" dzwonki telefoniczne! Wow! Czuję się totalnie powalony artyzmem tej akcji i nigdy już nie będę nagrywał zwykłych płyt. Też chcę być muzykiem-wizjonerem i nagram dzwonki telefoniczne z pierwszymi wyrazami z dziesięciu losowo wybranych wierszy Miłosza (o ile ten projekt zasili odpowiednią kwotą Pan Minister?), które będzie deklamować papuga ara albo kakadu... albo jeszcze jakąś większą bzdurę?!
Jutro mamy zaplanowany mało ambitny wieczór czyli Karpaty w Laponii, podczas którego pokażemy chętnym 1000 fotografii z górskiej tundry i zaprezentujemy fragmenty trzech (już!) płyt z nagraniami terenowymi zanotowanymi za Kręgiem Polarnym. Jakiś czas temu zaplanowałem to spotkanie w formule minimalistycznej i cieszę się na ten wieczór o jasnym przesłaniu, prostym scenariuszu i maksymalnej ilości treści czyli zupełnie odwrotnie niż to co nosi się na salonach. Pod koniec przyszłego tygodnia czeka mnie następne oldschoolowe wyzwanie; muzyczna akcja pod nazwą Karpacka Muzyka Improwizowana, którą mam poprowadzić w interesującym składzie: M.Smetanka (tradycyjne instrumenty dęte Karpat), J.Kubek (bębny i indonezyjskie instrumenty perkusyjne), S. Marczuk (saksofon) i ja (trąby sygnałowe, fujara detwiańska, burdonowe urządzenia elektroniczne). Ma to być akcja typu; JSWA czyli Jednorazowe, Surrealistyczne Wydarzenie Artystyczne w Teatrze Witkacego w Zakopanem, zaplanowane jest na piątek - 26 listopada wieczorem. Będzie miało dość zaskakujący scenariusz i mam tylko nadzieje, że się moja KMI nie pomyli komuś w Zakopanem z Nową Muzyką Góralską Trebunii Tutków, bo projekty nieco się różnią; nasza muzyka taka nowa jak góralska z Zakopanego nie jest. Nie każdego jednak stać na nowatorstwo, trudno.
Męska Muzyka odpoczywa i teraz na trasę ruszył'a Kim Novak (dla tzw. niepoznaki?) i Emade i wychodzi na to, że nasi Wielcy Artyści faktycznie nie mają chwili na sex i tylko banki im w głowie jak skarży się niejaka Awaria w tivi. Skarży się i skarży, jakby się zacięła, czy co? Ten bank co płaci Awarii to nie taki Inteligo chyba, skoro Awaria go promuje brakiem sexu? Szczerze współczuję! Awaria byłaby świetna jako promocja PKP albo linii 194 i 114 MPK w Krakowie. Jest przyszłość w tej reklamie!
Moje ulubione prace studyjne trwają nadal i zdecydowałem się (po naradzie z dyrekcją koncernu World Flag Records) wyprodukować płytę z fragmentami czerwcowego koncertu z Muzeum -manggha- z udziałem buddyjskich mnichów z Tybetu via Indie, ze świetnym śpiewakiem Tashim, Roberta Brylewskiego, Macieja -Magury- Góralskiego w Jego słynnym wystąpieniu recytatorskim do słów G. Snydera oraz Karpatami Magicznymi. Na focie Bogdana wszyscy wymienieni, chociaż trochę mało wyraźni... Nagrań słucha się znacznie lepiej niż odbierało się ten improwizowany i mocno stresujący koncert kiedy się dział.

No comments: