Saturday, June 25, 2011

LATO


No i ważne noce przesilenia letniego za nami... Wchodzimy w drugie półrocze według kalendarza popularnego, kościelnego i popartego dekretami władzy. Przygotowując się do trekkingu w Sapmi/Laponii natknąłem się na inny podział roku, który ma osiem pór: wiosna (kwiecień i maj), wiosna-lato (czerwiec), lato (czerwiec i lipiec), lato-jesień (sierpień), jesień (wrzesień-październik), jesień-zima (listopad-grudzień), zima (grudzień-marzec), zima-wiosna (marzec-kwiecień). W naszej strefie kulturowej okruchy tego starego, bliższego naturze, podziału roku zostały ukryte w postaci tzw. fenologii czyli obserwacji cyklu rozwoju roślin, zmian krajobrazu itp. symptomów subtelniejszych znaków zmieniających się faz i pór roku. Stare określenia, typu : przednówek określały porę roku także na podstawie sytuacji zapasów i dostępnych wiktuałów. Nie widzę powodu aby dać się ponieść telewizyjnej wersji rzeczywistości i nie śledzić prawdziwych pór roku. Przydaje się to na różne sposoby.
Na naszych małych balkonikach uprawiamy; balkon wschodni: pomidory karłowate, paprykę, bazylię (kilka odmian), bakłażany, ogórki, mini kiwi, dziekie wino z Japonii, kolendrę, melisę, milina amerykańskiego, aloes z okolic Genui (mamy go już z 10 lat!) oraz rozmaryny / na balkonie zachodnim rośnie: Ginkgo biloba czyli miłorząb (drzewko ma ponad 3 m!), dzikie wino z Ameryki Płn., wiciokrzew, oleander, szałwia lekarska, borówka arktyczna, mięta amerykańska, kokornak, grubosze, tymianek, lubczyk, fasola z orzełkiem, azalia pontyjska i to co wyrasta z nasionek, którymi całą zimę karmimy ptaki (karmnik wisi nad donicami i ptaki sieją...)! Do tych upraw dochodzi mała guerrilla gardening w postaci krzewu bzu czarnego, kilkunastu lilii, wiązowca, ajlanta, róż karpackich, jałowców, krokusów, jodły, buków czerwonych i kilka innych roślin gnębionych każdego dnia przez dzieci... Szczególnie dobrym posunięciem jest posadzenie możliwie wielu cebulek krokusów (szafranów) w jesieni na trawniku przed blokiem/domem/osiedlem. Krokusy kwitną wcześniej niż pierwsze golenie trawników głośnymi maszynami. To osesyjne golenie jest ulubionym zleceniem rozdawanym ochoczo przez (prawie) wszystkich zajmujących się osiedlową zielenią... to jakaś szajba i choroba prowincjonalnych dozorców. Na sadzonki i opiekę nad zielenią osiedlową w postaci krzewów, pnączy, drzew i roślin kwitnących podobno nie ma pieniędzy, ale na golenie trawnika co dwa tygodnie, od końca kwietnia do listopada, jakoś się znajdują?! Nazywam to ekonomią wujka: jak wujek zajmuje się goleniem trawników to golenie trawników jest podstawą dbania o zieleń! Czekam aż któryś z wujków założy firmę ogrodniczą... pewnie okaże się, że jednak mam rację z zamienianiem łysiejących od suszy (bo golić - tak, ale podlewać - nie!) trawników na zieleń urozmaiconą. Co do powodów zajmowania się ogrodnictwem, to pisałem o terapeutycznej roli uprawy roślin, o tym, że sprzyja uczeniu się i utrzymywaniu sprawności intelektualnej, o tym, że w kuchni nic nie może zastąpić bazylię zerwaną na 5 minut przed posilkiem.... itd. itd. W czasie spaceru wzdłuż osiedla, na którym mieszkamy na 3 duże, 5-6 piętrowe budynki, naliczyłem ... dwa balkony i jeden taras z zielenią! W tym jeden był nasz... Jednak kilka osób walczy samotnie i każdego roku zauważamy jakieś zielone wysepki na golonych przez wujków trawnikach. Można jojczeć, że brak nam zielenii i kontaktu z naturą, ale można także kupić sobie cwaną łopatkę i sprytny szpikulec do szybkiego sadzenia nasion i cebulek (konieczny dla guerrilli gardening i polecam każdemu guerrillas !).
Wracając do trekkingu w Laponia World Heritage Area to jestem już w fazie przygotowań, którą najbardziej lubię: wyłaniają się ekscytujące cele i powody do zboczenia z głównego szlaku, pojawiają się listy roślin i obiektów jakie przy odrobinie czujności natrafimy... pojawiają się liczne alternatywne ścieżki i lista sprzętu jaki musimy zabrać! Tym razem poza masywem Ahkka - Matki Laponii, mamy przy trasie święte źródła nazywane aja, masyw skalny z prehistorycznymi rysunkami, dwie osady Saamów gdzie można kupić chleb saamski i wędzone ryby należące do archaicznej grupy łososiowatych... Jedna z tych osad leży nad Zatoką Stallo i ludzie mieszkali tam już w epoce kamiennej. Stallo to olbrzym, który żywi się ludźmi... jeżeli przetrwamy to obiecuję, że opiszę jak zatoka i okolice wyglądają. A okolice warto dobrze i z bliska zobaczyć, bo uważane są za najbogatsze pod względem botanicznym i już cieszę się na spotkanie z interesującym Rhododendron lapponicum ! Wielką pryjemnością byłoby zobaczyć białozora czyli białego sokoła jak ze snu... sowę śnieżną jak z filmów o Harry'm P. i bieliki czy rybołowy. Rosomaki, niedźwiedzie i łosie chcemy oglądać raczej z pewnego dystansu, ale stad reniferów nie możemy się już docekać! Na szlaku będziemy korzystali z namiotu, ale także kuchni schronisk i szałasów jakie wybudował park narodowy, Saamowie i w kilku wypadkach także towarzystwo turystyczne, którego członkami od wiosny jesteśmy i oczekujemy stosownej zniżki w opłatach.
Przed wyjazdem w tundrę czeka nas jeszcze kilka dość ekscytujących akcji, spotkań i sporo roboty. Za kilka dni wyjazd na wystawę Generation Z do Budapesztu ! To wystawa traktująca o oryginalnych instrumentach elektrycznych konstruowanych w latach 20. i 30. XX wieku, m.innymi przez Lwa Termiena (Leo Theremin). Zapowiada się wszystko rewelacyjnie i odpowiada na nasze mocne studia nad archeologią instrumentów elektrycznych. Potem spotkanie z Tomkiem Hołujem, z którym przygotowujemy specjalne koncerty!!! Następnie blisko tydzień we Wrocławiu z Job Karmą, Damo Suzuki, warsztatami i koncertem. I dopiero tundra... a w sierpniu już szykują się inne karmicżne owoce naszych własnych zawirowań. Lato zapowiada się fantastycznie... Będzie o czym pisać!
Na fotce jest interesująca roślina - tłustosz, która rośnie w Polsce, ale naprawdę wiele tłustoszy spotykamy w tundrze. Preferuje takie siedliska, których w budyniowie ubywa, bo włościanie albo wywalają tam śmieci, albo odwadniają, albo kopią torf... Saamowie stosowali tę roślinę do kwaszenia mleka...gdyż na jej liściach znajdują się enzymy przyspieszające ścinanie się mleka. RoSlina jest częściowo owadożerna! Gamonie na quadach niszczą kolonie tłustosza w kilka minut... Homo quadens, no bo najwidoczniej nie sapiens!

2 comments:

Anonymous said...

Ooo, to ile macie metrów balkonów? U mnie mieszczą się tylko zioła, lawenda i dzikie wino...
A tak, trawnikowa obsesja panoszy się w całym kraju. Kiedyś przy okazji letniej suszy przydybałam pana z kosiarką i próbowałam mu wyperswadować ogałacanie trawnika z trawy. Popatrzył tępo, powiedział "Tak, tak", a za godzinę wrócił i dokończył dzieła zniszczenia.
- ovoo

nytuan said...

nie jest taki duży ten nasz balkon (a właściwie dwa) - w sumie mają chyba ze 4 metry kwadratowe. są dość trudne - zwłaszcza ten od wschodu, na którym strasznie pali słońce i rośliny są naszą jedyną obroną przed upałami.