Tak zatytułowana jest (The Singer of tales) niezwykle interesująca książka Alberta B. Lorda o europejskiej tradycyji oralnej. Same dzieje zbierania materiałów ( A.B Lord był uczniem Milmana Parry'ego i po jego przedwczesnej śmierci napisał książkę, nadając jej tytuł jaki obmyślił Parry) i powstawania książki są całkiem niezwykłe! Ale nie sądziłem, że razem z książką dostaniemy także fantastyczne nagrania jakie dokonał Parry (z Lordem i innymi uczestnikami wyprawy do Jugosławii w latach 30-stych), a dzięki
Wydawnictwu Uniwersytetu Warszawskiego - tak się stało!!!
Głównym "pieśniarzem" (w Polsce tego typu ludzi nazywano zwyczajowo - guślarzami) i jugosłowiańskim Homerem Parry'ego stał się Avdo Mededovic, rolnik z gardłem zniekształconym tzw. wolem (efekt złej pracy gruczołu tarczycy znany powszechnie w górach od Karpat po Bałkany). Gość wykonywał z pamięci całe rzeki pieśni-opowieści akompaniując sobie na guslach - smyczkowym instrumencie z jedną struną. Strunę, skręconą z końskiego włosia, skraca się techniką paznokciową (nie przyciska do gryfu instrumentu), a dźwięk wydobywa się przeciągając smyczkiem przypominającym mały łuk. Bogato rzeźbione i zdobione instrumenty tego rodzaju to chyba najbardziej charakterystyczny instrument używany w Serbii, Albanii i Czarnogórze ale i krajach sąsiednich. Zwyczaj grania na nim i snucia opowieści-komentarzy (lub przytaczania pieśni o pogromie Serbów na Kosowym Polu) podczas wymiany ognia, pacyfikowania wsi i palenia domów, powalał przeciwników strachem. Na płycie zawarto wiele unikalnych ścieżek audio ale także fragment archiwalnego filmu z grającym i opowiadającym guslarzem Avdo Mededovicem!
Książka jest niezwykle cenna i pokazuje nieco inne oblicze Europy (jak się okazuje badanie kultury Europy metodami jakie stosowano wobec "dzikich", daje znakomite wyniki i czas się do nich wreszcie zwrócić!), płyta to całkowity rarytas i tym bardziej mnie irytuje głupi obrazek jakim ozdobił książkę Jakub Rakusa-Suszczewski. Obrazek pokazuje jakiegoś miłego, dobrze uczesanego filharmonika grającego na lutni. Rozumiem, że pewnie to lutnia ud, ale panie miły oprawiaczu plastyczny! to jest arogancki komentarz do całej treści książki, chyba? No bo zakładam, że miły oprawca plastyczny ją czytał? To tak jakby pewien dobrze znany tekst o niejakim Jankielu zilustrować obrazkiem młodzieńca z nowicjatu grającego na fortepianie... Wiem, że to tylko okładka i jedynie obrazek ...ale to tak jakby się cały dorobek autorów kopnęło w zadek. To mnie nie dziwi, że lepiej dokumenty i zbiory o naszej kulturze ( bo to o Homerze słowiańskim) lepiej trzymać w piwnicach Harvardu.
Na UW nie ma kogo zapytać o smyczkowe instrumenty tradycyjne... to po co Maria Pomianowska się męczy tyle lat?
Na focie uczymy się gry na jugosłowiańskich guslach... w Słowenii. Gdyby było trzeba to mamy je dobrze obfotografowane z wielu stron?! Fote zrobił nam Bogdan, podczas pamiętnych festiwalowych dni nad Soczą w Alpach Julijskich. Na naszej książce nalepię kilka fotografii gusli i obiecuje wysłać nalepki chętnym.
1 comment:
z tym pogromem to lepiej sie nie wychylaj bo serbowie maja na ten temat alternatywna wersje... :)
Post a Comment