Tuesday, July 19, 2011

Staloluokta trek part 2.

Jak będzie? Nie wiadomo. Nigdy nie wiadomo. Cały dzień śledziłam dzisiaj naszą trasę za pomocą BirdEye Imagery oraz innych (także open source'owych) map satelitarnych Padjelanta i Sarek, ale w dalszym ciągu nie wiem, jak będzie. To bardzo nieuchwytne i składa się z ulotnych wrażeń, kiedy wysiada się z autobusu Lanstraffiken Norrboten przy stacji górskiej Ritsem (a właściwie kilku baraków dla obsługi elektrowni wodnej VAttenfall oraz dwoch baraków dla turystów) i uderza myśl, że to już tutaj żegnamy cywilizację na jakieś 10 do 12 dni. Mało? Być może mało, ale wiem teraz, że te dni to calła epoka i jeśli na kimś te 10 dni nie robi wrażenia, to znaczy, że nigdy nie znajdował się w sytuacji, w której odległość mierzy się dniami drogi na piechotę. Świat pozornie jest nasycony sieciami, danymi i telekomunikacją, ale konfrontacja z prawdziwym terenem pokazuje, że mosty nie w tym miejscu, co na mapie, że inaczej topi się lodowiec i strumienie w innym miejscu (nie mówiąc już o jeziorach), że dzien wędrowki to więcej niż tona teorii itp. Cywilizacja miejska stopniowo będzie wygasać - komfortowy Sztokholm ustąpi miejsca Gaellivare z kilkoma restauracjami i jednym centrum handlowym, w którym pojecie mody w dalszym ciągu słabo jest znane, a późnije będziemy się cieszyć, jeśli znajdziemy kilka półek w schronisku z herbatnikami Digestive na sprzedaż - jeśli będzie śmieszne piwo Bla (3.5 %), to radość będzie niesłychana. Zaczyna się doroczne odosobnienie z reniferami i deszczem.

No comments: