Thursday, June 11, 2009

BALON NEOKOLONIALNY


Mamy w Krakowie zabawowy balon... wsiada się do gondoli i po oderwaniu od ziemi ogląda Kraków z tzw. lotu ptaka. Niestety balon, od jakiegoś czasu nie jest już jedynie zabawowy. Dzięki nagłośnieniu przez Gazetę (prasa "interwencyjna" tak ma) i głupim tytułom, zaczyna być on balonem emocjonalno-dyskusyjnym, jak wszystko w Budyniowie. Według Gazety to grupa anglojęzycznych imigrantów mieszkających w krk, zgłosiła protest wobec białego balonu zabawowego, który ich zdaniem jest skazą na czystej formie naszej dawnej stolicy. Imigranci z całą pewnością mają prawo do wypowiadania własnych opinii i wszystko byłoby o.k. ale pozycja z jakiej wyrażają swoje zdanie jest irytująca i fałszywa. Nie chciałbym nikomu nic wypominać ale wobec głosów sugerujących, że mieszkańcy Krakowa muszą spokojnie słuchać światłych wujków przybyłych do naszego miasta w celu obrony nas przed (naszym) złym smakiem i zgubnym brnięciem w konsumpcjonizm balonowy, nie mogę się jakoś powstrzymać przed przypomnieniem naszym gościom, że wielka kultura jaką reprezentują zbudowana została na niejednym koszmarnym balonie. Nie mamy na cywilizacyjnym koncie wydłubywania szlachetnych kamieni z mauzoleum Taj Mahal w Indiach, nie składujemy skradzionych dzieł sztuki greckiej w swoich piwnicach i nasi "nation people" nie są zamknięci w rezerwatach. Więc nie wciskajcie nam, że Waszą misją jest "pomoc" w zachowywaniu zabytków Azji (w tym ...w Krakowie). Bo, jakbyście -kochani nasi Anglicy i Amerykanie - kiedyś nie "odstąpili" Tybetu Chinom, to dzisiaj może nie potrzeba byłoby takiej "ochrony" kultury dachu Świata...
Zamiast więc udawać dzisiaj dobrych wujków, można było wczoraj mniej łupić słabszych... Ochrona Krakowa przed miejscową ludnością i władzą jest kuriozalnym przedsięwzięciem i świadczy o traktowaniu nas jak prostaków. Jasne, pewnie jesteśmy prostakami, nie więcej niż inni, tyle, że u siebie. Może warto to jednak sprawdzić ale warunkiem jest mniej arogancji ?! Obserwujemy te ochronne inicjatywy naszych zbawców ale zawsze są raczej dobrą inwestycją niż działaniem z pobudek estetycznych. U nas będą krówki, lasy, głupi włościanie roznoszący zdrowe jajka i miód z barci a banki i nowe technologie zostaną u Was? Ale co z łykiem lipowym na sandały dla nas? W Krakowie już lip korować nie będziemy, bo wiadomo, mieszkamy tu razem i starodawnego cienia by zabrakło... to może łyko z Rumunii sprowadzić albo z Gruzji? Tam jeszcze czas na ochronę ...
Znam jeden z wielu przypadków anglojęzycznej ochrony : gość kupuje działeczkę na granicy jednego z bardziej cennych przyrodniczo terenów w Polsce, jeszcze nie chroni ale apeluje o dobre traktowanie, zręcznie omija przeszkody prawne i swobodnie rujnuje stok wykopami, buduje swój pałacyk i jak już go zbuduje to zacznie intesywnie chronić otoczenie. Będzie chronił przyrodę, tradycyjne rolnictwo, krajobraz i co się da - przed nowym sąsiadem, przed wycieczkami młodzieży i dzieci (konieczna jest strefa ciszy!) i przed zaglądaniem mu przez ozdobny płot. No i oczywiście będzie nas nauczał jak chronić gdyż jest z wyżyn kulturowych i ochronnych a osiadł u nas, bo ma misję cywilizowania maluczkich.
Na koniec pozostawiłem zarzucanie nam balonowego kiczu. Oj, kochani... muszę uznać Waszą wyższość w tym jednym ; w kiczu nigdy Was nie prześcigniemy, bo sami często jesteście czystą formą aroganckiego, paternalistycznego, nadętego kiczu. Jak wielki balon przysłaniający pół świata.
I nie angażujcie drugiej połowy do ochrony swoich okien przed balonem, bo do tego się sprowadza cała ta głupia awantura. Wystarczyłoby uczciwie napisać : balon nam zasłania i nie dorabiać tego denerwującego sosu. My to zrozumiemy i nawet jak się ktoś "popisał " to nie trzeba do tego wplątywać imigrantów... bo czuje, że całość jak zawsze w Gazecie jest mocno "uszyta"...
Tak czy siak dyskusja jest faktem, więc dodałem na focie gigantyczne koło "rowerowe" dumnie umieszczone kiedyś w cetrum Londynu. Dotąd traktowaliśmy ten obiekt jak wycieczkowy "fun" ale przy następnym wypadzie nad Tamizę zgłosimy petycje w sprawie usunięcia tego koszmarnego obiektu i pozostawienia w Londynie jedynie kamieniczek na wzór tej w jakiej mieszkali przy Baker Street ; niejaki Holmes i Watson.

5 comments:

kotkawowy said...

wreszcie ktoś to nazwal po imieniu:)no ale jak nie ty to kto:) heh

Marek said...

no wlasnie, to kto?
ms

Anonymous said...

Nic nie zrozumiałam, poza tym, że balon górą ;)

A i słyszałam od znajomych świeżo po wizycie w Krakowie, że ten obcy i arongancki element pleni się po ulicach bez ubrania, za to z promilami i decybelami.

A z Tadż Mahal bynajmniej nie ze szlachetności charakteru nic nie wydłubaliśmy, po prostu okazji nie było. No i z koloniami jakoś się nie poszczęściło. Z Liberii daliśmy się przegonić Jankesom, Kamerunu nie dostaliśmy, a Francuzi ten Madagaskar tylko obiecywali. Ach, gdyby nie milion, a pięć milionów Polaków zapisało się do Ligi Morskiej i Kolonialnej! Dziś bylibyśmy mocarstwem!

ovoo

Anonymous said...

panie marku, chyba pan nie rozumie inicjatywy (co za różnica, kto ją podjął??). tu chodzi o przeniesienie balonu z naprzeciwka okien tak, by szanowni balonowi turyści nie zaglądali w nie, aż do 23ej, w rejon bez bliskiego sąsiedztwa kamienic itp., czyli drugi brzeg wisły.
i po co to pouczanie?

marek styczynski said...

Dziękuję za wpis ale zapewniam, że rozumiem... to, że Gazeta działa jak działa nie zmienia sytuacji... balon to tylko jedno z wielu takich irytujących zachowań. Więcej w bieżącym wpisie pt. Balon neokolonialny - final cut.
Pozdrawiam karpacko !