Jak będzie? Nie wiadomo. Nigdy nie wiadomo. Cały dzień śledziłam dzisiaj naszą trasę za pomocą BirdEye Imagery oraz innych (także open source'owych) map satelitarnych Padjelanta i Sarek, ale w dalszym ciągu nie wiem, jak będzie. To bardzo nieuchwytne i składa się z ulotnych wrażeń, kiedy wysiada się z autobusu Lanstraffiken Norrboten przy stacji górskiej Ritsem (a właściwie kilku baraków dla obsługi elektrowni wodnej VAttenfall oraz dwoch baraków dla turystów) i uderza myśl, że to już tutaj żegnamy cywilizację na jakieś 10 do 12 dni. Mało? Być może mało, ale wiem teraz, że te dni to calła epoka i jeśli na kimś te 10 dni nie robi wrażenia, to znaczy, że nigdy nie znajdował się w sytuacji, w której odległość mierzy się dniami drogi na piechotę. Świat pozornie jest nasycony sieciami, danymi i telekomunikacją, ale konfrontacja z prawdziwym terenem pokazuje, że mosty nie w tym miejscu, co na mapie, że inaczej topi się lodowiec i strumienie w innym miejscu (nie mówiąc już o jeziorach), że dzien wędrowki to więcej niż tona teorii itp. Cywilizacja miejska stopniowo będzie wygasać - komfortowy Sztokholm ustąpi miejsca Gaellivare z kilkoma restauracjami i jednym centrum handlowym, w którym pojecie mody w dalszym ciągu słabo jest znane, a późnije będziemy się cieszyć, jeśli znajdziemy kilka półek w schronisku z herbatnikami Digestive na sprzedaż - jeśli będzie śmieszne piwo Bla (3.5 %), to radość będzie niesłychana. Zaczyna się doroczne odosobnienie z reniferami i deszczem.
Czy zakup złota wciąż ma sens?
3 days ago
No comments:
Post a Comment