Nasze uprawy balkonowe rozwijają się niezwykle bujnie: pomidory karłowate kwitną bogato i są już dwa małe pomidorki - owoce, ogórki rosną jak oszalałe i jest jeden do zbioru (ok. 10 cm) i ze 6 malutkich, bazylia rozrasta się fantastycznie, kolendra kwitnie, szałwia pachnie... itd. itd. i to wszystko w ekstremalnie trudnych dla roślin warunkach. Uprawy roślin jadalnych, leczniczych i ozdobnych to autentyczna praktyka alternatywnego stylu życia. Te wszystkie (albo prawie wszystkie) miejskie zabawy i podchody pod szyldem pseudo rewolucyjnej sztuki nowoczesnej to jedynie lans bardzo konkretnych osób. Zaczyna być strasznie nudne obserwowanie kolejnych i powielanych strategii zawłaszczania segmentów tzw. rynku sztuki, medialnych tematów, klubów/scen, galerii itd. Ogrodnictwo alternatywne (czyli takie na jakie pozwalają nam warunki: chociażby w dwóch doniczkach) daje dystans i uczy cierpliwości. No i domowy ogórek lepiej smakuje niż tekst pochwalny kolegii z Bardzo Kulturalnej Redakcji. Obserwuje sobie (i w pewnych granicach popieram) cały ten błękitny zgiełk modraszkowy w Krakowie. To jak w filmie wg. klasycznych prawideł: jest fermencik, pojawia się lider, ma niezbyt eksponowane (no bo spontan) wsparcie mediów/kolegów, lepi się pracowicie kolejny lans, kolejny szum... i tylko zastanawiam się czy coś dobrego wyniknie z tego dla modraszka i jego siedliska. Jak tak, to o.k. : coś za coś, ale jeżeli tylko nowy albumik tzw. "świetnych fotek", lans na fejsie, ugruntowanie w tzw. społeczeństwie przekonania o wyższości dobrze wyreżyserowanego spontanu nad każdym innym podejściem do sprawy... to głupio jakoś. Ale zobaczymy... niech tam, co mi zależy i tak wszyscy wiedzą, że ochrona przyrody w Polsce spoczywa na barkach jednego dziennikarza i jednej działaczki z pomysłami na media...
W czasie, kiedy sprawy ochrony całej przyrody rozgrywają się w redakcjach wrażliwej społecznie (i popierającej młodą, zaangażowaną sztukę) gazety, ja sobie prowadzę w najlepsze (jako zgorzkniały kombatant mam prawo) research po Internecie w poszukiwaniu harf wiatrowych, interesujących instrumentów strunowych i nowych technologii muzycznych/dźwiękowych. Stało się jasne, że w budyniowie nie ma miejsc do grania muzyki, która nie ma innego celu i kształtu niż sama muzyka... Zaczynam się więc poważnie rozglądać za sposobami na performans poza miejscami, w których muzyka jest tylko dodatkiem do piwa lub dragów. Chodzi mi o miejsca w mieście bo kocham stodoły i alternatywne domki na wsi, ale to już zbyt silna konwencja i nie moje miejsce do życia. Dla zszokowanych wyjaśnienie: cholernie nie lubię wsi, a wsi budyniowej szczególnie i to nie ma nic wspólnego z moimi totalnymi / organicznymi związkami z Naturą. Mieszkać na wsi, to nie to samo co mieszkać pośród przyrody. No chyba, że się to lubi, ale o zjawisku kulturowym zwanym chłopomanią, napiszę za kilka dni w kontekście naszych wrocławskich koncertów.
A więc na tapecie są po raz kolejny: ogrody dźwiękowe, mobilne zestawy głośnikowe, orkiestry na aplikacje do telefonów... muzyka w postaci aplikacji do iPoda... instrumenty nowej generacji, ale o najstarszych korzeniach... czyli to czym zajmę się na tzw. emeryturze - nuRave! No i okazuje się, że trafiam w środek spraw jakie dzieją się poza zasięgiem kultu Patrycji M., lansu Marii - co miała awarię, ale chyba się zepsuła już i czerstwych (ale sympatycznych i zasłużonych) gwiazd typu Gienek L. oraz czegoś niewiarygodnie koszmarnego o adekwatnej nazwie - trendy festiwal (dawniej nazywano takie rzeczy:
kiłą) : a to Bjork zapowiada nowe utwory na iPad'a (dostępne od 30 czerwca)... i dopiero w jesieni płyta CD, a to niejaka Ellen Fullman rozciąga długie struny i nawiązuje do fascynującej
teorii strun - na temat budowy wszechświata ? a to Miya Masaoka rewelacyjnie katuje ( a może
kotuje?!) swoje tradycyjne japońskie harfy poziome - koto! Dobrze Ją rozumiem, bo kilka lat temu też nie mogłem już znieść tych pitu-pitu ( Ej sokoły...) na cymbałach, które sam rozpocząłem gdzieś w późnych latach 70-siątych XX wieku i które za sprawą Marka Leszczyńskiego i Atmana zaraziły wielu ludzi. Zamówiłem cymbały santoor z modyfikacjami w Indiach, zelektryfikowałem w dość przemyślny sposób i tak powstał nowy, hybrydyczny instrument z serii
digital archeo. Słuchając muzyki Miya Masaoka natrafiłem na inną wirtuozkę modyfikowanego koto - Michiyo Yagi... a potem okazało się, że grają czasem razem! Polecam: "Michyo Yagi & Miya Masaoke @ Shinjuku Pit Inn" na YouTube... Albo taki kawał doskonałej muzyki (w rozumieniu jakie zaproponowałem wyżej) - Erebus, Terror (w /AA@Darknorse) zagrany/ujawniony przez M.Yagi - jest też na YT. Nawet nie linkuje bo Internet zaraz Wam to pokaże, a jest szansa, że jeszcze inne rejestracje, jakich ja nie widziałem. Polecam też
www.myspace.com/hyperkoto i tylko dla hyperkoto bo sam myspace to dwód jak można zgnoić doskonałe pomysły... to jakby nim zajął się Onet...nie jestem chyba daleki od prawdy?
Mamy wiele radości z nowej tampury. Przyjechała do nas z Kalkuty i jest to wersja koncertowo-nomadyczna. Mamy wielką, piękną i doskonale brzmiącą tampurę, którą przywiozłem z jednego z pierwszych wyjadów do Indii. Nowa jest znacznie mniejsza, ma metr długości i co ważne posiada płaskie pudło rezonansowe! Brzmi doskonale i chyba się polubiły, bo razem dają dron jakich mało i jaki jest całkiem niedostępny z urządzeń elektronicznych, które także i my używamy. Dawno nie "oswajałem" swoją starą metodą nowego instrumentu, chyba kilka lat temu kaval z Bułgarii.
Kilka filmików z
FESTIWALU HERBATY w Cieszynie udało się opublikować na YouTube, ale ważniejsza jest robocza i dlatego całkiem udana rejestracja koncertu. W jesieni bedzie dostępna u nas czyli we Fladze Świata -
World Flag Records i jednocześnie w UK, w tamtejszej małej dystrybucji artystycznych wydawnictw muzycznych. To będzie już trzecia płyta podwójnie udostępniana w ten sposób.
Lipiec wygląda na bardzo interesujący. Najpierw blisko tydzień we Wrocławiu i warsztaty, granie z Damo Suzuki (wokalisty i muzyka legendarnego CAN !!!), nasz koncert... a potem wolność w tundrze Samów aż do sierpnia.
Śledzę też kolejne meldunki z trasy załogi
Balkan4x4, która przeciera drogi gdzieś na pograniczu Serbii i Bułgarii! Może w przyszłym roku etnobotanika w górach Bułgarii! Zainteresowani - powoli się ujawniajcie, bo szykuje się ekscytująca etnobotaniczna podróż na 2012 rok... aby póniej nie kwękać, że się nie wiedziało...
Jutro biegnę poprowadzić wykład nt. etnobotaniki dla studentów AGH... z którymi mam we wrześniu praktykować metodę etnobotaniczną w antropologii kulturowej w ...Bieszczadach!
Na obrazku jest piękny, mroczny baner zaprojektowany przez Tomka -Rolnika- Czermińskiego, który właśnie pakuje blisko setkę wyjątkowych, kolorowych zaproszeń dla zainteresowanych kultywowaniem zwyczajów niezależnej sceny psychedelicznej, jacy, mam nadzieję, pojawią się we WRO w połowie lipca!?
No comments:
Post a Comment