No i trochę bieganiny po mieście w kiepski poniedziałek... kolejna rozmowa w studiu radiowym i kolejne rozczarowanie przy bankomacie. Jakiś taki styl zaczyna obowiązywać ogólnie : pracować pilnie i wydajnie a o zapłatę nie pytać i czekać cierpliwie miesiącami... Terminy płatności nikogo nie ruszają i jakoś tak jest niegrzecznie upominać się o własne pieniądze!? A skoro nam wypłacają jak chcą to i my zaczynamy robić to samo ... chcąc nie chcąc bo planowanie wydatków nie jest w tej sytuacji możliwe i to jest jeszcze bardziej obrzydliwe. Bolanda już bogata bo syta i potężna, że ho, ho i każdy ma już wąsy... i na tym chyba poprzestaniemy. Jak co, to się zapiszemy do Libertasu i za godziwą zapłatą nasramy sobie do szafy....jak to robi jeden znany jegomość.
Tym bardziej warto powspominać niegdysiejszych artystów. I znowu Hasior przychodzi na myśl. Robił chętnie i wiele fotografii w czasach kiedy nie było to jeszcze tak łatwe jak dzisiaj. Napisał świetne sprawozdanie ze swej artystycznej podróży po Europie, którą odbył na motocyklu... i pewnie to też Go obciąża, bo wiadomo kto się pojawia na hasło - Dzienniki Motocyklowe ! Dzisiejsi senatorowie PiS-u skazujący prace Hasiora na wygnanie, w tym czasie zasiewali owies , sadzili tajne kartofle na poletkach ukrytych w Pieninach i pili śliwowice na złość komunie. Więc nie może dziwić, że Hasior to dla nich wróg! Czasem mam wrażenie, że budyń jest w Polsce jak ropa naftowa w Kuwejcie - tuż, tuż pod powierzchnią i gdzie się nie kopnie to wypływa obficie. I w tych naszych niby politycznych podziałach wcale nie chodzi o komune i wolność ale o obrone prastarych wartości : nie myśl zbyt dużo, śpij ile się da, drapnij dla siebie ile możesz i zalej starym budyniem każdego, kto żyje inaczej.
Będziemy się więc trzymali kurczowo takich postaci jak Hasior, to artysta i facet, z którym warto się spotkać : miał własne myśli, popełniał własne błędy, zostawił kilka świetnych prac i żył po swojemu. Nad wpisem jedna ze starych fotografii Hasiora jaka jest w moich zbiorach.
2 comments:
Wierze, że wtorek jest w progresie. Dobry wieczór. Miałem przyjemność być w Ptaśku na Magicznym występie. Zamieniliśmy przed Waszym graniem kilka słów, jestem optycznie taki raczej podłużny i nieopierzony na końcu. Łypałem oczami na instrumenta…
Panie Marku, żebrałem się z miesięcznym opóźnieniem ale dałem radę i wielce chciałbym się spotkać z Panem. Wiem, że Państwo nadaktywni, ale może jakis cud w terminarzu.
Mam w pamięci Pana słowa o Waszej dostępności i tego fragmentu się trzymam.
Pasją moją jest dźwięk pod postacią fali akustycznej, wydawany gębkiem /alikwotowo i próby khomerai/ i na róznych bałaganach. Bębnuje się prowadząc całkiem udane zajęcia z dzieciakami, gonguje i misuje robiąc kąpiele i masarze misami Nepalsko/Tybetańskimi. Gram całkiem dobrze na drumli do strumienia i dzięcioła.
…Ale w mojej ustalonej rzeczywistości muzycznej poszukuje mentoringu, bodźca, kontaktu z Kimś, kto podpowie co kupić i gdzie. Jak zrobić.
Nie można zamówić rooibosa, jeśli zna się tylko herbatę z cytryną.
ZZnająca Pana, Agnieszka Ziobrowska będąc w Warszawie na moim koncercie, słysząc jak śpiewam i co się ze mnie wylewa, powiedziała, że jest to podobna przestrzeń do Styczyńskiego. Chodzi bardziej o czucie przestrzenie niż rodzaj konkretnego dźwięku czy dźwięków. Jesteście z Panią Anią bardziej Cyber i to dla mnie szok ta wasza ewolucja zwłaszcza jak się występ ogląda live. Nie spodziewałem się Was w zgrzebnych ubraniach ale to co zobaczyłem i usłyszałem było naprawdę zadziwiające i świeże. /Nie podlizuje się/
To ja tak. Mam nadzieję na spotkanie. Pozdrawiam podeszczowo. marek@podlecki.pl
Dziekuje za obszerny liscik i wiele dobrych slow. Wiecej napisze na podany adres ale ten wpis bede przytaczal jako modelowy i oczekiwany... bo pisze sie z nadzieja, ze ktos czyta....
dzieki
ms
Post a Comment