Saturday, November 21, 2009

KARPATY RYTUALNE


Skończyłem pisać relację z wyprawy do Rumunii i będzie ją można przeczytać już wkrótce (pewnie od poniedziałku) na stronie Festiwalu. Krótka podróż do Transylwanii okazała się bardzo inspirująca i może będzie to dla nas decydujący impuls aby zabrać się za pisanie czegoś większego? Czym więcej wiem na temat Karpat, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że skrywają one wielki zasób energii i witalnej siły. Symboliczne i rytualne podglebie kultur karpackich wydaje się ciągle mało zbadaną przestrzenią Europy.
Tuż przed wyjazdem przypominaliśmy sobie akcje Hermanna Nitsch'a zarejestrowane na video i szokujące studencików, którzy tak ochoczo rozprawiają w komunikacji miejskiej o pijaństwach, orgiach i "totalnych baletach" jakie były (?) ich udziałem z piątku na sobotę... Body art i nadzy performerzy oblewani świńskimi podrobami jakoś ich nie kręcą, mimo bezdyskusyjnego radykalizmu studenckich poglądów. To jak z muzyką - awangardowe festiwale za festiwalami i wszyscy to wielcy eksperymentatorzy ale tacy 'bez przesady", estetyczni i baczący na to co jest t e r a z cenione przez kilku facecików i kobitek, którym mama lub tata ułożyli "naturalny" dostęp do mediów. Afery z rodzinną korupcją wśród polityków są małym piwem wobec tych rodzinnych i klanowych kompleksów "artystycznych" żyjących z funduszy reprezentacyjnych wielu ministerstw i agencji. Ale zostawiliśmy budyń mentalny za sobą na chwilę i ruszyliśmy do Transylwanii... W rozmowie z przemiłą doktorką z Uniwersytetu w Klużu okazało się, że moje przeczucia co do muzyki towarzyszącej wielodniowym artystycznym (a więc prawdziwym) orgiom Nitsch'a i udziału w nich dużej ilości flaków świńskich, szły w dobrym, karpackim kierunku. Nie dość, że Hermann Nitsch ma Rumunkę za żonę, to jeszcze utrzymuje na tyle żywe artystyczne kontakty z Universitatea de Arta si Design w Klużu, że otrzymał doktorat honoris causa tej uczelni. Rytualne orgie zapoczątkowane przez "akcjonistów wiedeńskich" dotykają prawdziwych podstaw kultury europejskiej i zapewne są bliższe dionizjom niż jakakolwiek inna obecnie praktykowana sztuka. Akcje Hermann'a Nitscha, docenione w Klużu nie znalazły uznania na krakowskiej uczelni stojącej na straży estetycznej linii mistrzów Matejki i Dźwigaja, a szkoda... Nie spierając się o estetykę (cenioną przecież powszechnie wyżej niż sztuka...) kilkudniowa orgia w podrobach świńskich ma z pewnością działanie oczyszczające dla psychiki. Obligatoryjne wprowadzenie raz w roku tej praktyki do polskich instytucji kultury, na szczeblu powiatowym i wojewódzkim, byłoby bardzo cenne. Uważam, że tak uzyskane zbiorowe katharsis personelu tych instytucji, da uczucie odprężenia i odpoczynku od codziennych, nudnych jak flaki w oleju czynności edukacyjno-kulturalnych. Co więcej, wielu z pracowników tych instytucji bardzo dobrze zna się na tzw. "biciu wieprza" i z czasem można oczekiwać pojawienia się specyficznie polskiej linii artystycznego "akcjonizmu wiejskiego". "Bicie wieprza" rozpoczyna się kolektywną gonitwą kwiczącego zwierza z siekierą po podwórzu a kończy się rytualnym kosztowaniem krwawej kiszki i pijaństwem (a zapewne nie tylko pijaństwem ...ale rytuały tego typu są owiane tajemnicą) i trochę więcej odwagi w pokazaniu tego i owego... i będzie naprawdę śmiesznie... Takie rytuały z udziałem nadzwyczajnie zazwyczaj licznej obsady tzw. instytucji kultury, będą naprawdę świetnym rozwiązaniem wielu napięć i twórczego napięcia aż buzującego w pracownikach. Powinno się udać i pokażemy, że Polak też potrafi ! Takie nasze " budyń-body art"...
Na fotce Michała Leskiego nasz dobry czas w Rumunii.

1 comment:

Anonymous said...

Panie Marku...
ja nie w temacie ale ... mam prośbę ... w jednym z postów jest zdjęcie podpisane
Fota : Rodzina katolicka z okolic Sarajewa, pochodzi z książkowej relacji z jezuickiej wyprawy na Bałkany, opublikowanej w 1899 roku. Jest tam więcej takich rodzyneczków, miodzio i tyle.
Czy może Pan wyjawic tytuł i autora tej książki ???
mój adres stefanmily@yahoo.com
Z góry dziękuję.

Serdecznie pozdrawiam

SM